Archiwum kwiecień 2007


kwi 26 2007 o zielonych ludzikach
Komentarze: 3

Znaleziono kolejną kandydatkę na nową Ziemię. Kołysze jakimś białym karłem w gwiazdozbiorze Wagi.

 

Łatwo można wyobrazić sobie niebo, na którym czerwona tarcza słońca ma średnicę dziesięć razy większą od takiej, jaką znamy. Znacznie trudniej pojąć motywy i okoliczności decyzji, żeby porzucić znajome, młode Słońce i przenieść się pod jakieś obce, stare i wypalone. 

link

 

fanaberka : :
kwi 25 2007 my tu bylim
Komentarze: 9

Wczoraj.
No i kto rozpozna Fanaberkę? Najłatwiej po włosach i nosie (niestety ;)

fotka tutaj

Ps. Dla ułatwienia dodam, że pod wieszakiem.
Na razie.
:-D

fanaberka : :
kwi 24 2007 spoza
Komentarze: 1

Rozśpiewały się ptaki, a ciepły deszcz, który przedłuża życie moim tulipanom – pachnie chmurami.

 

 

 

Ryszard Kapuściński: „Ludzie wyciszeni wewnętrznie inaczej się zachowują. Inaczej się do nas zbliżają - nieśmiało, wyczekująco. Inaczej się uśmiechają - ostrożnie, łagodnie, ciepło. Wolą słuchać, niż mówić. I nawet kiedy są blisko nas, mamy wrażenie, że stoją na uboczu, pogrążeni w sobie, skupieni i uważni, aby ktoś nie uszkodził im tej niewidzialnej powłoki, która otacza ich zamknięte, niedostępne wnętrze.”  

 

fanaberka : :
kwi 22 2007 wskaż trzy różnice
Komentarze: 5

Ps. Przetrząsamy z Popielatką stare dokumenty rodzinne. Działo się, działo :-))). Oj, niegrzeczna Mamusia, tylko czwórka i to dopiero przy drugim podejściu. A Tatuś dostał piątkę, w dodatku bez poprawki. No!

Może latem uda nam się odwiedzić kilka miejsc.

 

fanaberka : :
kwi 19 2007 niebieskie haiku
Komentarze: 9

na ścieżce jajko

w rozsypanych skorupkach

gęsty łyk żółtka

 

 

fanaberka : :
kwi 17 2007 słomka
Komentarze: 10

Uratowałam biedronkę. Krążyła na powierzchni zatoczki, porwana przez wir wielkości koła od dziecięcego roweru.

 

Pamiętam jak próbowałam ocalić szarą traszkę, znalezioną w kopcu z ziemniakami. Niosłam ją do sadzawki, troskliwie osłoniętą dłońmi, ja - bohaterka, gotowa na trud i szlachetna, ale traszka utonęła.

 

Wiele razy marzyłam, że bez wahania ratuję czyjeś życie. Pewnego dnia z niedowierzaniem odkryłam, że mogę je dać.

 

A dzisiaj udało mi się uratować biedronkę. To było proste – wystarczyło podać suche źdźbło.

 

 

fanaberka : :
kwi 16 2007 zielony wąż
Komentarze: 3

Duży jasny ptak niespodziewanie znalazł samiczkę. Para straciła czujność i trzepotała w konarach akacji - nieporadnie, rozpaczliwie i jakoś boleśnie. Pióra z piskiem pocierały o kolczaste gałęzie a ja się martwiłam o skrzydła.

 

Popołudnie spędziłam nad rzeką, samotnie, jeśli nie liczyć ptaków i zielonego, płochliwego węża, rozgrzanego słońcem i zwinnego, ale zagubionego w gęstych trawach. Mogłam bez trudu schwytać go i sfotografować, ale ja nie dotykam dzikich stworzeń.

 

Potem długo wisiałam z aparatem nad nartnikiem i po raz pierwszy od wielu miesięcy, na chwilę, poczułam się wolna od smutku. 

 

:-)

fanaberka : :
kwi 15 2007 notka różowa migdałkowa
Komentarze: 2
pokaż kwiatuszku

co tam chowasz w brzuszku

:-)

 

PS. Duży, jasny ptak nawoływał o świcie z wierzchołka klonu, dźwięcznie, niespokojnie, obco. Na żadnej z płyt nie mam podobnego nagrania. Widziałam go jeszcze dwukrotnie w pełnym słońcu – w milczeniu przecinał niebo nad ogrodem. Może nadal tu jest, na jednym z pobliskich drzew, może śpiewa tylko o świcie, ale jutro idziemy do pracy i nie ma szans na powtórkę porannych fanaberii w ogrodowym łóżku.

