Archiwum styczeń 2004


sty 30 2004 chyba
Komentarze: 14

I tak oto łajba gotowa, żagle postawione, nawet trochę wiatru w plecy, tylko cumy chwytają się nabrzeża. I trochę strach spojrzeć na burtę, bo nie wiadomo, co tam napisane, może jakaś Santa Maria, albo inny Titanic.

 

Przed kilkoma minutami wróciłam do domu, od razu komputer, Internet, blogi, poczta, emocje, a jeszcze sama do końca nie wiem, o co mi chodzi z tym Titanicem, chociaż chyba wiem…

 

fanaberka : :
sty 29 2004 sama w domu
Komentarze: 2

z nosem na szybie

z ręką na dziwnej książce o pustym grobie

w moim nocnym zimowym ogrodzie

wypatruję obecności

 

dość dużo światła by wierzyć

dość dużo cieni by wątpić

 

fanaberka : :
sty 29 2004 luezblues
Komentarze: 2

Dwutygodniowy kierat w pracy za plecami, jutro jeszcze mały, służbowy, ale luzacki wypad do stolicy, a potem kilka dni nie wiem czego, pewnie niczego.

Przy tak dużym natężeniu pracy z tak dużą liczbą ludzi bardzo łatwo o znienawidzonego kaca. Zarzynałam się robotą, żeby go nie mieć. Tym razem chyba się udało, nie mam go, jeszcze nie!

Dzięki, Solei, za komplement :-)))) Ja tak właśnie czuję, że nie weszłam w rolę. Wydaje mi się, że nie weszłam w nią ani w życiu prywatnym, ani tam, gdzie ją pełnię od 20 lat! Cieszę się, hurrrraaaa!!!, to by było straszne!!! Pewnie łatwiej by mi wtedy było, ale trudniej by było ze mną!!!

Dość na dzisiaj pseudosocfilozofania, przejdźmy do konkretów. Apollo dostał 4+ z matematyki dyskretnej, co go zwalnia z egzaminu ciągnącemu się za ludźmi przez lata, (nie spełniło się moje proroctwo dotyczące wpływu żeńskich imion na sesję), o Iwci nie piszę, lecz czytam, Robal dzwonił w sprawie biletów, a ja mam w głowie kwiatki (fijołki), co chyba widać, słychać i czuć.

I chyba wreszcie mi wyszła jakaś pogodna notka.

 

 

 

fanaberka : :
sty 28 2004 kartoflu
Komentarze: 8

 

Wybacz, twój dzisiejszy mail jest ostatnim, jaki przeczytałam, następnego wyrzucę ze skrzynki bez otwierania, mam dość anonimów, nie będę na nie odpisywać. I nie udawaj pomidora, nie wiesz jak uderzyć, żeby zabolało, nie jesteś w stanie zrobić mi większej krzywdy.

Wiem ile mam lat i wiem, co wypisuję na blogu, chociaż jedno i drugie często mnie zadziwia. Mam prawo i to nie twoja sprawa.

Poza tym widzę, że jesteś osobą postronną, która nie wie jak było, a luki w wiedzy wypełnia wybujałymi wyobrażeniami.

Mam też prawo umieć robić proste strony www (w tym proste szablony), to łatwa, przyjemna i szybka praca, nikt mnie tego nie uczył, umiem czytać i jestem typem samouka. Mam prawo robić szablony dla siebie, swojej siostry, swoich dzieci i tych wszystkich znajomych, którzy o to poproszą, bawię się tym w wolnych chwilach, nie przywiązuję do tego zajęcia większej wagi.

Każdy, kto ma mój szablon w każdej chwili może go zmienić, uważam, że prezent, którego nie można przestać używać i trzeba być za niego wdzięcznym w nieskończoność, przestaje być prezentem, a staje się kulą u nogi.

