łosie i pchły
Komentarze: 20
Nie mam zdjęć łosi… nie z tym sprzętem i nie z tymi umiejętnościami J))). Sfotografowałam ich tropy, ale ta fotka jest zastrzeżona (ja się chyba zabiję:-))), pastwiska: zimowe (to te „strzyżone” sosenki) i wiosenne (kaczeńcowa łąka).
To nie jest taka łąka, jaką znam z dzieciństwa i za jaką tęsknię, z maczugowatymi wierzbami, mięsistymi storczykami i zielonymi, soczystymi, smacznymi pasikonikami. Łosiowa łąka jest ogromna, przesiąknięta wodą, niedostępna. Prócz łosi widziałam tam żurawie, stada batalionów, czajki, kruki, słyszałam bąka, wszystkie zwierzęta zachowywały dystans a ich głosy były odległe i jakieś niewyraźne, przytłumione. Dziki świat. Moje „ogrodowe” dzięcioły, kosy, grzywacze, sikorki, kręcące się wokół budek lęgowych, wydają mi się zdziadziałymi mieszczuchami, może jeszcze kapcie i telewizor?
Marne te fotki, ale było prawie ciemno.
Słoneczko sobie świeci, wybraliśmy się z R. i psem do weterynarza: Paskuda zachorowała na pchły. Potem lody w TEJ knajpce w parku… co tam park, gdy w lesie za domem dzieją się takie cuda…
Dodaj komentarz