Archiwum listopad 2007


lis 28 2007 w lampionach
Komentarze: 1
Już jest, pyka w gałązkach klonów, trzaska w trawach ugiętych pod ciężarem lodu, grzechocze w lampionach ogórecznika na plaży.
Zimne światło. Po drugiej stronie rzeki, w kościele, zakonnicy układają swoją nową mozaikę.
Bawię się białymi obłoczkami oddechów i skrawkiem czarnego nieba z kilkoma gwiazdkami.
Myślę o tym, co było i co by być mogło. I mogłabym przysiąc, że śpiewam – niesłyszalnie, z radością.


fanaberka : :
lis 27 2007 Maniek z Pekinu
Komentarze: 1
Dzień dobry – powiedział Maniek – jeszcze pani uczy? A ja robię w firmie, od roku, z kolegą. Budowlanka, wykańczanie wnętrz, robota w terenie.

Maniek był w piątej klasie, kiedy to się zdarzyło. Mieszkał z matką w pekinie koło wysypiska, ale tego dnia, po szkole, poszedł odprowadzić Ryśka. Rysiek musiał dać ojcu uwagę do podpisania i miał nadzieję, że w obecności kolegi ominie go kara. Ale ojciec wrócił kompletnie pijany, zamknął drzwi na klucz i skatował syna. Uwięzieni i przerażeni chłopcy czekali aż mężczyzna zaśnie, a potem, wspólnymi siłami, udusili go poduszką.

Stał przede mną w kolejce. Niewiele urósł od ósmej klasy, niewiele wydoroślał. Pyzata twarz, duże, popękane usta. Na taśmie zgrzewka wody, chleb, parówki w folii, chińska zupka.

fanaberka : :
lis 26 2007 Alien
Komentarze: 0
Przespałam dwie noce i dwa dni.
Niewiele pamiętam, może tylko tłok azjatyckiego miasta. Siedzieliśmy przy okrągłym, kawiarnianym stoliku, inkrustowanym pancerzykami żuków, skorupkami jaj, miedzianymi tabliczkami, z których bez trudu czytaliśmy hieroglify. Domy chwiały się i otaczały nas niczym wielopiętrowe okręty. Nie było nieba, w niebie byli Obcy. Krzątali się i budowali swoje miasto na orbicie, a ich obecność była tak naturalna i zwyczajna, jak linia szeptu między nami. Kolorowe, gładkie arkusze papieru płynęły rządkiem nad naszymi głowami. W absolutnej ciszy słyszałam szept naszych myśli. Nie zapamiętałam, o czym wtedy myślałeś. Patrzyłam na usta, z miłością.
fanaberka : : sen  
lis 22 2007 Więcej
Komentarze: 5
listów poleconych, stresu. Od jutra więcej pracy : dwie lekcje w domu uczennicy po trepanacji. Kierowcy reagują na moją odblaskową kamizelkę i omijają mnie szerokim łukiem.

Wieczorem, po całym dniu spędzonym wśród hałaśliwych, natarczywych chmar dzieci, tęsknię za wędrówką wzdłuż cichej rzeki, przez łąki i zarośla, aż do ujścia.
Wysokie brzegi pachną świeżym drewnem, tłustym futrem bobrów i dymem z ogniska, przy którym siedzi samotny mężczyzna. Obserwuję go z góry. Słońce rozpuszcza się w Wiśle jak sok. Mężczyzna schodzi na plażę i pije wodę, czerpaną garścią prosto z rzeki. Jasnozielone, drelichowe spodnie znaczy ciemna struga moczu. Może jest tu mniej obcy niż ja, bo to po jego stronie wyspy ląduje Ptasiek, a za nim jeszcze jedna czapla. Nie odleciały - to wróży lekką zimę, albo najprzyjemniejszą ze śmierci - przez zamarznięcie.
Bóbr wystawia z nory zmierzwioną głowę, patrzy na mnie, zaskoczony i zapada się pod ziemię. Wraca bezruch i leniwa senność.
Wracam. Aerobik. Prysznic. Nudziarska notka.
"Idę spać.
Nie wiem czy wstanę"*

*Cytat z A rchiwum. :-)




fanaberka : :
lis 20 2007 blog
Komentarze: 0
Wrąbałam się w integrację. Tony papieru.

Zdrowieję, mniej kaszlę i mówię prawie bez chrypy. I nareszcie mogłam poznać Agatkę.

A wczoraj Apollo przyniósł z pracy zaproszenia i poszliśmy z Robalem na film „Beowulf”. Obejrzeliśmy królów, dość mężnych, by wyrwać serca smokom i ocalić swój lud przed zagładą. Śpiewano o nich pieśni, bo nikt nie mógł wiedzieć, że walczyli z potworami, które sami spłodzili, gdyż nie oparli się pięknu bestii.
lis 16 2007 spod latarni
Komentarze: 1
 

Ciemno w oknach, sąsiedzi w łóżkach i nie wiem, po co jeszcze pali się latarnia. Pewnie dla Pana Jurka, który coraz słabiej sypia, za to coraz mocniej przygląda się życiu, które trwało tak długo i jeszcze trwa, wbrew prognozom i przepowiedniom, jakby naprawdę było nieśmiertelne.

Zjawia się wreszcie, skrzypiąc i szurając suchą gałęzią na podpałkę, przytroczoną do ramy roweru.

- Na wiosnę ważyłem 36 kilogramów i sama pani widzi.

Drobne płatki śniegu krążą wokół latarni. Kilka garści, niewiele, w sam raz tyle, żeby wybielić ulicę, podwórko, betonowe schodki, słomiankę, ślady filcowych butów, cały świat.

latarnia

 

fanaberka : :
poetka 
lis 14 2007 Wino, kobiety i śpiew [limeryk]
Komentarze: 1
 

Pewien satrapa rodem z Peerelu
chciał zostać bardem. By być bliżej celu
zaśpiewał: Dziewczyno,
smakujesz jak wino!
I wypił do dna... „Czar Pegeeru".

Zapomniałam dodać, że inspirowany i wredny dosyć :-P

lis 09 2007 skrót
Komentarze: 2

Spieszę się, chcę przed deszczem dotrzeć na rozstaje, gdzie przed laty, pod kamiennym fundamentem krzyża, pochowałam rozjechaną przez furmanki żabę, zawiniętą w zielony liść.
Jest tak cicho, że szelest włosów pod czapką brzmi jak odgłos czyichś kroków za plecami. Odwracam się i rozglądam, ale w przestrzeni pustej na wiele kilometrów jesteśmy tylko my: ja i Ten, o którym zaczynam myśleć tak intensywnie, że nie mogłoby Go nie być. I nagle zaczynam się obawiać, że mnie zauważy i nakryje, jak w wyobraźni zbaczam z wykoszonej drogi i biegnę na skróty przez cudzy zagon, kopiąc kamyki i depcząc oziminy. Może już nachyla się nad polem, mokrym palcem rozgarnia mgłę.

listopad

 

fanaberka : : pole  
lis 06 2007 Agatka
Komentarze: 19

:-)