Archiwum kwiecień 2004


kwi 30 2004 zanim ta strona się zamknie i zginie w archiwum...
Komentarze: 8

Miłe popołudnie w ogrodzie, sadzenie drzewek z Apollem, picie winka z Iwcią, jedzenie czekoladek orzechowych z Matełą, praca (raczej doradzanie:-) nad nowym stołem do altany z R. i sąsiadem…

 

Nie zrozumiałam w pracy kawału o transformacji ustrojowej, bo nie znałam symbolu euro. Nie byłam jedyna.

Kolega z pracy, który kiedyś dla żony porzucił seminarium i z którym się lubimy (nie wiem, czemu wydaje mi się, że jedno ma jakiś związek z drugim) krytykował Glempa za rzekome wzywanie do postu o chlebie i wodzie do zachodu słońca. Jego prounijne zapędy spotkały się z obojętnością, wzruszeniem ramion, wykrzywieniem ust…

 

Czuję się taka młoda, nie wierzę odbiciu w lustrze, trudno mi uwierzyć, że pamiętam te wszystkie pochody, akademie, czerwone flagi, sierpy i młoty, specyficzną stylistykę mediów, bombardowanie sprzecznymi informacjami…

 

Zaraz rozpalimy grila i chyba wcześniej pójdziemy spać, a jutro obudzę się przy boku Europejczyka :-))))))) 

 

fanaberka : :
kwi 29 2004 to ja czy nie ja
Komentarze: 11

Ciekawe, skąd mi się wzięła taka cienka skóra.

 

Ukorzeniły mi się ubiegłoroczne sadzonki iglaków, gdybym musiała kupić to, co dzisiaj zasadziłam, wydałabym niezłą kasę. Zmieniam ogród, likwiduję kwietniki, sieję trawę – jednym słowem poddaję się…

 

W pruderyjnej Scholandii konkurs poetycki :-))), organizator naciska na mój udział :-))). Nie ma sprawy, inspiracja jest, na znajomych blogach wiosenna twórczość w pełnym rozkwicie… Uwzględniłam w tym wierszu cały scholandzki establishment, nikogo nie oszczędzając. Ciekawe, co na to Armin Friederik Król.

 

Wiosna w Scholandii

 

fanaberie w Scholandii panoszą się wiosną

 

w każdym państwa zakątku słychać pieśń miłosną

 

w scholandzkim bajorze tkwi żaba na żabie

 

dwa srebrne okonie strudolfią się w stawie

 

sto komarów bez tchu i bez snu się arieli

 

jumperzą się żółwie w błotnistej kąpieli

 

dwa motyle się elfią w kwitnącym ogrodzie

 

scholandzkie pszczoły moniczą się w miodzie

 

trzmiel w lilii nektarze cały zatobiony

 

kalmusić się pragnie żubr oszołomiony

 

słowik stroi trele wśród płatków kariny

 

kaczki poszły się cnoblić w tatarak i trzciny

 

od alexandrzenia wychudły bociany

 

filipić się będzie puchacz zahukany

 

arminią się łosie w cienistej kotlinie

 

a świerszcz  mgłą zasnuty gra na catalinie

 

 

fanaberka : :
kwi 25 2004 zwykły cichy dzień i tylko włosy kleją...
Komentarze: 20

No, no Iwcia, nieźle, nieźle,  zebrać dane od 160 pacjentek i złożyć to sensownie do kupy to nie w kij dmuchał, i jeszcze wygrana w konkursie!

 

Dzwonił Tata, potrzebny jest mój podpis pod dokumentami w związku z jakąś unijną kasą (mamy z siostrami gospodarstwo rolne, jakieś łąki i las :-). No to jak to jest? My siostry świetnie potrafimy podpisywać się za Rodziców (nauka w liceum nie poszła w las), a Tata nie posiadł tej umiejętności?

