Archiwum luty 2004


lut 26 2004 o byciu człowiekiem
Komentarze: 19

Cóż… obrazki się wyświetlają, strona działa bez zarzutu…

 

Koniec tygodnia upłynie mi pod znakiem podróży. Muszę spojrzeć głęboko w czarne oczy pewnego przystojnego pana doktora. A potem odwiedzę Tatę.

 

Poprzednio zauważył jadący autobus i wyszedł mi na spotkanie. Poczułam takie szarpnięcie, poryw radości, gdy wyłonił się z mroku na drodze przy sadzawce. I dobrze, radośnie było pobyć sobie dzieckiem, dostać obraną gruszkę i świeżą rybę w cieście. Czy to, co wtedy czułam i co czuję teraz, pisząc o tym, to miłość?

 

Czasami myślę sobie, że ludzie, których w przeszłości najbardziej kochałam byli starzy, chorzy, brzydcy, dobrzy… Niektórzy odeszli, ich miejsce zajęli młodzi. Może nie warto przejmować się tym, że mogę im się wydawać stara, chora, brzydka, może warto bardziej postarać się być…  chyba zacytuję tu  Kogoś:-): może bardziej postarać się być dobrym człowiekiem.

 

A czy można być dobrym człowiekiem na blogowisku? Co to oznacza w moim przypadku? Ciszę? Naprawdę nie wiem!!!!

 

 

 

fanaberka : :
lut 25 2004 zaklęty serwer
Komentarze: 9

Kurcze, moja strona z obrazkami padła, zauważyłam, że na blogach wyświetla się tylko jeden, na szablonie Klemensa (znowu coś Klemens czarowałeś!). Na szczęście (ha ha ha) padła też strona firmowa moich panów od Internetu, jest nadzieja, że pospieszą się z naprawą.

A przy okazji przeżyłam szok: wpisałam do wyszukiwarki nazwę swojego miasta i co mi wyskoczyło?

10. Fanaberka bloguje   sen antyerotyczny 2004 02 13 20 15 No dobrze opiszę sobie ten sen w końcu sporadycznie zdarza mi się pamiętać sny...
http://www.blogi.pl/blog.php?blog=Fanaberka
Kopia lokalna  więcej z tej witryny

Jakby tak ktoś związany z moją pracą przeczytał te wszystkie moje seksualne zwierzenia... I skąd to się wzięło, gdzie tu związek z moim miastem? Kurcze, kolejny raz poczułam, co to jest Internet, tutaj nie ma tajemnic!!!!

 

fanaberka : :
lut 24 2004 biała chemia
Komentarze: 14

Miniona noc była biała! Mimo ciemnego nieba i padającego śniegu las był wypełniony białym, mocnym światłem. Było coś w zaśnieżonych drzewach, szalejącej Paskudzie, zimnym i mokrym nosie R., co pozwoliło cieszyć się podwójnie z późniejszej gorącej kąpieli, różowej pościeli i wciąż nieśmiałego „kocham”… To jakby zanurzyć się w miękkim, białym puchu, tak móc powiedzieć: kocham cię mój dzielny towarzyszu, zapracowana dziewczyno, dowcipny chłopaku, radosna kobieto, przygarbiony marzycielu, mężczyzno z wiatrem we włosach…

 

A w pracy było dziś ciężko, czuję się tam czasem jak panienka od wszystkiego, cieć, sprzątaczka, agent FBI, psycholog, sędzia, komornik, ciocia, spowiednik, klawisz…

 

Na przełomie maja i czerwca kroi mi się wyjazd do Zakopanego. Kiedy ostatnio widziałam góry… to już chyba kilka lat…

 

fanaberka : :
lut 22 2004 obowiązek
Komentarze: 11

To nieprawda, że nie mam żadnych obowiązków!!! Dzisiaj w drodze z kościoła miałam obowiązek oglądać kominy i wybrać taki, jaki najbardziej mi się podoba i jaki chciałabym mieć. Wybrałam pierwszy, który wyglądał na nowy, wskazałam go palcem i powiedziałam „chcę taki!”. R. się oburzył, bo jak ja mogę być tak całkowicie pozbawiona dobrego gustu, takie kominy są już niemodne, obecnie buduje się takie jak tamten! Już nie powiem, co ja na to, a co potem R. na to, najważniejsze, że w końcu popatrzyliśmy sobie w oczy i w zgodzie skręciliśmy w leśną ścieżkę, bo wiatr ucichł, wyszło słońce, a my lubimy powłóczyć się trochę przed obiadem.

