Archiwum sierpień 2007


sie 28 2007 W mieście to jest życie klawe
Komentarze: 4
 

A Popielatka mnie ugościła, nie mogę powiedzieć, że nie...

 

łóżko

 

sie 27 2007 z puszczy
Komentarze: 5

Puszcza jest ciemna, grząska i wroga. Mieszkańcy walczą o pokarm i są pożerani niemal równocześnie. Tylko najstarsze wiązy mają dość siły oprzeć się grafiozie - grzybowej chorobie roznoszonej przez korniki.  Pasożyt wrasta w drewno. Wiązy się bronią, ale ich strategia jest śmiertelnie niebezpieczna dla nich samych. Lepka, grzybobójcza ciecz zatyka naczynia. Schną w letnim deszczu z braku wody.

 

trzysta metrów czy lat
kornik nie wie
w jakim zanurza się wiązie

 

Hm. Obiecałam Dzie Wuszce ucałować żubra, ale cóż - spotkałam jedynie bezdusznego byka, który dał się wypchać, a jego ciało straszy turystów w białowieskim muzeum.

:-)))

fanaberka : : hm  
sie 21 2007 bez tytułu
Komentarze: 3
 

Bezwietrznie, Wóz, czyste niebo, i świerszcze, a nad Warszawą żółte zygzaki błyskawic i chmury raz po raz podświetlane jasnym, zimnym płomieniem. Burza wydaje się potężna i groźna. Może się uda, może ominie moje miasto, mój ogród, mój

sie 20 2007 pestka
Komentarze: 0
 

Na rampie ogniki, zapach świec. Pewnego sierpniowego dnia, w dawnych barbarzyńskich czasach, kilka tysięcy mężczyzn - mieszkańców mojego miasta - upchano ciasno w bydlęcych wagonach.  Odjechali domyślając się, że do Treblinki. Także tego, że kobietom i dzieciom zaoszczędzono podróży.

Siedzę na brzegu i jem drobne, czerwone porzeczki wprost z krzaka, który zwiesza się nad nurtem. Słońce jeszcze nisko, odbija się w wodzie. Pajęcze sieci zroszone i puste. Moczą się w rzece - ostatnio wezbrała. Złamany liść pałki wodnej porusza się rytmicznie jak wiosło. Z oddali chór pogodnych, kobiecych głosów - pewnie Siostry nie zamknęły drzwi do kaplicy. Jakiś ptak gwiżdże z wierzchołka jesionu. Wiewiórka się rozpędza i pod moimi kolanami zakopuje jakąż pestkę. Dotyka mnie ogonkiem, kilka razy :-)

pająk

poetka 
sie 20 2007 haiku katastrofiku
Komentarze: 6
fanaberka : : sad  
sie 18 2007 bardziej Dirty
Komentarze: 0

(w czwartą rocznicę blogowania)
;-D

„Matka, chodź!! Mateła mówi, żebyś już tak nie siedziała nad tą wodą, bo jeszcze wiersz napiszesz.”

Dałam fotkę, ale wyświetla się jakoś dziwnie rozciągnięta, nie mogę se poradzić z wklejeniem.

Fanaberka na plaży

 

 

sie 16 2007 a tak poza tym to jestem całkiem normalna...
Komentarze: 2
widziałam Elvisa
sie 15 2007 nos jak haczyk
Komentarze: 0
 

Od rana słońce, wilgoć, mydlany zapach ogórecznika. Pajęcze sieci moczą się w rzece, odwłoki ważek ociekają rosą. Plaża jest wysoka, wzdęta, upstrzona białymi piórami, szczątkami ścięgien i kości. Wody ubywa, płycizny zmieniają się w wyspy . Wczorajsze zamki kruszą się i zapadają w piasek. Odcięte od wody, dotknięte upałem szczeżuje jeszcze żyją, zaciskają muszle tak mocno, jakby siłą mięśni dało się zatrzymać życie.

 

Pomyślałam o kawie, kiedy przyszli ludzie, rozłożyli koce, grille. Brodziłam w piasku i mulistej zupie, rozebrana do rosołu, rozgrzana,  jak wszyscy. A później zobaczyłam odciski swoich stóp. Obu.

 

odcisk

poetka 
sie 14 2007 haiku sierpienniku
Komentarze: 2
 

(nie inspiratiku!)