Dobranoc.

:-)

 

fanaberka : :
kwi 14 2007 Jasne stworzenia
Komentarze: 1

 

Maria Anto, autorka, zmarła we wtorek. Oglądam obraz a potem patrzę w okno, ale łuna nad Warszawą jest dzisiaj blada, niska, chłodna. Niebo jest za czyste, a powietrze za przejrzyste dla jasnych stworzeń. Krzew migdałka wyrósł i zakwitł, opalizuje w świetle lampy, tandetnie różowy jak nasza sypialnia. Nic się w niej nie zmieniało przez wszystkie te lata, prócz nas.

 

fanaberka : :
kwi 13 2007 z ogródka [haiku]
Komentarze: 6

ileż tu mięty

wiecznie zielone pędy

puszczają listki

 

:-)

fanaberka : :
kwi 12 2007 niech nam żyje i obrasta czy jakoś tak
Komentarze: 9

Sprawdzian klas szóstych. Zamiast tyrać pod tablicą do wpół do czwartej – leniłam się w komisji między ósmą a dziesiątą.

Nasi uczniowie piszą test w dużej sali gimnastycznej. Tym razem pilnowałam dziesięcioosobowej klasy w zaprzyjaźnionej podstawówce, więc miałam okazję przyjrzeć się z bliska pracy uczniów. Po modlitwie w korytarzu, pobłogosławione przez księdza, dzieci weszły do sali. Wydawały się rozproszone i spięte. Większość skończyła grubo przed czasem. Dziewczynka z lewej odliczyła i ponumerowała dziewięć linijek – wypracowanie miało zająć co najmniej połowę strony i dokładnie tyle zajęło. Chłopak ze środkowego rzędu, który chciał wyjść po piętnastu minutach, motywując to zmęczeniem, nawet nie podjął zadania. Wypracowanie chłopaka z prawej zajęło trzy i pół linijki. Dziewczynka z ostatniej ławki pomalowała czarnym flamastrem wszystkie paznokcie. Dziewczynka spod okna przepłakała egzamin, bo wpisała swój kod w miejsce kodu egzaminatora i na nic się nie zdały zapewnienia, że nic złego się nie stało i że ta pomyłka nie wpłynie na ocenę jej pracy.

Jeszcze nie znam wszystkich pytań, poznam je, jak zwykle, z gazety. Rzuciłam okiem na arkusze w trakcie naklejania kodów. Rozwiązanie zadania z przyrody wymagało znajomości stron świata i prostego planu. Od stopnia rozwiązania tego zadania przez uczniów naszej szkoły zależeć będzie ocena poziomu mojej pracy.

Budujące to, bardzo.

 

fanaberka : :
kwi 10 2007 Wieża
Komentarze: 11

Minęliśmy się w drzwiach kaplicy, z koszyczkami w rękach. Poznałam go natychmiast. „To Dzyndzel” – pomyślałam.

 

Nie spotkałam go od podstawówki a nawet w szkole nigdy nie widziałam dokładnie jego twarzy. Pamiętam, że siedzieli z Heńkiem w ostatnich ławkach, obcy i odlegli, zawsze za moimi plecami. Mieszkali w różnych wsiach, więc byli wrogami.

 

Zawstydziłam się, gdy Pani od prac ręcznych wysłała mnie w czasie lekcji z Heńkiem na górki. Rosła tam wierzba-kotka, stara, słaba i połamana przez dzieciaki, które przychodziły tu rwać bazie do wielkanocnych bukietów. Pani była młoda, beztroska i nie mogła wiedzieć jak płakałam, maszerując przodem, bez oglądania się za siebie, mocząc buty w rowie melioracyjnym, obrośniętym wierzbami i za szerokim, żeby go przeskoczyć, ani później gdy grzęzłam po kostki na rozmiękłych pastwiskach, grodzonych palikami i kolczastym drutem.