Nigdy nie krytykowałam cudzych szablonów, wypowiadałam się na ich temat tylko na osobistą prośbę i tylko w mailach, raz przekazałam komuś informację, że szablon nie sprawdza się w niektórych przeglądarkach i – na prośbę tej osoby – wysłałam jej screena.

Nie jestem jasnowidzem, nie umiem czytać w cudzych myślach, jeśli ktoś mówi, że wszystko jest OK., to uważam, że tak właśnie jest, skąd mogę wiedzieć, że jest inaczej.

Żegnaj.

 

fanaberka : :
sty 27 2004 kocham wywiady
Komentarze: 5

Moja korespondencja kwitnie. Na początek odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania:

 

-        Otóż ludzie po czterdziestce są czasem kobietami, a kobiety w tym wieku czasem jeszcze żyją.

-        Moja praca bywa moralnie niejednoznaczna, np. dzisiaj przyjechała straż i mogłam się przyjrzeć, co strażacy robią z sikawkami.

-        Bardzo mnie kręci (w nosie) zapach nowego miętowego płynu do mycia naczyń.

-        Mam słabość do zwierząt. Paskuda! Złaź ze mnie, dawaj kapeć i idź molestować pana!

 

A poza tym cebula w doniczce wypuściła fajny szczypior. Zapowiada się aromaterapeutyczny wieczór.

I to tyle na dzisiaj.

A jutro może być jeszcze lepiej!

  

 

fanaberka : :
sty 25 2004 żadnej rocznicy
Komentarze: 19

Nie ma dzisiaj żadnej rocznicy.

Dzisiaj myślałam sobie o Was.

 

Agakarolewska – poznałam samotną, zrozpaczoną dziewczynę, dziś zaglądam do mruczanki :)

BanShee – Twój blog bardzo się zmienił, stał się słodki :)

Belief – nie zapomnę kwitnącego sadu :)

Besia – perfekcjonistka, zazdroszczę :)

BłękitnaGlina – hmmm było różnie, prawda? Dzięki :)

Bmp – ależ mnie wtedy poniosło. Ale co to był za list :)

Boski_Apollo – ty zdrajco, wolałeś zostać parlamentarzystą :)

Cichy - zazdrościłam Tobie i Kizi tamtego lodowca :))

Elka – już się nie gniewam się za zamiłowanie do zupy pomidorowej :)

Harley –drobna osóbka z wielkim charakterem. I z jakim piórem! :-)))

Hauser – Twoja obecność w komentarzach to rarytas :)

InnaM – martwiłam się latem o Ciebie, roześmiana Muzo Rubensa :) I wzruszały mnie twoje listy do rodziców.

Iwcia_iwon – szkoda, że masz tak mało czasu, jestem z Ciebie dumna :)

Jarcia – miałam sentyment do Twoich (p)osłów

Jg – co za klimat! A teraz jeszcze Alien…

Kamusia – słodkie te Twoje bobasy a teraz szczeniaczki :)

Klemens – ech, ty waleczny rycerzu na białym koniu (reszta ocenzurowana:)

Kruk – znajomość niedługa, a ile to razy sypało się pierze? :)

Malinowa – nadajesz niezłe teksty, szkoda, że tak rzadko, marnujesz się!

Martynia - jesteś taka smutna...

Muszelka – pierwsza miłość, pierwszy wielki kosz – jeszcze trochę boli.

Naamah – nie zapomnę Twoich urodzin.

Nebraska – lubię Twoją świeżość i beztroskę, częste urwanie głowy i oczywiście krowy :)

Nie_taka_zła – trzymam za Ciebie kciuki :)

Panna-nikt – Powiem Ci w sekrecie, że pewien stary znajomy czasem do Ciebie zagląda :)

Początkujący – tajemniczy blogowiczu, było krótko, ale w samą porę. Dzięki :)

Popielatka – Ty zawsze po mojej stronie, dziękuję Siostrzyczko!