 

sierpień na scenie

a tu jesień w przebraniu

kawki nad rżyskiem

 

rżysko

sie 13 2007 pupa
Komentarze: 0

  *

(Witold Gombrowicz - Ferdydurke)

 

Byłem straszliwie zmęczony. O, byle tylko dostać się do Warszawy, uwolnić się od Zosi i zacząć żyć na nowo. Chciałem ją wyzyskać jedynie jako pretekst i pozór, aby ze względną dojrzałością oddalić się od kupy we dworze i dobrnąć do Warszawy, gdzie po pewnym czasie mógłbym już sam się urządzić. Ale póki co musiałem interesować się nią i w ogóle wieść tę rozmowę intymną dwojga ludzi, którzy znajdują w sobie rozkosz. A Zosia, jak się rzekło, ujęta moim uczuciem, coraz bardziej stawała się aktywna. A pupa, nieprawdopodobnie żarząca i wzbita na wysokość miliarda sześciennych kilometrów, pustoszyła dolinę świata. (...) Poza tym wysuwała i wystawiała te części ciała, które miała lepsze, gorsze chowała.

A ja musiałem patrzeć i spoglądać i udawać, że mię to bierze i brać to w sobie. A pupa strzelista i górna dominowała świat z bezbrzeżnych błękitów niebios i świetniała, jaśniała błyszczała i przypiekając, przypalając wysuszała trawy i zioła. A Zosia, ponieważ wiedziała że w miłości jest się szczęśliwym, była szczęśliwa i spozierała promiennym, jasnym wzrokiem i ja też musiałem spozierać.

fanaberka : : pupa  
sie 12 2007 papierówki
Komentarze: 2
 

Na madach wzdłuż wału - pachnąca rzeka chwastów. Płyną na wietrze żółtą falą i topią pola, miedze, zagony ziemniaków, rzędy porzeczek, sady. Stroszą się zaniedbane drzewa, strzeżone przez ostre zarośla i łopiany. I tak nikt tutaj nie przychodzi -  przymrozek ściął zawiązki owoców.

 

Nagle olcha, dwie wierzby i między nimi jabłoń. Przejrzałe papierówki rozkładają się w zielsku, a każda kusi: weź mnie, przecież można odkroić obite, wydłubać robaka i zjeść zdrowszą połowę.

 

Mały samolot bzyczy jak duży komar. Krąży tak nisko, że widzą kabinę pilota. Oddycham z ulgą, kiedy się oddala. Potem wracam do domu, zmęczona, niosąc kilka słodkich owoców, kilka rzepów, zapomnienie.

 

sie 11 2007 Harley
Komentarze: 4

Nie zapisują mi się komentarze u Ciebie. Piszę ten kod i piszę i gówno.

Napisałam Ci o wspomaganiu, kozetce i samotności. Właściwie nic odkrywczego.

 

 

sie 11 2007 odłamki
Komentarze: 1
 

Niebo w ciężkich chmurach. Szkoda - przed nami noce spadających gwiazd. Jakaś kometa się bawi w Królową Śniegu i zasypuje nas odłamkami lodu.

 

Pamiętam pogodny sierpień, kiedy je zobaczyłam. Zasypiałam w ogrodzie, kiedy spadła pierwsza, potem druga i nagle niebo wybuchło. Pamiętam, jak trzęsłam się w śpiworze, z oszołomienia.

Gwiazdy spadały przez kilka nocy. Wystarczyło wyjść przed dom - i były. Zdążyłam je jeszcze komuś pokazać. Nie wypowiedziałam życzenia.

 

sie 11 2007 zapach
Komentarze: 4

Patrick Süskind - Pachnidło

„Tak. Kiedy znajdą się we władzy tego zapachu, będą musieli go pokochać. Nie tylko uznać za swego, ale kochać go do szaleństwa. Będą gotowi do największych ofiar. Będą drżeć z zachwytu, będą krzyczeć, będą łkać z rozkoszy, nie wiedząc dlaczego. Będą padać na kolana, jak w kościele, w wystygłych strugach bożego kadzidła, na sam jego, Grenouille’a, zapach. Grenouille stanie się wszechmogącym bogiem zapachu. Tak jak był nim w swoich rojeniach, tylko że w rzeczywistym świecie, i dla rzeczywistych ludzi. I wiedział, że leży to w jego mocy.

Ludzie bowiem mogą zamykać oczy na wielkość, na grozę, na piękno. I mogą zamykać uszy na melodię albo bałamutne słowa. Ale nie mogą uciec przed zapachem.

