Komentarze: 11
Przed chwilą dowiedziałam się o Katowicach.
Wystawiłam rękę przez okno z sypialni i zrobiłam zdjęcie, pierwsze od wielu dni.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 |
02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 |
09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 |
16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 |
23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 |
30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
Przed chwilą dowiedziałam się o Katowicach.
Wystawiłam rękę przez okno z sypialni i zrobiłam zdjęcie, pierwsze od wielu dni.
Rzeka zamarzła, ale na zakrętach tafla się nachyla i uwalnia płaskie strużki.
Wędrowałam środkiem, tylko na chwilę usunęłam się pod drzewa, by przepuścić parę młodych ludzi na biegówkach. On – chyba trener - sunął lekko, miękko, bez wysiłku. Ona za nim – w żółtym kostiumie, kanciasta i zmęczona. Zniknęli mi z oczu, ale za kolejnym zakrętem zobaczyłam olbrzymi napis na śniegu:
„JESTEŚ KURWĄ
NIE SZANUJESZ WYROBIONEJ DROGI NART KURWO”
Stałam na ich śladach: dwóch rynnach w miękkim śniegu, gładkich przede mną, a rozdeptanych za plecami. Być może wiadomość skierowana była do mnie. Minęli mnie na wyciągnięcie ręki, mogli powiedzieć.
Nic to. Na pocieszenie cytat/autentyk z przygotowań do zlotu w Krakowie:
barman 1: a będziecie czytać wiersze? ...albo jakieś inne performensy?
poeta: nie wiem, nie sądzę...
barman 2: jasne! poczekaj aż popiją"
:]
eh... liczą na nas;)
Ciekawa jestem tych performensów :-D
„Widziałam tu kilka czarnych dzięciołów”, mówię do Aśki – tej, która przytula się do drzew, ale ona nie wierzy, ze tu żyją dzięcioły. Ma mi za złe, że uparcie nie dotykam pni, że trzymam dystans, bez szans na prawdziwe poznanie.
Lubię drewno, znam zapach i fakturę szczap rąbanych siekierą, i palonych pod kuchnią w kafle, blat i fajery. Dotykam kory, gdy wciskam łodygi bluszczu w szczeliny, albo plecami, gdy jest ciepło i siadam sobie pod drzewem. Nie chcę tak jak ona: całym ciałem i ustami, tak mogę, ale do kota, krowy, czy psa. I rzecz jasna człowieka, (ale tylko czasami).
Kiedy nam dzie wuszka
pokaże taniec brzuszka
Kiedy Fanaberka
miód-ust da do serka
Dnia: Wczoraj 00:02:31, napisał(a): jacek sojan
Ripostą ciętą chcę rzucić z ranka
a tu usta zajęte.
Czyżby zapiekanka?
Hmm… czuję miętę…
:-P
Dnia: Wczoraj 11:53:59, napisał(a): Fanaberka
Ach wy poeci,
każdy w gębie mocny,
każdy piórka złote z kapeluszem nosi.
W koncu się okaże,
że z nadejściem wiosny
żadna z tu obecnych was się nie doprosi.
To tylko ta zima
co tak mrozi suto
wiatrem serce pęta, lodem kuje ręce,
ona tu was trzyma
ciepłoty ułudą,
a jak spłyną sniegi, błysną pań kolanka,
już nas wirtualnych nie zechcecie więcej.
;P
Dnia: Dzisiaj 01:30:39, napisał(a): dzie wuszka
Nie żałujmy, dzie wuszko, mrozów i zamieci,
nie będziem się dopraszać, niech odfruną poeci.
Wietrzyk, co ich poniesie – z nas zsunie ciuszki,
chuchnie nam ciepłem na kolanka i brzuszki
i nie minie chwilka, a nad słowne igraszki
przedłożymy motylki i w gniazdkach ptaszki.
:-D
Dnia: Dzisiaj 11:53:59, napisał(a): Fanaberka
Ale i gęś z prowincji
ma zasady swoje
-niechaj poeci idą
na inne gdzieś woje.
;P
Dnia: 2006-01-22 21:19:42, napisał(a): dzie wuszka
HA! HA! Zalotnicy! I co z waszych swawoli??!!