 

Obiad ugotowaliśmy rano, teoretycznie wspólnie, ale ja tylko siedziałam na stołku, popijałam kawę herbatą, patrzyłam jak R. obsypuje mięso ziołami i zastanawiałam się…. nie wiem, jak to napisać, bo myślałam o tym jakby bez słów… czy przez wszystkie te lata, kiedy na nowo jesteśmy małżeństwem, jestem tylko ja…

 

„Co to za mina, Żabo, co ci chodzi po główce?”

 

Nie powiem.

 

fanaberka : :
lut 20 2004 ptasi trójkąt
Komentarze: 16

Zlekceważyłam swoje sikorki, samczyk mnie olewał, śpiewał przepięknie, ale tylko dla niej.

Za to po pracy, w lesie za domem tropiłam dzięcioły. I wytropiłam: trzy na jednym całkowicie rozdziobanym drzewie!!! Mam za słaby obiektyw, żeby sfotografować rozbójników, muszą wystarczyć dowody rzeczowe.

Ps. Kruku!!! Jeśli wszyscy lekarze (zwłaszcza młode lekarki) są tak biegli w swoim fachu jak te dzięcioły, to ja idę do znachora!

 

fanaberka : :
lut 19 2004 Ciao
Komentarze: 15

Rozdeptane bajoro zwane moim miastem zaczęło wreszcie zamarzać.

 

Vivat Ciało! Szczerze mówiąc lubię swoje..I co z tego, że już trochę, jak by to ująć…. Hmmm hmmmm. Mam nadzieję, że w marcu mnie nie zawiedzie.

 

A dzisiaj, z najbardziej znienawidzonej przez tych wszystkich zespirytualizowanych gnostyków części mojego ciała (czyli z brzucha) dochodzą dźwięki w rodzaju: puk… plum… sz….. No tak, trzy pączki domagają się liczniejszego towarzystwa.

 

A za oknem sypialni para sikorek zasiedliła budkę lęgową.

 

 

fanaberka : :
lut 17 2004 rozmowa egzystencjalna
Komentarze: 16

Siedzimy sobie z Iwcią, ja dyktuję, Iwcia pisze, nie jest zadowolona, że Word poprawia Iwcia na Wicia. Wszystko jest OK., kawa w kubeczku, pranie w pralce, gary w zmywarce, odkurzacz zakurzony…

Nie ma o czym pisać.

 

Iwcia: dobrze, że nie ma o czym pisać, mniej elektronów jest zmuszanych do ciężkiej pracy. Paluszki mi się mniej męczą. Mamo czy warto wychodzić za mąż?

 

Ja:  Czy jest ktoś kto ci się oświadczył? Może coś przeoczyłam.

 

Iwcia: Tak. I pozostawił mnie w zawieszeniu. Czy warto?

 

Ja: Warto

 

Wicia: dlaczego?

 

Ja: to jest takie osiągnięcie jak matura lub cos w tym stylu. Raz zdasz i z głowy.

 

Wicia: rozumiem. A jak się nie uda, zawsze jest kolejne podejście.

 

 

fanaberka : :
lut 16 2004 tv znowu mnie zawiodła
Komentarze: 11

Trochę mnie rozweseliło minione komercyjne święto, dobrze jest się czasem powygłupiać.

 

Czekałam na telewizyjny serial o alkoholizmie, ale pierwszy odcinek mnie zawiódł. Rozczarował mnie lansowany tam wizerunek alkoholika: nieciekawy, bezrobotny, samotny facet bez rodziny…

 

Alkoholik jakiego ja znam, to wykształcony, nieźle zarabiający i funkcjonujący  przystojniaczek, posiadacz domu, żony i dzieci, jeden z tych co to nie za bardzo można na niego liczyć, za to wiele mu można wybaczyć, wiele pomóc zatuszować, załatać niedociągnięcia, dać kolejną szansę… W rodzinie takiego przystojniaczka uczuciem numer jeden jest strach, co się wydarzy, gdy pan i władca stanie w drzwiach, ale o tym się nie mówi, to takie tabu, martwa strefa, którą się omija.  Rodzina takiego gościa jest jak samotna wyspa na jakimś oceanie, odizolowana, niezrozumiana, fałszywie oceniana. Ludzie na tej wyspie milczą, bo specyficzny rodzaj zakłamania, w którym żyje alkoholik nie daje przystępu do wewnątrz ani słowom, ani faktom, a każda próba rozmowy o ważnych sprawach wywołuje atak agresji, walkę o prawo do picia.