 

Odnalazła się H. Mówi, że była cały czas, tylko uczelnia się rozwinęła i pracuje we wszystkie soboty i niedziele. I chce ujawnić przede mną swój super tajny związek, przedstawić nas sobie, to ważne, bo to jest ten facet, z którym już niedługo będzie chciała zajść w ciąże i urodzić dziecko i żebym potem powiedziała szczerze, co myślę …

 

Myślę, że H. ma 42 lata …

 

I że dziś, przy niedzieli, był pogrzeb Justyny, która skończyła 45… czemu szwagier nie zawiadomił nas o śmierci siostry… zresztą dla nas to i tak za daleko…

 

 

 

fanaberka : :
kwi 24 2004 uwolnić króliczka
Komentarze: 16

I pomyśleć, że od dziecka bałam się nietoperzy, że czerwone mordki, że wplątują się we włosy…

Ten nietoperz był piękny: wyjątkowo duży, cały brązowy, latał po pokoju Iwci bezszelestnie, wolno, z gracją, nie obijał się o ściany, omijał sprzęty… Oglądaliśmy z R. to widowisko bez tchu, trzymając się za ręce (serio), dopóki nie przysiadł na zasłonie. A potem otworzyliśmy drzwi, zgasiliśmy światło i po chwili zobaczyliśmy, jak bezkolizyjnie, bezgłośnie odpływa w zimną, wrogą noc.

A potem pod miękką kołdrą, objęci i przytuleni, opowiadaliśmy sobie jego piękno i nasz zachwyt, aż do zmęczenia i zaśnięcia.

 

R. zgubił ostatnią gumkę do włosów.

 

fanaberka : :
kwi 22 2004 żyją tylko w kwietniu, w maju będzie za...
Komentarze: 18

Oglądam to wszystko, bo wiem, że R. się stara: „za rynny w tamtym sklepie zapłaciłem stówę mniej”. Chyba nie obchodzi mnie mój nowy dach. Jak pomyślę, że tak niedawno potrafiłam nie spać dwie noce z rzędu, żeby wyrobić się z tapetowaniem zanim wyjadę na żagle, sufit bez plamki, każdy kawałek tapety starannie przycięty, naklejony, żeby było czysto, miło, kolorowo, przytulnie. A może po to, żeby tak się uwalić robotą, żeby nie starczyło siły na …

 

Miałam się dzisiaj odzwyczajać od netu.

 

Ciekawe, czy w łosiowym lesie rosną takie grzyby, te znalazłam w bobrowym.

 

 

fanaberka : :
kwi 20 2004 łosie i pchły
Komentarze: 20

Nie mam zdjęć łosi… nie z tym sprzętem i nie z tymi umiejętnościami J))). Sfotografowałam ich tropy, ale ta fotka jest zastrzeżona (ja się chyba zabiję:-))), pastwiska: zimowe (to te „strzyżone” sosenki) i wiosenne (kaczeńcowa łąka).

 

To nie jest taka łąka, jaką znam z dzieciństwa i za jaką tęsknię, z maczugowatymi wierzbami, mięsistymi storczykami i zielonymi, soczystymi, smacznymi pasikonikami. Łosiowa łąka jest ogromna, przesiąknięta wodą, niedostępna. Prócz łosi widziałam tam żurawie, stada batalionów, czajki, kruki, słyszałam bąka, wszystkie zwierzęta zachowywały dystans a ich głosy były odległe i jakieś niewyraźne, przytłumione. Dziki świat. Moje „ogrodowe” dzięcioły, kosy, grzywacze, sikorki, kręcące się wokół budek lęgowych, wydają mi się zdziadziałymi mieszczuchami, może jeszcze kapcie i telewizor?

 

 
Marne te fotki, ale było prawie ciemno.

Słoneczko sobie świeci, wybraliśmy się z R. i psem do weterynarza: Paskuda zachorowała na pchły. Potem lody w TEJ knajpce w parku… co tam park, gdy w lesie za domem dzieją się takie cuda…

 

fanaberka : :
kwi 18 2004 Nawiedzony król
Komentarze: 20

Wyjechałam w piękne miejsce. Nawiedziłam Króla Biebrzy.

-Wybacz Krzysiu spóźnienie…

-Spóźnienie? Czas nie istnieje.

Małomówny, uśmiechnięty, jakby onieśmielony, uwalnia drzwi z zardzewiałego skobla (jedyne widoczne zamknięcie). Zadziwiający ład w nieopisanie zagraconym domu…

-Jak mogę sprzedać te rzeźby, skoro autor nie żyje?