Serducho - wybacz sklerozę, pamiętam o Tobie i przesłodkiej Oliwce :-)

Solei – odrobina prowokacji nigdy nie zaszkodzi, dzięki za wsparcie :)

Yoasia – na Twoje całusy zawsze można liczyć :)

 

A 50 litrów wina z fioletowych winogron marnuje się w gąsiorze!

I to nie żadna wazelina, tylko trunek pierwszej jakości!

 

fanaberka : :
sty 24 2004 zaczęło się od Paskudy
Komentarze: 5

Paskuda pożera 10 kg mięsa tygodniowo, w związku z czym Pan Paskudy w każdą sobotę wstaje rano z łóżka i jedzie (pociągiem) na oddalony o 10 km bazar po psie mięso, natomiast Pani Paskudy nakrywa się szczelnie kołdrą, zamyka oczy, zwija w kłębek, otacza ramionami i oddaje z upodobaniem jakiemuś rodzajowi życia, które istnieje tylko w głowie, tylko rano, gdy żaden przymus, ani zewnętrzny, ani wewnętrzny nie stawia brutalnie na nogi (bo dzieci już wyrosły z płakania a wszystko inne może zaczekać). To jakiś taki rodzaj psychicznego samodopieszczania się, chociaż… czy ja wiem?... czasem kończy się to wszystko całkiem niezłym samopogryzieniem. Dziś byłam łagodna i wyrozumiała dla siedzącej we mnie szarej farbki (dzięki Ci K. za tę ksywę, możliwe, że tak właśnie nazwę nowego bloga po wygaśnięciu Fanaberkowa).

 

A teraz siedzę tu sobie i tak sobie myślę o mojej manii otwartych drzwi. Od lat pracuję przy szeroko otwartych na korytarz drzwiach, jeśli są zamknięte, to znaczy, że mnie nie ma, wszyscy są przyzwyczajeni, nikt ich nie zamyka. W minionym tygodniu ktoś naruszył tę zasadę, pewnie nie zdawał sobie sprawy, pracuje w innej części budynku. Kolega, z którym od lat swobodnie omawiam sobie w locie tematy marynistyczne (czasem rozmowa dotyczy wiary czy kryzysu wieku średniego, to zdaje się najpoważniejsze tematy) przyszedł w ważnej służbowej sprawie i zamknął za sobą drzwi. Nie da się opisać, jak zareagowałam: panika połączona z jakimś unieruchamiającym zawstydzeniem, boję się pomyśleć, jaką musiałam mieć minę. Dobrze, że mi powypadały jakieś przedmioty, zaczęłam je zbierać i trochę ochłonęłam, w końcu się nawet w miarę dogadaliśmy.

 

Napiszę to tutaj: Pogardzam sobą za ten brak opanowania, to jest beznadziejne!

 

 I wiem na pewno, że nie tylko o drzwi tu chodziło: gdyby przyszła koleżanka, zwyczajnie bym podeszła i je otworzyła. I nie chodzi o to, że zrobił to facet, dyrektor często wchodzi, ale nie dotyka klamki.

 

I jeszcze jedno: nie boję się windy, ani innych ciasnych pomieszczeń.

 

Przez lata dojrzewałam (być może), starzałam się (o, to na pewno), ale jedno się nie zmieniło: nie jestem w stanie spokojnie znieść „sam na sam” z facetem za zamkniętymi drzwiami. I jeszcze coś: to nie dotyczy tylko obcych facetów. Wszystkie drzwi w naszym domu są zawsze otwarte, z drzwiami do sypialni włącznie. Na szczęście to duży dom.

 

Nie wiem, czemu się tym zajmuję, korciło mnie, żeby napisać o tym na blogu. Nie będę zadawać sobie pytań zaczynających się od „dlaczego”, miałam się dzisiaj samodopieszczać.

 

 

fanaberka : :
sty 23 2004 do smażenia pieczenia i sałatek
Komentarze: 9

Niech nam żyje PowerPoint.

