Wyjechałam w piękne miejsce. Nawiedziłam Króla Biebrzy.
-Wybacz Krzysiu spóźnienie…
-Spóźnienie? Czas nie istnieje.
Małomówny, uśmiechnięty, jakby onieśmielony, uwalnia drzwi z zardzewiałego skobla (jedyne widoczne zamknięcie). Zadziwiający ład w nieopisanie zagraconym domu…
-Jak mogę sprzedać te rzeźby, skoro autor nie żyje?
Czysty czerwony czajnik na kuchennym blacie świeci suchym dnem. Idziemy do studni po wodę.
Krowa podnosi łeb i przewraca oczami. Jest tłusta i cała czerwona, stara, polska rasa.
-Sam ją doisz?
-Jak to doisz! Doić ją? Matyldę?
Mijamy słomianą tarczę i oparty o deski łuk. Krótka instrukcja, celuję i wielka radość: trafiam w prawy brzeg tarczy. Krzysiek trafia po królewsku, w dziesiątkę. Hmmm, też mi coś! Stanowczo odmawiam próby z miotaczem oszczepów.
-Toaleta? Za tamtym szałasem znajdziesz wszystko, co potrzeba.
Było. I jeszcze rząd butelek z nagrzaną przez słońce, miłą dla rąk wodą.
Wielka psia awantura przy stercie drewna: nie wierzę własnym oczom, zaskroniec ugryzł psa!!!! Czytałam o czymś takim na znajomym blogu :-))
-Na którym bloku chcesz mnie opublikować? Masz swój blok? Aaaa w Internecie!!! No to możesz zrobić mi zdjęcie, jak siedzę na tronie!!!
-Krzysiu, bój się Boga, sam się strzygłeś?
Dotarliśmy wreszcie do studni, ale nie wiadomo, co stało się z wiadrem. Dajemy sobie spokój z wodą, niech będzie piwo. Ognisko wreszcie się rozpala (jakieś mokre to siano), nieszczęśnik na trzech łapkach i jego szczęśliwi, nie pogryzieni towarzysze pomagają mi uporać się z długą jak wąż kiełbasą.
Samotny bocian w gnieździe.
-Pani Bocianowa jeszcze nie doleciała?
-Nie ma Pani Bocianowej. Pojawiły się już cztery, ale wszystkie odfrunęły. To niedobre miejsce dla kobiet, nigdy żadna nie zabawiła tu dłużej niż dwa dni…
-Dwa dni… To jak to jest Królu z tym czasem: istnieje, czy nie?
Tak czy inaczej na mnie już czas… Jeszcze ciepłe oczy, ciepła dłoń… Może jeszcze kiedyś, kto wie…
A pół godziny później dwanaście (!!!!!!!) dorodnych łosi żarło kaczeńce na zalanej przez biebrzańską wodę łące, a moje nowe, nieprzemakalne buty nie miały żadnych szans.
Ps. Dziękuję, Wy wiecie za co.