 

Znam osobiście kilka takich osób. Dwie z nich od kilku lat są trzeźwe. Inni jakoś sobie radzą, lepiej lub gorzej, niektórzy pozornie całkiem nieźle. Dwóch facetów z najbliższej rodziny mojego męża nie dożyło naszego obecnego wieku, inni wydają się mieć końskie zdrowie…

 

Ale tu nasmarowałam! I aż mną trzęsło z napięcia. Chce mi się pogadać, ale nie mogę, nie umiem, nie mam siły…

 

Do jutra, mój blogu.

 

fanaberka : :
lut 15 2004 ale się wysiliłam
Komentarze: 8

Weselej być młodym niż starym – to SZ

 

Łatwiej być starym niż młodym – to ja

 

Żałuję, że SZ wyjeżdża do Belgii sprzątać cudze mieszkania. Wierzę, że nie może dłużej znieść obecności męża, a nie potrafi rozstać się z nim w inny sposób. A pamiętam ich jako nierozłączną parę: łączyła ich kasa, seks, walki z teściami i ze szkołami synów. Nie ma kasy, seksu, teściowie nie żyją, synowie zawiedli. Koniec kropka.

 

Co to za pomysł, żeby płatki róży malować brokatem – a to taka powalentynkowa refleksja egzystencjalna :-)

 

I wcale mi nie zależy, żeby było łatwo.

 

 

fanaberka : :
lut 14 2004 dinozaury
Komentarze: 6

Kto wymyślił te walentynki, za moich czasów nie było żadnych walentynek, (a dinozaury pożerały się nawzajem wśród drzewiastych paproci)….  Skoro są – niech sobie będą.

Szczerze mówiąc nie czuję się najlepiej, siedzi we mnie jakiś smutek, nie umiem go zwalczyć, może potrzebuję więcej czasu…

Chyba zaczęłam doceniać wartość poczucia humoru, a może raczej zrozumiałam, jak wielką wadą może być jego brak.

Spotkaliśmy w sklepie znajomych, kupowali winko na małżeńskie party, ostatnie, zanim dzieci wrócą z zimowiska. Ha ha, lubię, gdy Robal obdarza komplementami i „czaruje” moje koleżanki, oczki mu błyszczą, uśmieszek na ustach, twarz rozjaśniona, ruchy miękkie, kocur na polowaniu!

Teraz mój zadowolony z siebie kocur miesza mięso w rondlu, wkrótce uporamy się z obiadem, a przed nami leniwy dzień rodziców, którzy nic nie muszą, bo ich dzieci prawie wyfrunęły z gniazda.

A skoro już mamy te walentynki, to życzę Wam, Kobiety dużej dawki męskich ramion, bowiem udowodniono, że w skórze pod wpływem dotyku uwalnia się pewna substancja, która działa na mózg i od której można się podobno uzależnić. A Wam Mężczyźni życzę, żebyście nie żałowali swoim dziewczynom ciepłych gestów i innych czułości, bo wtedy się od was uzależnią i nie będą mogły bez was żyć.

 

                                                                             

 

fanaberka : :
lut 13 2004 sen antyerotyczny
Komentarze: 7

No dobrze, opiszę sobie ten sen, w końcu sporadycznie zdarza mi się pamiętać sny…

 