 

A jak się jest facetem i do tego pracownikiem renomowanej katolickiej uczelni i jeszcze raz facetem, to można sobie pozwolić np. na półgodzinne czytanie na temat architektury sakralnej regionu bez żadnej fotki czy ilustracji, no ale przecież jest się facetem i to uroczym. I tak nie chciałabym być facetem. Koniec złośliwości. 

A tak na serio, to zauważyłam, że pewne rzeczy, sytuacje, okoliczności, które niedawno mnie peszyły, tremowały, obecnie spływają po mnie jak po naoliwionej gęsi. Hmmm z tego, co pamiętam z podstawówki, to gęś ma oliwę w kuprze. A ludzie mają olej. A ja chyba mam wszystkiego dość. I wiem, że to co tu napisałam nie jest zabawne. Sprawdzę, czy piec nadaje się do zamknięcia i walę się do łóżka

 

fanaberka : :
sty 22 2004 dwie chwile
Komentarze: 6

A jeśli chodzi o Dziadka, wydaje mi się, że wystarczy, że tam pojadę, a na pewno spotkam go siedzącego w kuchni, w brązowym swetrze i sztruksowych spodniach: wielka łagodność, życzliwość, uśmiech, pogoda ducha, banknot wciśnięty w rękę w chwili największej potrzeby… Niewielka, przykulona postać – najbardziej cielesny spośród moich zmarłych.

 

Tak sobie myślę, że moje dzieciństwo upływało wśród mądrych kobiet i łagodnych mężczyzn.

 

 

A jutro TA konferencja. I po co mi to było! Ale co tam, jakoś trzeba to przeżyć. Nie mam się w co się ubrać! Przynajmniej się wyśpię. I będę miała okazję, żeby wypróbować nowy cień do oczu i tusz mocno podkręcający.

 

Pa .

 

fanaberka : :
sty 21 2004 Dzień Babci
Komentarze: 12

w dzisiejszym świątecznym dniu wygrałam kilka potyczek

obnażyłam się z porannej kołdry

ogłosiłam dwieście prawomocnych wyroków

zastąpiłam martwe tkanki buraczkami i nieżywą krową

 

a gdy już osiągnęłam

wzrost w porywach sto sześćdziesiąt pięć

wagę w porywach pięćdziesiąt pięć

i wiek w porywach

otoczyłam oczy zmarszczkami

i spojrzałam na kalendarz

 

nie mierzę i nie ważę

 

Straciłam Babcię, gdy miałam kilka lat. Nie było w moim życiu ważniejszej osoby.

 

fanaberka : :
sty 19 2004 moje sprawy
Komentarze: 11

Naprawdę nie jestem taka głupia, na jaką wyglądam. Fanaberkowo mnie przerosło, bo porwałam się tutaj z motyką na słońce, bez żadnego oparcia w postaci wiedzy i umiejętności. Nie rozwiążę sama swoich problemów, nie chcę szukać pomocy, muszę przestać i tyle.

 

Poturbowałam się, poobijałam, przeszłam niezłe jazdy… kurcze, warto było. Poturbowałam też innych, ale chyba nie za mocno, prawda? A czego się tutaj dowiedziałam?

 

Moje sprawy małżeńske tak się mają:

Bałam się jak cholera – miałam realne powody Ten strach powstał w okolicznościach, które są już nieaktualne. (przynajmniej na razie) Od lat na zmianę tłumię to uczucie, ignoruję, albo mu zaprzeczam W efekcie zalega to we mnie w postaci na przemian żalu lub niechęci Boję się, ale tylko czasem i nie na tyle mocno, żeby nie dało się z tym wytrzymać

 

A nasze sprawy małżeńskie mają się tak:

Jesteśmy dla siebie atrakcyjni pod bardzo wieloma względami Spędzamy ze sobą mnóstwo czasu Nigdy się nie kłócimy Nie mamy większych problemów np. z dziećmi Dbamy o siebie i nasz związek Jesteśmy dla siebie nieprawdopodobnie wyrozumiali Chcemy, żeby tak zostało, jak jest

 

Dziękuję wszystkim, którzy tu wytrwali i tym, którzy na koniec we mnie zwątpili. Możliwe, że ja też bym zwątpiła, a może nie.