Czy róg złoty, czy cętkowany bawoli,
dzie wuszka na rozgrzewkę
serwuje polewkę
(grzaniec we własnym zakresie - jak kto woli)
:-D
Dnia: 2006-01-23 08:20:16, napisał(a): Fanaberka
Pomyśliwszy małą chwilę,
powiem o tem tylko tyle:
Drogie Panie,
dam Wam lanie!
To poetów jest zbaczanie!
;P
Dnia: 2006-01-23 22:48:27, napisał(a): Roman Bezet
W kozi róg Waść się zapędził!
Oto męskie duszki:
Jęczą z zimna pod lodem
a pod spodem stroszą różki
(koni uszki?!)
Już nasze przesłanie po orgu niesie:
Mospanie,
jeśli nie inne woje i nie grzanie
niech róg huka po lesie!
(hmmm.... byle nie zbłądził...)
:-D
Dnia: 2006-01-24 11:44:57, napisał(a): Fanaberka
Fanaberko górą baby
przy nich każdy woj jest słaby ;)
Dnia: 2006-01-24 23:59:00, napisał(a): dzie wuszka
Niechaj patrzą zezem,
jak my - polonezem
do łóżka /tak we troje/,
sławne trzy opoje
śpiewający teraz -
kej sera-sera!
Ostatnio edytowany przez jacek sojan (Wczoraj 23:12:42)
Dnia: Wczoraj 23:10:53, napisał(a): jacek sojan
Ech, woje, woje...
I jakie te Wasze podboje?
Włażą we trzech pod łóżko
choć chcieliby z dzie wuszką,
a szczyt ich fanaberii
-to zjeść ser z placka w pizzerii.
:-DDD
Ostatnio edytowany przez Fanaberka (Dzisiaj 10:04:17)
Dnia: Dzisiaj 10:02:46, napisał(a): Fanaberka
Jeden z kosów jest mniejszy i inaczej układa skrzydło. Je żarłocznie i nie ucieka, jak inne, gdy Paskuda szturmuje altanę, i zazdrośnie kapie śliną po jabłkach i suszonych winogronach. Usuwa się pod pnącza i odwraca wzrok. Jest samicą. Jakimś cudem przeżyła odmienność, ale jej genom nie wróżę przetrwania.
Wpadła H. Nasze drogi się rozchodzą, ale powoli, bez trach.
Iwcia dba o Belindę, która wraca do zdrowia, przytula ją i głaszcze. A moje ręce - jak zwykle - w grubych rękawicach i, dla pewności, ukryte za plecami.
Panie Poeto! Dusza jest tajemna!
Śpi sobie taka w stogu, pożółkła, jesienna
i nawet chłop z cepem duszy nie poruszy,
a byle chrzęst słomki wzruszy duszy uszy
I nie zatrzymasz, gdy odleci hen na…
:-)
Stał w progu i pachniał słomą, prosty i promienny, w siwych loczkach spod czapki i z bacikiem w dłoni.
„Przypilnuj R., żeby naprawił budę”.
„On nie żyje”, powiedziałam. „Zginął zaraz po Tobie, wyrwał za suczką”.
„Pola są rdzawe”, szepnął w stronę okna, a ja nagle usiadłam, sama w pustej pościeli, przerażona, że nie ma ani Jego, ani R.
Zgaszone światła, cichy dom, pusty przedpokój, łazienka.
R. stał w oknie ciemnej kuchni patrząc na zbutwiałą budę.
„Jak nazywał się ten pies Dziadka, szczeniak naszej Azy?”- spytałam.
„Atos, był po Azie i wilczurze Marka”.
Dziadek, Marek, Atos, Aza.
To prawdziwa historia. Wydarzyła się kilka lat temu, ale czasem ją sobie opowiadamy, przy lampce, w ciepłym pokoju, wpatrując się w okno, tak jak dziś.
Zablokowali nam telefon, R. opłacił rachunek w pobliskim punkcie opłat, który pojawił się i zniknął, a pieniądze dotąd nie wpłynęły na konto tepsy. Pewnie jutro zapłacimy ponownie, tym razem za święty spokój, niewielka suma, pal sześć.
Prawdopodobnie już trwa operacja Belindy, żal nam kici, która płaci za bycie samicą.