Zapach bowiem jest bratem oddechu. Zapach wnika do ludzkiego wnętrza wraz z oddechem i ludzie nie mogą się przed nim obronić, jeżeli chcą żyć. I zapach idzie prosto do serc i tam w sposób kategoryczny rozstrzyga o skłonności lub pogardzie, odrazie lub ochocie, miłości lub nienawiści. Kto ma władzę nad zapachami, ten ma władzę nad sercami ludzi.”

sie 11 2007 aero
Komentarze: 2
 

Wieczór jest miękki, pachną różowe petunie. Woda się skrapla i kapie z ciężkich kwiatów. Gdzieś trwa jakaś burza, ale tutaj widać gwiazdy. Białe motyle wynurzają się z mroku i rozpuszczają w świetle latarni jak śnieg. Świat kurczy się do rzeczy delikatnych i znajomych: krzak porzeczki, trawa, konewka, stół. A przecież miasto jest obecne i groźne jak pociąg, który przejeżdża z łoskotem przez ciemny most.

Ćwiczyłam dzisiaj Dirty Dancing. To łatwiejsze niż myślałam.

sie 10 2007 ZBUDZISYN
Komentarze: 1

- Chodź, pokażę ci Moją Matkę Boską – mówi.

Skręcamy w piaszczystą drogę, a później na przykościelny parking, porośnięty bujną trawą i otoczony eklektyczną galerią rzeźb. Ich tworzywem są kamienie, cement i gipsowe figurki świętych, zużyte i niepotrzebne, usuwane w trakcie remontów z okolicznych kościołów.
- Ładna Matka Boska? – pyta.
Tak. Chyba znam tę figurkę. Tak.

Trzy potężne, granitowe głazy bronią wejścia do pobliskiej, przestronnej niecki, obrośniętej wierzbami. W XII wieku, podczas jednej z wypraw Jadźwingów, stał tu ołtarz polowy wojska polskiego, a w nim obraz Maryi. Z tego obrazu Matka Boska w cudowny sposób zbudziła znużonych rycerzy i ocaliła ich od niechybnej śmierci. Wkrótce zbudowano tu kościół, a obok wytrysnęło cudowne źródło.

Ktoś je otoczył betonową cembrowiną i nakrył żeliwną, dwuskrzydłową klapą. Obok stoi wiadro z kulką – i można by pomyśleć, że to zwyczajna, wiejska studnia, gdyby nie kamienna grota, ołtarz, kolejne figurki, spłowiały, przekrzywiony bukiecik sztucznych kwiatków i instrukcja:

Proszę nie wrzucać monet do źródełka.

I jeszcze jedna:

Zanim użyjesz wody zmów:
Ojcze nasz…
Zdrowaś Mario…
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu…


Ale ja nie mam przy sobie monet i nie mogę się modlić, tu i teraz, klepać słów Pacierza. Odchodzę jak niepyszna i grzeszę myślą, nie wiadomo dlaczego skracając nakazane modlitwy do trzech słów:
…bądź…
…pełna…
…teraz…


Po chwili wracam i przecieram oczy kilkoma kroplami, które ktoś zostawił na dnie emaliowanego kubka. I zanim zostawię za plecami trzy głazy, wierzbową nieckę i źródło zamienione w studnię, jeszcze powtarzam, jak mantrę, z której trudno się otrząsnąć:
…bądź…
…pełna…
…teraz…

poetka 
sie 10 2007 po [haiku]
Komentarze: 2

i już po burzy
na sznurach od bielizny
suszą się krople

ilustracja

 

sie 09 2007 z miasta
Komentarze: 8

 Miasto jeżyków. Otwiera się balkon i nie widać niczego prócz chmur i wielkich stad ptaków. Śmigają przed oknami o każdej porze, o świcie i późną nocą, a ich przenikliwe głosy są tutaj tak nieodłączne, jak u nas szczekanie psów czy cykanie świerszczy.
Najwyższe piętro. Wysoko. Nawet wieże Katedry wydają się niższe. Wielki ptak (może sowa) krążył między nimi na tle tarczy księżyca. Zrobiłam zdjęcie, złej jakości, ale historyczne. Pewnie je tu opublikuję po powrocie do domu (zapomniałam kabla!).

Popielatka codziennie wstaje o piątej i idzie zarabiać na nasze fanaberie. Oddaję się lekturze, dopóki nie wróci. Wczoraj – John Irwing i Świat według Garpa, dzisiaj Erle Gardner i Aksamitne Pazurki.

Mam straszny katar i chyba gorączkę. Gdyby udało się zasnąć i przespać najgorsze.

2007-07-27 12:56:31