Stałam bez ruchu w korytarzu, obok mnie stała młodsza koleżanka z pracy – wiedziałam, że bacznie i krytycznie mnie obserwuje. Naprzeciwko, bardzo blisko, na wyciągnięcie ręki, stał Irek. Znamy się od lat, choć niezbyt dobrze, (może dlatego się lubimy). Nagle zauważyłam, że Irków jest dwóch, ten normalny, łysawy i przygarbiony stoi nieco na prawo, ten naprzeciwko jest młody, wyprostowany, ma gładko zaczesaną do przodu jasną, krótką grzywkę… Powiedziałam, że świetnie mu w tej fryzurze i wtedy objęliśmy się na chwilę, tak po przyjacielsku, z lekkim poklepywaniem ramion, tak jak to się czasem widzi na filmach. Poczułam dotyk jego policzka, a oddalając się jakoś przypadkowo otarłam o usta, potem odwróciłam się na pięcie i odeszłam. Czułam na plecach dziesiątki par oczu, oceniających, krytykujących, nieprzyjaznych. Czułam się okropnie, chciałam się zatrzymać i wytłumaczyć, że nie zrobiłam nic złego, ale nie mogłam, bo wciąż czułam na twarzy tamte usta.

 

I w głębi duszy wiem, że to nieprawda, że umiem się zwyczajnie przyjaźnić z facetem, bo gdzieś tam na końcu zawsze pojawia się jakaś forma erotyzmu (wcale nie seksu). Bardzo tego nie chcę, ale tak właśnie jest, taka jestem, tak mam. Brrrrr!!!

 

A dzisiaj piątek i trzynastego. Jutro walentynki. Uwaga niebezpieczeństwo!!!

 

A nad ogrodem krąży stado wron, a ja bardzo, bardzo żałuję, że to nie nietoperze ha ha ha!!!

 

fanaberka : :
lut 12 2004 pierścień
Komentarze: 11

Z okiem Piotrka dużo lepiej, obyło się bez lekarza.

Mateła od południa sprząta kuchnię i robi to bardzo porządnie, tylko okropnie powoli.

 

A my postanowiliśmy zobaczyć wreszcie jak pan Frodo ciska pierścień do krateru i jak znika całe zło tego świata, zanim film zniknie z ekranów. Nie było ciskania, nie obyło się bez ofiar, ale widzieliśmy na własne oczy, że pierścień trafił tam, gdzie jego miejsce.

Zachciało nam się magii i mocnych wrażeń, to dostaliśmy niezłą dawkę. Za dużo było brutalnej walki, okrutnej śmierci. Poza tym męstwo bohaterów, to nie jest to, co tak do końca do mnie trafia, nie umiem wejść w rolę, czuję opór. Myślę, że do mojej Mamy by trafiło, tylko ona z kolei nie przepadała za magią…

Były niezwykłe, zapierające dech w piesiach zdjęcia, jak widok elfów wędrujących leśnym traktem, czy wszystkie te wielkie zamki albo przestrzenie… Lubię tak otworzyć oczy i uszy i pozwolić, żeby obraz i dźwięk zrobiły mi z mózgiem co tam im się podoba. I oczywiście się popłakałam (no tak, królewski pocałunek :-)))  Jeszcze kilka lat temu wstydziłam się płakać w kinie, robiłam różne sztuczki, żeby tego uniknąć. Tak, ostatnio wiele się zmieniło…

 

Pałac im. Józefa Stalina schodzi na psy – w kinie zimno było jak w psiarni, dobrze, że na południowym seansie sala była pusta, mogliśmy spokojnie przytulić się do siebie i nakryć kurtkami.

 

I miło jest wrócić do ciepłego domu.

 

I chyba nadal jestem w jakimś szoku czy czymś takim, np. nie jestem w stanie odebrać poczty, a pewnie z samej scholandii przyszło już z trzysta maili. Nie będę się zmuszać, może jutro…

 

Iwcia zadzwoniła, że skończyła malować duży pokój :-)

 

Do jutra, mój blogu…

 

 

fanaberka : :
lut 11 2004 w domu
Komentarze: 6

Nie ma to jak podróż nocnym ekspresem: człowiek wsiada i po kilku chwilach budzi się w Warszawie. I nawet nie skradziono mi bagażu, to dobrze, żal by było kopy wiejskich jaj i torebki suszonych grzybów J.

 

No to poświęcę tu sobie trochę miejsca i czasu siedemnastowiecznej spolszczonej Szkotce Annie Henderson, która urodziła same córki, potem je osierociła, a zmarła w typowych dla swoich czasów okolicznościach, których jej nie zazdroszczę, ale i nie muszę obawiać, bo już od dawna mi nie grożą. Ile to już lat… bardzo, bardzo, bardzo, bardzo dużo. Ciekawe ile jeszcze musi upłynąć, żeby kurcze przeszło minęło.