Przespałam ostatnie dwie noce i dwa dni, ale to chyba nie deprecha, raczej spłacam kredyt.
A zasilacz od Internetu podobno zamarzł na strychu i z tej przyczyny restartuje się zaraz po tym, jak zaczyna pracować. Panie Piotrusiu Od Netu! Jeśli notka mi się nie wklei – odliczę to Panu od rachunku!
Próba zapisu: 3… 2… 1… 0…
Żyjemy w epoce tuż polodowcowej – zaledwie 12 tys. lat temu ostatni lądolód, brudny jak mamut od zmiażdżonych skał, spłynął tu ze Skandynawii na swoje zatracenie.
Wystygłe oceany odgrzewają się już w słońcu, zasięg ciepłych klimatów wędruje ku biegunom, i może nawet palmie na Rondzie de Gaulle’a odbije kiedyś pąk prawdziwych, żywych liści palmowych.
Ale to jeszcze nie dzisiejszej nocy.
Zimno, Brrrr.
Tu leży pani co 97 lat miała
jak trudno się wygrzebać za swojego ciała
"Elementarz Księdza Twardowskiego, dla najmłodszego, średniaka i starszego"
„Spójrz, ten piec nie wytwarza dwutlenku węgla, nie śmiej się, to prawda, tak tu napisane” – ucieszył się R. i pogrążył w świecie tabel, czujników, pokręteł, podajników.
Patrzę, jak się uśmiecha do zdjęć cudownego pieca, w którym atomy węgla i tlenu łącząc się w ogniu przestają istnieć, i który da nam jednocześnie gorące grzejniki i czyste niebo.
Nie wiem, czemu nadal nosi długie włosy. Są jasne i kręcą mu się lekko z tyłu, za uszami.
:-)
„Jeżeli ból jest niewielki, to nasz pacjent mówi, że zielony. Jak bólu nie czuje, to opisuje swój stan jako niebieski. Na oparzeniówce ból ma najczęściej kolor czarny.” – powiedział docent Puchała w dzisiejszym DF.
Porzuciłam tekst. Martwa wrona pod latarnią, która z odległości mojego okna wydaje się tylko grudką czarnej ziemi, jest wystarczającym dowodem na istnienie otchłani. Niebieski, gdy czasem się przydarzy, jest jak wolność, lekkość, lewitacja.
A jutro odwiedzę w Warszawie blogowego Kapciuszka :-)
Dobranoc :-)
"13.01 (piątek) - I jak tu nie wierzyć w pecha. Wczoraj w kilku okolicznych kamienicach (również w naszej) zgasło światło. (...)
Zabawa sięgnęła zenitu w momencie, kiedy część uczestników zabawy zaczęła wywoływać duchy. I zgadnijcie, kto się pojawił? Nasza rodaczka Fanaberia da Vinci w swych powłóczystych szatach i z pędzlem (do golenia?) w dłoni. Za nią przyszli jej wielbiciele z zaświatów. Zrobiło się gwarno i wesoło."
Ciekawe o co chodzi z tym pędzlem :-)))
wierszyk polemiczny z dedykacją ;)
niekiedy pozwalam sobie odlecieć
za daleko – za wysoko?
widzę wtedy twarz kobiety
a chwilę potem przesuwające się dzieła
malarskie atrybuty większej części ludzkości
wypełniające płótna Rubensa
a może bardziej postaci
pocięte przez Picassa na figury proste
lecz przestrzenne i pełne
znaczeń zapachu smaków
zastanawiam się jak gorzka musi być czekoladka
i słodkie Rafaello
oczywiście to nie wyczerpuje tematu
jednak szkoda czasu na dyskusje
za chwilę zgaśnie świeczka
jasne jest twoje ciało
jasne że jest i dusza
ale jak jej dotknąć?
co nie znaczy że resztę tak
od razu
Dnia: Dzisiaj 11:43:21, napisał(a): Roman Bezet
"za daleko – za wysoko?"
Zastanawiam się, kto właściwie wyznacza dozwolony pułap i horyzont. Może to my sami, wciśnięci w gorset systemu moralnego, niby uniwersalnego, a jednak zróżnicowanego, specyficznego dla każdego z nas, jak odciski palców. Może to tylko nasz mózg, zaprogramowany biologicznie i społecznie, trzyma nas w ryzach, na zasadzie prymitywnego systemu kar i nagród: przestrzegasz zasad - dostajesz satysfakcję, przekraczasz granicę - za karę cierpisz wstyd i moralnego kaca.