 

U stóp pierwszej wydmy dołączył do nas Dzyndzel. Coś wrzeszczał, śmiał się, popychał, pokazywał obraźliwe gesty. Przeprawiliśmy się w trójkę przez pierwsze wzniesienie i nagle zapomnieliśmy o kłótniach i baziach. Na szczycie środkowej góry stała tajemnicza wieża – wysoka, niedostępna, pachnąca świeżym, okorowanym drewnem.  „Skąd się tu wzięła?” – pytaliśmy zdziwieni. Dzyndzel zwinnie jak kot wdrapał się na najniższy podest, a stamtąd po cienkich szczeblach na sam czubek, pod niebo.

- Złaź natychmiast – wrzeszczałam – nienawidzę cię, nienawidzę.

- To ja cię nienawidzę – krzyczał, pluł na mnie z góry, palił papierosa, dmuchał dymem i zrzucał podpalone zapałki.

 

Wierzyłam mu. Nie mógł mi przecież wybaczyć żółtaczki, bo to przeze mnie pielęgniarka przyjechała do szkoły, spuszczała chłopakom spodnie do kolan i na oczach dziewczyn szczepiła w pośladki. Dzyndzel nie zasłonił w porę tego co należało, by uniknąć ksywy.

 

Potem była majówka i szkolna zabawa. Miejscowy muzykant grał na akordeonie, a Heniek i Dzyndzel na zmianę prosili mnie do tańca, przestrzegając kolejki. Miałam wtedy okazję, żeby przyjrzeć się ich twarzom, lecz ja chyba od zawsze byłam dalekowidzem.

 

Heniek przysyłał mi kartki na imieniny aż do drugiego roku seminarium, kiedy to w czasie majówkowej imprezy utopił się po pijaku w pałacowym stawie. Dzyndzel został na gospodarstwie. Wziął ślub tego samego dnia co ja, na wcześniejszej mszy, w tym samym kościele. Minęliśmy się w kościelnej bramie. Słyszałam potem o chorobie żony i siódemce dzieci, które pokończyły studia, bądź nadal studiują i – jak powiadają – wyszły na ludzi.

 

 

fanaberka : :
kwi 05 2007 papa
Komentarze: 14

Za chwilę wyjeżdżam. Spędzę te dni jak zwykle – z całą Rodziną.

 

Życzę Wam wszystkim, Mili Goście, którzy tu jeszcze zaglądacie, którzy odeszliście albo powoli odchodzicie, dobrych, radosnych, spokojnych Świąt.

 

Bożenka Fanaberka Fanny Fan

:-)

 

fanaberka : :
kwi 04 2007 ze ścieżki
Komentarze: 1

Siedziałam na pniu i patrzyłam na ścieżkę.

Nie było tam nikogo poza młodym mężczyzną w granatowym płaszczu do kolan. Stał nieruchomo, twarzą do rzeki, pośród kwitnących drzew i ptaków pochłoniętych życiem, i czytał w skupieniu. Okładka i papier zdradzały modlitewnik.

Był tak zupełnie sam. Widać było poruszające się wargi. Nie słyszałam głosu.

 

fanaberka : :
kwi 02 2007 Dzie Wuszka: "Dupaczmiela"
Komentarze: 21

o tak jestem i snem i śnię ła! godnie w twojej trawie
choć kolczasta z Ciebie fanaberia  kwiczę
jak miodunka ćma kiedy ją trzmiel za ...la la la
choć powinien koniczyn kwiat jak to ma w zwyczaju
łaskawie gladzić cierpliwie jak kamień
w gąszcz szu. nagą sza

(z cyklu: znalezione w komentarzach:)))


foto: Fanaberka :-)))))))

Ps. Sakamo, co z enterami w komentarzach??

fanaberka : :
kwi 01 2007 Wiosna
Komentarze: 10

 

 

Wiosna. Ledwie przyszła a już

zachód. Małe słońce, które widziało już wszystko

zsuwa się po gałęziach i pije z zielonej rzeki.

Macki przytulii przygarniają ciężką ziemię.

Liany się kołyszą nad wąskimi ścieżkami.

Tłuste trzmiele zasypiają cicho

w kwiatach miodunki. Szczęśliwe słowiki

tracą czujność. Nocne zwierzęta wychodzą z nor.

 

Być może jesteś snem łagodnym i dobrym.

Obejmij mnie. Przytul. Przytul nago. Teraz.

 

fanaberka : :