 

Przytoczę tu jeszcze treść zgrabnego, gadatliwego wierszyka, który ktoś kiedyś pracowicię wyrył na nagrobku, a który dzisiaj stał się dla mnie źródłem powyższych domysłów: Czas płynie, zapomnę, zgubię kartkę, a tutaj sobie pobędzie przez jakiś czas.

 

PO OSTATNIEJ CORCE SWEY

W BOLACH DOKONALA

A NA WIECZA DO NIEBA

ROSKOSZ SIĘ DOSTALA

 

 

 

Zabawnie jest tak sobie pomyśleć, że ani Pani Anna, ani twórca jej nagrobka nie mogli przypuszczać, że w XXI wieku jakaś Fanaberka powspomina ich sobie w Internecie.

 

Małe dzieci mały kłopot…

Wiedziałam, że po moim wyjeździe Piotrek miał uraz oka, ale nie zdawałam sobie sprawy, że to takie poważne: minęło 9 dni a oko czerwone i opuchnięte, poza tym widzi jak przez mgłę. Jednym słowem jutro okulista. Na ostry dyżur jeździł z Iwcią, do poradni pójdzie z mamusią – prawdziwy mężczyzna J.

Mateła ma u nas niezłe długi i znowu potrzebuje kasy. Ustaliliśmy wczoraj, że zapłacę mu 50 złotych za posprzątanie kuchni (niewielka robota, 5 prawie pustych szafek).Bardzo się ucieszył! I co? Dzisiaj zadzwonił, że niestety nie może.

A Robala boli głowa. Kurcze, naprawdę, na serio zaczęłam się zastanawiać, czy nie ma to jakiegoś związku z lepieniem pierogów …

 

fanaberka : :
lut 09 2004 nie ma jak trzynastki
Komentarze: 11

A CHOLERA JASNA BY TO WSZYSTKO WZIĘŁA I SZLAG JASNY BY TO TRAFIŁ. Ja już mam po dziurki w nosie tych wszystkich zazdrości, zajazdów, potyczek, walk, wojen. Nienawidzę walki, zwłaszcza, że podejrzewam, że napastnik jest po prostu i zwyczajnie chory.

 

Rozumiem Twoje wzburzenie, bo je znam, jak długo można znosić niezrozumiałe ataki. Ja w pewnym momencie załamałam się i zwiałam, Ty podjąłeś obronę takimi metodami, jakie uznałeś za właściwe.

Klemensie, myślę, że nie potrzeba Ci żadnej obrony. Uważam, że jesteś na tym blogowisku jedną z najbardziej prawdomównych, wiarygodnych osób.

Podejrzewam, że w tej chwili oboje czujemy się bardzo niezręcznie. Myślę, że nasz prześladowca już osiągnął swój cel. Na przykład ja nie wiem, czy mogę wchodzić na blogi osób, które znam, lubię, interesują mnie, bo nie wiem, czy te osoby sobie tego życzą. Czuję się opluta, ubrudzona, poza tym mam świadomość, że ciągnie się za mną jakiś pomidor, czy inny pajac. Ale jednego jestem pewna, że to ja, nie on zdecyduje, jak długo będę prowadziła swojego bloga - tak postanowiłam.

Klemensie, a czy wiesz jak długo już się znamy? Poznaliśmy się TRZYNASTEGO W PIĄTEK!!! Nie wierzysz? Zajrzyj do swoich komentarzy z dnia 13 czerwca! Fakt, nie prowadziłam wtedy jeszcze bloga, ale już Cię miałam na podglądzie ha ha ha!!! A czy wiesz, Klemensie, że 13 marca minie od tej chwili dokładnie DZIEWIĘĆ MIESIĘCY!!! Ha ha ha!!! Jak nie wiesz co to za data, to zajrzyj do kalendarzyka.

I w ten oto sposób, na blogu, którego jeszcze tydzień temu się bałam, poprawiłam sobie humor, a Tobie, mam nadzieję, nie popsułam.

fanaberka : :
lut 09 2004 w podróży
Komentarze: 3

W ciągu ostatnich dni kilkakrotnie zmieniłam miejsce pobytu: krążę między Mazowszem południowym a wschodnim. Podobno jedno i drugie to taki trochę trzeci świat - nie szkodzi, ważne, żeby się nie zgubić. Komputery mają z tym problem, zamieniają literki w mojej ostatniej notce w kwadraciki i inne znaczki, aż strach się logować.