Czysty czerwony czajnik na kuchennym blacie świeci suchym dnem. Idziemy do studni po wodę.

Krowa podnosi łeb i przewraca oczami. Jest tłusta i cała czerwona, stara, polska rasa.

-Sam ją doisz?

-Jak to doisz! Doić ją? Matyldę?

Mijamy słomianą tarczę i oparty o deski łuk. Krótka instrukcja, celuję i wielka radość: trafiam w prawy brzeg tarczy. Krzysiek trafia po królewsku, w dziesiątkę. Hmmm, też mi coś! Stanowczo odmawiam próby z miotaczem oszczepów.

-Toaleta? Za tamtym szałasem znajdziesz wszystko, co potrzeba.

Było. I jeszcze rząd butelek z nagrzaną przez słońce, miłą dla rąk wodą.

Wielka psia awantura przy stercie drewna: nie wierzę własnym oczom, zaskroniec ugryzł psa!!!! Czytałam o czymś takim na znajomym blogu :-))

-Na którym bloku chcesz mnie opublikować? Masz swój blok? Aaaa w Internecie!!! No to możesz zrobić mi zdjęcie, jak siedzę na tronie!!!

-Krzysiu, bój się Boga, sam się strzygłeś?

Dotarliśmy wreszcie do studni, ale nie wiadomo, co stało się z wiadrem. Dajemy sobie spokój z wodą, niech będzie piwo. Ognisko wreszcie się rozpala (jakieś mokre to siano), nieszczęśnik na trzech łapkach i jego szczęśliwi, nie pogryzieni towarzysze pomagają mi uporać się z długą jak wąż kiełbasą.

Samotny bocian w gnieździe.

-Pani Bocianowa jeszcze nie doleciała?

-Nie ma Pani Bocianowej. Pojawiły się już cztery, ale wszystkie odfrunęły. To niedobre miejsce dla kobiet, nigdy żadna nie zabawiła tu dłużej niż dwa dni…

-Dwa dni… To jak to jest Królu z tym czasem: istnieje, czy nie?

Tak czy inaczej na mnie już czas… Jeszcze ciepłe oczy, ciepła dłoń… Może jeszcze kiedyś, kto wie…

A pół godziny później dwanaście (!!!!!!!) dorodnych łosi żarło kaczeńce na zalanej przez biebrzańską wodę łące, a moje nowe, nieprzemakalne buty nie miały żadnych szans.

 

 

 

Ps. Dziękuję, Wy wiecie za co.

 

fanaberka : :
kwi 15 2004 spadam
Komentarze: 21

Lato w ogrodzie – w domu zimno, drżę w kurtce. Już drugi raz w tym tygodniu schodzi mi skóra z zaślimaczonego nosa.

Pierwszy po zwolnieniu dzień pracy – zwyczajnie, miło, żadnych sensacji, koszmarne zmęczenie, miękkie nogi. Spotkałam oko w oko z dwieście osób, z co najmniej setką zamieniłam kilka zdań, nic z tego nie pamiętam, może tylko minkę Olki na schodach. I jeszcze sposób, w jaki Rudy machał mi ręką w korytarzu, ku uciesze swojej, mojej i gawiedzi…

Nie, nie chcę pisać o pracy, rozstroiła mnie ta karteczka, moja pozostałaby pusta!!! Byłam wtedy sama, (jestem tego pewna!!!), głupia osiemnastolatka z łąki w hałaśliwym, lodowatym akademiku, papierosy zamiast jedzenia, niemożność podniesienia się z łóżka, bezsenność, bolący ząb, gorączka, krzywe uśmiechy i ploty za plecami. Nie było cię przy mnie? OK., nie ma sprawy. Szkoda tylko, że nie było cię przy dziecku, którego nie ma!

Tak bardzo boli mnie głowa…

 

fanaberka : :
kwi 13 2004 czerwone grzyby
Komentarze: 27

Ominęłam je z niechęcią sądząc, że to odłamki kolorowego plastiku. To Iwcia je rozpoznała: „mamo zobacz!”