 

Nie odchodzę stąd, nie umiem i nie chcę. Zakończyłam tylko pewien etap.

Lubię sobie popisać, mam Internet i czas.

I spotkałam tu kilka osób różnego wieku i płci, które polubiłam, bo odnoszę wrażenie, że one też mają swoje jazdy, a choć używają nieco innego paliwa, ich siniaki wydają mi się dziwnie znajome.

 

fanaberka : :
sty 17 2004 to mnie przerosło
Komentarze: 13

Nie wiem co się porobiło z Fanaberkowem, dziwnie się czuję, błądzę po jakichś chaszczach, krążę wokół wieży,  (ta częsć notki została ocenzurowana)… Jak to się stało, że pewnego dnia, ja – wieloletnia specjalistka od unikania pożarów, zastąpiłam bezpiecznik calowym drutem!!!

 

We właściwym miejscu siedzę na krześle, mam krótkie paznokcie i z przyjemnością otaczam ramionami gładkie kolana. To zadziwiające, jak śliska koszulka w lamparci wzorek może wpływać na skórę :-) (Ty Popielata to miałaś rację z tym Tryumfem, a jeszcze mieli przecenę mojego rozmiaru!) Robal demonstruje starannie umyte zęby : „choć już żabo, słyszysz jaka muzyczka?”

Tak, słyszę, brakuje kilku słów…

 

Jeszcze rzut oka na wieżę: żadnego szmeru, a okno szczelnie zakryte kotarą.

Teraz przycisk „zapisz” i jutro zobaczę, czy nadal tu mieszkam.

 

fanaberka : :
sty 14 2004 mokro
Komentarze: 16

Co tu dużo gadać: zasmarkany, mokry dzień. Wyciągnęłam stracha z kąta, ale był zbyt straszny, żeby dało się go oswoić. Może kiedyś, i tak dużo się zmieniło, wypiłyśmy z Iwcią po kieliszku winka, rok temu byłoby to nie do pomyślenia.

 

W pracy klapa, zapomniałam, co obiecałam, nie dopilnowałam, choć się zobowiązałam, szkoda słów.

 

I chcę tu jeszcze napisać, że nienawidzę przedmiotowego traktowania ludzi, nie chcę tego robić i przecież nie robię, więc dlaczego tak to czasem wychodzi i w dodatku w stosunku do tych bardzo nielicznych, których kocham?

 

Ps. Godz. 20.30

I co może zdziałać mądra, życzliwa rozmowa i krótka, ale dobra wiadomość. Ból głowy ustąpił, strachy poszły w kąt (tam, gdzie ich miejsce), w domu miło, coś fajnego do czytania pod poduchą...  Robal powinien poprawić oparcie od łóżka, bo wszystko się chwieje i już zaczynam przy czytaniu opierać poduszki o kaloryfer.

W ciąży marzyłam, żeby Iwcia była bardzo podobna do ojca. Teraz na nią patrzę, słucham, czytam i odnoszę wrażenie, że to nie tyle córeczka tatusia, co jego klon. I nie chodzi tu o urodę, ale charakterek. Lubię, gdy przychodzi.

 

fanaberka : :
sty 13 2004 pokój spokój
Komentarze: 11

No i doświadczam wreszcie pokoju (nie mylić ze spokojem, to nie to samo). I Robal dał sobie zrobić jedną (!!!!!) fotkę, a potem bawił się w kucharza, bo dosyć już wreszcie tych kotletów, czas zjeść jakąś normalną zarzutkę. A ja poszłam z Paskudą powałęsać się po lesie, bo rusałki (bez względu na wiek) czasem się budzą i potrzebują wtedy mokrych gałęzi nad głową i mokrego śniegu pod nogami… Co też się czasem napisze, gdy się tak na luzie przebiera palcami po klawiaturze.