I kurcze prawie wcale nie śpię. Może pojutrze, we własnym łóżku...

Oglądam sobie zdjęcia w aparacie. Udała mi się pewna wycieczka, chciałam dotrzeć do tego miejsca i trafiłam. Wyróżniające się z otoczenia plamy zieleni - to mech porastający wgłębienia w płytach z szarego piaskowca i paradoksalnie ułatwiający odczytanie inskrypcji: pod gołym niebem zachowały się siedemnastowieczne nagrobki Szkotów z napisami w języku polskim ( bez polskich liter). Epitafia zaczynają się od liter D.O.M. Coś mi się tam kręci po głowie, że to skrót od Deo Optimo Maximo, dobrze by było zajrzeć do jakiejś literatury, ale raczej tego nie zrobię, nie chce mi się, a przecież nie muszę. Liczyła się chwila, gdy znalazłam tamte groby, biedziłam z napisami, działała wyobraźnia i może ta reklamowana adrenalina J )) Po powrocie do domu pewnie umieszczę jedną z fotek na blogu.

Blog Fanaberki... ostatnio smutne miejsce i jakieś obce, jakby zamierające, ale niech jeszcze pobędzie. Chyba nie jestem już tą osobą, która nadała sobie pseudonim Fanaberka. Bardzo chciałam spotkać się tu z ludźmi i tak się stało. Jestem trochę oszołomiona, zafascynowana, poobijana, zdołowana, zaskoczona, zdziwiona.... Zastanawiam się czy odczuwam jakiś żal... chyba nie. Skoro sama kieruję się tu przede wszystkim emocjami, trudno mi mieć do kogoś pretensję, że robi to samo. I popełniam błąd próbując znaleźć racjonalne wyjaśnienie - myślę, że ono nie istnieje.

fanaberka : :
lut 07 2004 wolność
Komentarze: 7

Tak, skorzystalam z tego rodzaju wolności, która pozwala wstać z lóżka, wsadzić do kieszeni kartę kredytową, ucalować bliskie osoby (żaluję, że nie wszystkie) i wsiąść do autobusu. Tydzień na wsi, dwa fajne zdjęcia... W plenerze wszystko bylo OK, przestrzeń, spokój. Po powrocie do domu wszystko się zmienialo, smutek, niepokój, tęsknota...

Z nogą Taty nie wszystko jest w porządku, oby się zagoila do wiosny, nie wyobrażam sobie Taty spędzającego czas przed telewizorem... Zadziwia mnie jego nieustająca pogoda ducha, optymizm. Przy nim jestem slaba... trochę jak Mama. To dziwne, ale podczas tego pobytu na wsi tylko kilka razy myślalam o Mamie i to wcale nie bylo bolesne. Czas - cudowny uzdrowiciel.

Wczoraj zrobililmy skok na siostrę, bylo wesolo! A ja bawię się w rannego ptaszka. Wokól mnie wszyscy  sobie pochrapują. źle spalam w nocy (jak zwykle poza domem) i odważylam się wreszcie zajrzeć do netu...

Podjąleś Klemensie próbę obrony... trudna sprawa. Ta królowa nie każe ścinać zbyt wykoko podniesionych glów: wiąże, knebluje i umieszcza w ciemnej piwnicy, a jedyne wyjście zalewa blotem. Zostaniesz w środku - zjedzą cię robaki (nie o wszystkich Ci wiadomo), spróbujesz się wydostać - wyjdziesz upaprany. A może się mylę...

A może czas się po prostu uśmiechnąć! Pewnie tego nie pamiętasz, ale jakiś czas temu sama osobiście nazwalam Cię siódmą malpą :-))) To byl dzień!!!

Przed wyjazdem próbowalam skontaktować się z adminką w sprawie zmiany nazwy bloga, nie udalo mi się, może lepiej... Za kilka dni wrócę do domu, wymienię obrazek w szablonie, odbiorę wreszcie pocztę, zajrzę do kilku osób, które są takie materialne, choćtrafily do mojej glowy za posrednictwem znaczków na monitorze...

Czas na kawę. Milego lykendu :-)))

fanaberka : :