Podziwiałyśmy te dziwne, czerwone, wiosenne grzyby, zrobiłyśmy im zdjęcie… dwie kobiety w podmokłym, „malinowym” zagajniku, Iwcia – odważna, mężna wojowniczka, ja – zmęczona, wścibska baba… a gdzieś tam jeszcze między nami, (a może tylko we mnie) ta trzecia – co to weseli się z prawdy, nie myśli złego, nie unosi się gniewem, wszystko znosi, wszystko przetrwa, nigdy nie ginie…

fanaberka : :
kwi 07 2004 wyjeżdżam
Komentarze: 27

Znalazłam zdjęcie sprzed roku: te pisanki sama ufarbowałam i wyskrobałam nożem do obcinania grzybów, jeśli ktoś uważa, że brzydko, to niech sam spróbuje! A zawilce są chyba chronione…  

 

 

Pamiętam mocne, ciepłe, poranne słońce na świątecznym stole. I że to była Wielkanoc bez Mamy.

 

Tęsknię. Jutro wyjeżdżam.

 

NIECH SIĘ OBUDZI CO UŚPIONE, OŻYWI TO, CO MARTWE, WESOŁYCH ŚWIĄT :-)

 

fanaberka : :
kwi 07 2004 manewry
Komentarze: 4

Dzwonił dyrektor z zaproszeniem na „jajko” i z prośbą, żebym przyszła kilka minut wcześniej, chce się skonsultować w ważnej sprawie…

Ej Dyrektorze, Dyrektorze, domyślam się, o co chodzi, Góra naciska na zatrudnienie B, a Pan ma kilka podejrzeń i obaw? Dobrze by było podzielić się odpowiedzialnością? Nic z tego, szefie, tę decyzję podejmie Pan sam. A „jajko”? czemu nie…

 

Myślę o wyjeździe na święta i o tym, że dzieci pewnie nie chcą jechać, ale czują, że muszą… w moim życiu jest tyle niedomówień, przemilczeń, rozmydlenia…

 

fanaberka : :
kwi 06 2004 tolerancja
Komentarze: 11

Dziś na tapecie dezerterzy. Udało im się wymknąć z uprawionych, nawiezionych grządek, żyją gdzie chcą, nie zważając na trudy i niebezpieczeństwo rozdeptania. Ich życie, ich prawo. A na dowód, że moja tolerancja nie ma nic wspólnego z obojętnością, zrobiłam im zdjęcia.

 

 

Kolor wiodący: blue.

 

fanaberka : :
kwi 05 2004 może kiedyś
Komentarze: 12

Przypadek, zbieg okoliczności, właśnie dzisiaj rozmawialiśmy o tym miejscu, a zaraz potem spotkałam je pod sklepem: Anka z Kaśką niesioną na ramionach, bliźniaczki, policzyłam, że dziewiętnastolatki. Przyjechały tu ponad 10 lat temu, bo matka nie przeżyła libacji a ciotka nawet próbowała, ale nie zdołała poradzić sobie z własnymi problemami i na dokładkę z genetyczną chorobą Kaśki. Kiedyś z tą chorobą miało się szansę na 20 lat życia, niedawno odkryto nowe leki…

Pamiętam, że od początku do Anki należały wszystkie obowiązki pielęgnacyjne, jak np. codzienne odsysanie siostrze śluzu… pominę dalsze szczegóły.

Kaśka wygląda jak szkielet, porusza się jak manekin, od dawna sama nie wychodzi i prawdopodobnie do reszty ogłuchła, mocny, chrapliwy głos słyszała chyba cała ulica, z wielkim zaangażowaniem, podnieceniem opowiadała siostrze o jakimś chłopaku…

Pamiętam swoje 19 lat: wielka miłość –  co z tego że nieszczęśliwa, seks, wszystko takie silne, niezapomniane, kompletne wariactwo…

Szłam za dziewczynami i myślałam sobie, że pewnie Kaśka też by tak chciała: mieć chłopaka i się kochać, i mieć przed sobą długie, zdrowe życie.

 

Chyba za często użalam się nad sobą i ślimaczę, i rozmyślam nad krzywdami, które ktoś mi wyrządził a nie doceniam tych licznych łask, którymi Ktoś mnie obdarzył.