Tylko że teraz w butach mokro… i błysk skojarzenia, uśmiech…

I dopadnij mnie wreszcie litościwa sklerozo! :-))))))

I czyjś fotel, płeć, polisa, kac, fajka, obrazek, barbie, krowa, szuflada - każde z tych i wielu innych słów coś znaczy, waży, zajmuje.

Ech, czas popracować, niezły stosik piętrzy się na biurku.

Do jutra :-)))

 

 

fanaberka : :
sty 12 2004 word mi poprawiał "Drzyzga" na "drzazga"
Komentarze: 14

Przerwa w pracy: rozmowy o seksie, że to niby taki bezpieczny temat. Wgniata mnie w krzesło: a to dobre!!! Potem wiadomość od Robala: mam się nigdzie nie włóczyć, bo będziemy oglądać program Drzyzgi o seksie po sześćdziesiątce. A coś takiego w ogóle istnieje? Jeszcze pamiętam, jak nie wierzyłam w seks po czterdziestce. Ha ha!!! Pewnie, że się różni od tego po dwudziestce, jest lepszy!!! Szkoda, że nie mam nic do powiedzenia na temat seksu po trzydziestce (i nie tylko seksu), przegapione, stracone, zmarnowane… Muszę sobie częściej powtarzać: „to nie moja wina!”, bo niby o tym wiem, ale jest tak, jakbym nie wiedziała.

 

A Drzyzga jest gorsza niż kiedyś: coraz więcej rutyny, sztucznych uśmiechów, udawanej sympatii, coraz mniej szczerości, zaangażowania, autentycznej ciekawości, wypalenie, normalka, jak to w życiu. Ale dziś ją obejrzymy, z ciekawości.

 

A w ogóle to jestem biedna, smutna, samotna, nieszczęśliwa, chuda, płaska i za 15 lat pewnie będę musiała używać viagry. No to jeszcze cytat z mądrej książki: „użalanie się nad sobą jest przejawem najsilniejszej formy agresji”. Strzeżcie się, wrrrrrr!!!

 

fanaberka : :
sty 11 2004 jak pamiętnik to pamiętnik
Komentarze: 8

Zastanawiam się czasem skąd mi się biorą takie notki, jak dwie poprzednie. Nie do wiary, coś uzewnętrzniam , coś sobie w ten sposób załatwiam, tylko co?

Wszystko jest OK., kubek z czerwonym serduszkiem w ręku, coś się majta pod sufitem (przynajmniej pająki nie próżnują). Nawet nieźle się zapowiadała książka o osmanach, ale dotarłam do malowniczego opisu poczynań pewnego Włada i lektura powróciła tam, gdzie jej miejsce. Jeszcze mi niedobrze, barbarzyństwo, okrucieństwo, mam nadzieję, że dam radę zasnąć.

 Robal kupił gazetę „Giełda samochodowa”, niestety, nie zauważyłam, żeby do niej zajrzał, Iwcia poszła, Apollo przyszedł, atmosfera rodzinna, dyskusje przy stole na przeciętnym poziomie:

Ja: Oj Mateła, Mateła, co my byśmy bez Ciebie zrobili.

Mateła: Zaoszczędzilibyście kupę kasy na żarciu.

No tak.

 

fanaberka : :
sty 11 2004 zupa
Komentarze: 10

Znęcamy się od rana nad zupą ogórkową. Baśka, która ma dom z basenem, jeździ bryką i ma swobodny dostęp do tych wszystkich bajerów, a wywodzi się z bardzo wielodzietnej i bardzo katolickiej rodziny mówi, że zaczyna czuć się dobrą matką właśnie wtedy, gdy ugotuje wielki garnek zupy ogórkowej, którą wszyscy lubią i mogą sobie jeść kiedy chcą i ile chcą.