Kilka dni temu niepełnosprawna dziewczyna z Ogniska powiedziała: "Pragnę Miłości, a dostałam System Moralny". Celowo użyłam dużych liter. Może w pogoni za transcendencją uwikłaliśmy się w jakąś straszliwą pułapkę. Za słowem Miłość może kryć się i czekoladka i Rafaello. Tyle, że od czekoladek się tyje, a Rafaello… podobno istnieje, pewnie gdzieś tam jest, w ciemności jakiegoś muzealnego sejfu. System Moralny ma w pogardzie czekoladki, a Rafaella zastępuje opasłym albumem. Każdy może wziąć do ręki, przeczytać opisy, obejrzeć reprodukcje, schować pod poduszkę.
„jasne jest twoje ciało”.
Czasem myślę ;) jak jasne może wydawać się własne ciało, widziane oczami tej niepełnosprawnej dziewczyny, czy choćby starzejącej się gospodyni domowej. Czy nie dość ciemne, by z upływem czasu coraz bardziej rozpaczliwie odrzucać kolejne czekoladki i pragnąć się rozjaśniać bielą Rafaela, (który podobno jest, gdzieś w jakimś muzealnym sejfie), lub choć zasłonić opasłym tomem reprodukcji.
Coś napisałeś o świeczce. Ostatnio używam bezzapachowych :-)
Jesteś Poetą, Bezecie :-)
Fan.
Dnia: Dzisiaj 20:47:12, napisał(a): Fanaberka
[haiku na dzień powszedni i niedzielę]*
proso na wieczku
w chruście siwym o zmierzchu
trele morele
* Decyzja o dokarmianiu ptaków jest wiążąca. Pusty karmnik – to wyrok, niestety..
Po pracy przeczytałam Wiersz* i pomyślałam, że to typowo ludzkie i powszechne: nienasycona, transcendentna tęsknota za nieskończonym, nieogarnionym, niedościgłym. Przy braku czytelnego „drogowskazu”, czy pożądanej duchowej „oferty” łatwo można nas zwieść ku celom bliższym, bardziej namacalnym: ku ludziom, a nawet rzeczom. Nie nazwane, nie zaadresowane pragnienia metafizyczne mogą zostać zastąpione przez ludzkie miłości i miłostki, potrzeby fizyczne, w tym także supermarketową konsumpcję.
*Wiersz w budowie, nie mam zgody na publikację, a już nie mam czasu zapytać (ale wygrzeczniałam ;-).
Za chwilę wywiadówka, a konspekt zebrania w lesie. Uffff
Zaledwie kilka minut temu skończył się dzień, ważny dla Iwci, dla Szkoły, dla Ogniska, dla Nas i dla mnie. Do kręgu miłych zdarzeń dołączyła jedna niespodzianka: nie mogłam przewidzieć, że polubię Inspektora :-)
Komputer szumi sobie cicho. Za chwilę Was opuszczę, Siostry i Bracia w necie, dla papierowej ksiązki w szarej okładce.
Herbata, lampka, świeca.
Pachnie :-)
Przed rokiem opublikowałam na blogu historię Marianki.
Następnego dnia na jej konto wpłynęła rekordowo wysoka kwota, za którą nie mam śmiałości dziękować. Z radością informuję Państwa, że przeszczep się udał i Marianka walczy o zdrowie. Przebywa na stałe we wrocławskim szpitalu, dziś odwiedziła klinikę w Warszawie.
Marianka obejrzała w Internecie zdjęcia szopek, wykonanych przez szkolnych kolegów i zapragnęła dołączyć do ich grona. Przed godziną udało mi się spotkać z Marianką i spełnić jej życzenie. :-)
Wracaj do nas, Marianko :-)
Zimorodek nadleciał ścieżką. Zawisł mi przed twarzą, jak tłusta, pomarańczowa ważka, krzyczał wysoko i przenikliwie, trzepotał niewidzialnymi skrzydełkami. Wtedy pojawił się drugi i odfrunęły, niebieskie, w stronę kępy nadrzecznych zarośli.