 

Chciałabym napisać tu jeszcze coś bardzo ważnego, ale chyba nie dzisiaj… może kiedyś… 

 

fanaberka : :
kwi 05 2004 tort
Komentarze: 14

Rano wizyta w przychodni. W gabinecie powitały mnie dwie panie: normalna lekarka i młoda lekarka. Zgodziłam się na eksperymenty, niech się dziewczyna uczy. I zauważyłam dużą różnicę pokoleniową w podejściu do pacjenta: podczas badania przez młodą lekarkę oczy ani razu nie wylazły mi na wierzch…

 

A dziś urodziny Apolla. Ciepły, słoneczny dzień. 21 lat temu, przez szybę w szpitalnym oknie obserwowałam padający śnieg. Zrobiliśmy z Matełą tort jogurtowy, wszystko tradycyjnymi metodami, mikser gdzieś przepadł (Iwcia?)

 

I Rozmowa z Kimś Nietuzinkowym. Przyszła Magda z rybką do akwarium :-))). Prezent urodzinowy?

 

Pa.

 

fanaberka : :
kwi 04 2004 normalka
Komentarze: 9

Zajrzałam do Harley i znajoma fala gęstej krwi przelała mi się przez serce… nie, nie wolno mi do tego wracać, dobrze, że mogę objąć R., wtulić głowę, wciągnąć zapach…

 

Martwię się o H. Telefony milczą, „abonent jest w tym momencie nieosiągalny”, ten moment trwa kilka tygodni, co się dzieje…

 

Radzę sobie, radzę sobie, świetnie sobie radzę.

 

Dzwoniła Teściowa z zaproszeniem, chce mi sprezentować jakiś ciuch, coś jasnego i ładnego :-))) Dzięki, Mamo, ale jeszcze nie dam rady, dopiero po świętach.

 

Dziękuję wszystkim, którzy podejrzewali mnie o trądzik. Ja podejrzewam, że to słońce nasiliło jakąś alergię, normalka, pomyśleć, że Niektórym cieknie z nosa… :-))))

 

fanaberka : :
kwi 03 2004 trzy kropki (ech, zamiast poprawić byka...
Komentarze: 13

Szorstka, czerwona nitka, która wczoraj niespodziewanie nabrała mocy i wypełzła mi z jakiegoś kłębka pamięci, dziś się wygładziła, wyblakła, zmiękła…

 

Na znajomych blogach wszystkie kolory tęczy, u mnie flauta.

 

Ogród wygląda jak wielki, paskudny chlew. Od wczoraj Paskuda dzieli swoje królestwo z Panią – w TAKIM słońcu czytam bez okularów!

Na obiad: niesłone ziemniaki, żylasta surówka i krusząca się ryba – dzieło Apolla i Mateły :-)

 

Wyskoczyły mi jakieś pryszcze…

 

fanaberka : :
kwi 01 2004 Stare dobre małżeństwo, primaaprilisowy...
Komentarze: 11

-sama?

-tak

-płakałaś?

-nie, robiłam baner

-nie powiesiłaś ręczników?

-zapomniałam, zostaw, jutro ponownie upiorę

-zjesz zupkę?

-tak, zagrzej

-nakarmisz rano psa?

-jasne

-telewizja czy śpimy?

-śpimy

-kto pierwszy do wanny?

-ty i pospiesz się

-ej żabo żabo

 

Pocałunek

 

Jeszcze tu posprzątam i dobranoc :-)

 

fanaberka : :
kwi 01 2004 jajka
Komentarze: 11

Wiosna przyszla! Pam pa ram pam pam pam, co to znaczy, nie wiem sam...

         O której wstają kury?.

-         O drugiej w nocy.

-         A o której odbieracie jajka?

-         Od szóstej. O szóstej zaczyna się praca.

-         To co kury robią między drugą, a szóstą?

-         Znoszą jaja.

Niektóre jaja mają po dwa żóltka.

Kury żyją okolo 70 tygodni, potem się je ubija.

 

 

Padam z nóg. I znów niepewność.

fanaberka : :