Moje poczucie bycia dobrą matką, to zaledwie kilka iskierek… może wtedy, gdy z dorastającym synem poszłam topić marzannę i wiedziałam, dlaczego z taką rozpaczą rzuca ją do wody, i nie musiałam domyślać się przyczyny, bo mi ją zdradził, powiedział. I jeszcze kilka innych, ale to pojedyncze iskierki. Jakoś tak dziwnie bycie dobrą matką powiązało mi się z byciem dobrą żoną. Pierwsze kusi, drugie wzbudza protest. Dobra matka, dobra żona… czasem tak, ale nigdy do końca. Nigdy nie będę dość dobra, choćbym padała na pysk.

Umrę, czy co…

 

fanaberka : :
sty 10 2004 o lenistwie, złości i miłości
Komentarze: 6

Uważam to za swoje najnowsze osiągnięcie, serio: Nie budzę się spięta i nie odczuwam nieznośnego bólu w całym ciele, wyganiającego mnie natychmiast z łóżka, zmuszającego do mniej lub bardziej niezbędnej pracy. Dzisiaj wylegiwałam się przez kilka godzin i nic mnie nie bolało, kompletnie nic!

No dobrze, rozmyślałam sobie, przyznaję, takie rozmyślania wymagają pewnej odwagi, zgadza się, jestem pamiętliwa, kiepska w wybaczaniu (tylko niektórych win), czuję żal i złość, mam potrzebę przekopania Robalowi, wszystko się zgadza. Tylko dlaczego nie robię tego wprost, dlaczego sięgam po te wszystkie pokrętne, babskie metody. Chcę dokopać jemu, a przywalam sobie, cholera, to boli, naprawdę. A w tym wszystkim jest jeszcze miłość, tak, kocham męża i trochę siebie, i jeszcze kilka ważnych osób, a każdą inaczej, tylko że jest to jakieś powierzchowne, niedokończone, czegoś w tym brak, nie wiem czego.

 

No tak! Jak tu siadałam, miało być o mrozie i kopcącym piecu, wyszło o lenistwie, złości i miłości. Pozwoliłam sobie, a co mi tam.

 

fanaberka : :
sty 09 2004 inaczej
Komentarze: 8

Ślęczę od kilku chwil nad stroną kościoła (to nie żart), chyba zbyt pochopnie obiecałam się nią zająć. Staram się dotrzymać, jak coś obiecam (nie zawsze:), ale nie, nie dzisiaj, nie dam rady, brak sił, natchnienia, zapału… I jestem sama w domu, a to takie rzadkie, mogę tu sobie robić, co mi się podoba, żadnego zaglądania przez ramię, wolność i swoboda, a przed chwilą nauczyłam się na pamięć niezwykłej modlitwy.

 

A Internet cicho sobie szumi „(to ludzie szukają ludzi)”. Nie wiem, co będzie jutro, ale dziś jest inaczej. Dzięki jg :)

 

fanaberka : :
sty 08 2004 niewielka różnica
Komentarze: 12

Poprosiłam w pracy o zrobienie mi czterech uśmiechniętych fotek, żeby mieć wybór i żeby w Galerii Fanaberii mógł się wreszcie pojawić portret właścicielki, ale efekt okazał się mizerny: szczerzące się zęby i smutne oczy. Wybrałam najmniej wyszczerzone, wkleiłam twarz farbki w suknię elfki i galeria „rozkwita”. A przy okazji spełnione marzenie, czy raczej wyobrażenie z dzieciństwa (rusałka czy elfka – niewielka różnica), szkoda, że dopiero ileś tam years after, kiedy i tak bardziej podoba mi się wersja w swetrze na mojej normalnej stronie.

A Robal unika aparatu jak ognia. Kiedyś go dopadnę!

 

fanaberka : :