Archiwum maj 2005


maj 31 2005 robak
Komentarze: 2

Doktor Robakożerca z DF epatuje czytelników opowieściami o kontrowersyjnej diecie i pewnie zarabia kasę, umożliwiającą mu konfrontacje wizji cudownego, dzikiego życia z rzeczywistością. Siadłam tu by opisać, jak to w dzieciństwie jadałam soczyste i słone polne koniki, ale ziemianka Doktora przypomniała mi Wielgatkę.

 

Wielgatka z konieczności, nie z wyboru mieszkała w lepiance na skraju wsi i bez względu na porę roku nie rozstawała się z waciakiem. Ponoć grzał ją zimą, a latem chronił przed upałem, a wśród wiejskich dzieciaków krążyły opowieści o jego niezwykłych właściwościach. Podobnie jak o tajemniczym, upośledzonym synu, który wyrósł po latach na człowieka wielkiej szlachetności, ale wtedy jeszcze wątpiono w jego istnienie, bo nikt go nie widywał, bo jak i gdzie, skoro nigdy nie pasał krów pod olszyną. Wielgatka nie miała krowy, ani konia, ani pola, na którym mógłby orać. Jarzębata kura z jednym czarnym kurczakiem, wyprowadzonym na drogę w upalne, niedzielne popołudnie wydała mi się wzruszającym uosobieniem jej ubóstwa. Dostrzegłam też inność kobiety, jej izolację, samotność i w swej dziecięcej naiwności, jednostronnie utożsamiłam się z nią.

 

Po naszym podwórzu kilka kwok prowadzało spore stada kurcząt. Złapałam małe, czarne pisklę, zawinęłam starannie w kraciastą chustkę do nosa i ruszyłam w stronę chałupy Wielgatki, snując fantazję na temat radości kury z drugiego dziecka, radości kurczęcia z siostry bliźniaczki, radości gospodyni z cudownego powiększenia jej dobytku. Ale najważniejsza, najbardziej pociągająca była fantazja, że kiedy kurczak urośnie i zacznie znosić olbrzymie jajka, Wielgatka rozwikła naszą tajemnicę, a wtedy mnie polubi i pomyśli sobie, że jestem dobra i mam dobre serce.

 

Zawiniątko było niewygodne, a droga wystarczająco daleka, by w jej połowie zawartość węzełka przestała się poruszać, zwiotczała i stała się straszna. Pamiętam chłód, a potem spokój i determinację, z którą przy użyciu złamanego patyka, w suchej, twardej, opornej ziemi wykopałam płytki dołek i pochowałam ptaszka pod krzyżem na skraju lasu. Nikt nie szukał kurczęcia, ani kraciastej chustki, mogłabym zapomnieć o całym wydarzeniu, gdyby nie krzyż, który się wyostrzył, uwidocznił, wyodrębnił.

 

Od kiedy mam aparat często go fotografuję, sama nie wiem, po co, mam już sporą kolekcję podobnych, nieciekawych zdjęć. I ujawniam tu, na blogu, kolejne swoje tajemnice, ulegając dziecięcej fantazji, że… nie wiem…

 

 

 

fanaberka : :
maj 29 2005 kto rano wstaje :-)
Komentarze: 22

Wieś. O świcie zbudziły mnie żurawie, więc wstałam z zamiarem sfotografowania kłębów pary nad żabią zupą gotującą się w sadzawce. Nagle, na zalanym rosą polu z owsem, doświadczyłam rzadkiego, spotykanego raczej w górach zjawiska Brockenu.

 

Aureolka nad moim cieniem świeciła minutę, może dwie. Widmo, mamidło, niespodziewane i ulotne. Może i źle wróży alpinistycznym zdobywcom, na mojej sielskiej równinie potraktowałam je jak prezent, może rekompensatę, że spotkanie pierwszego stopnia Fanaberki i Popielatki szybko przybrało postać chrapiącego piżam-party. (Miała być noc Walpurgii, a co najmniej mały sabacik, ale dysponując nowym Renault Clio Popielatki nie będziemy przecież latać po nocy na jakichś miotłach!!!! :-)))

 

Gościłam Tatę. Cieszy mnie jego forma :-)

 

 

fanaberka : :
maj 26 2005 ŻEBY NIE PRZESZŁO NIEZAUWAŻONE
Komentarze: 5

Z OKAZJI DNIA MATKI WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO ŻYCZY IWCIA :-)

fanaberka : :
maj 24 2005 rodzina wielopokoleniowa
Komentarze: 16

 

Blogowisko ruszyło, a tu długopis mi się wypisał.

 

fanaberka : :
maj 22 2005 Las jest pełen Śpiących Królewien
Komentarze: 6

Moja była przyjaciółka H. Brunetka, niczym Śnieżka. Ugryzła jabłko podane kiedyś przez zazdrosną o względy ojca, starzejącą się Królową, przespała ponad 20 lat i nadal śpi, śniąc bajki o Rycerzu, a ostatnio horrory z egzotycznym Potworem w roli męża. Chyba potrzebuje pomocy, ale ja jestem za cienka do roli Księcia, nie umiem z nią rozmawiać, nie mogę, nie jestem w stanie. Nie wiem jak daleko sama wyszłam na prostą, ile rzeczy umiem nazwać po imieniu, ani jak świadome i prawdziwe jest moje życie, ale jasno widzę oszustwo, w którym próbuje się chronić H., nie potrafię się przez nie przebić, ani spokojnie patrzeć, jak przełyka kolejne kęsy zatrutych jabłek.

 

Wkleję tu liany, nie sfotografowałam ich ani za górami, ani za lasami, ale tuż obok. Śnieżka, która przespała młodość w domku za gęstwiną, powoli przeciera oczy.

 

 

fanaberka : :
maj 17 2005 problemy z samookreśleniem
Komentarze: 15

Dziś były brawa, kilka razy w trakcie lekcji, a na koniec na stojąco po dzwonku na przerwę.

Piąta klasa. Szukaliśmy węgla na wykresie, pokazującym skład skorupy ziemskiej – nie było, zbyt śladowe ilości.

Narysowałam odcinek na całą długość trójskrzydłowej tablicy, symbolizujący 300 milionów lat, w którym to czasie pnie wymarłych, drzewiastych paproci poddawały się burzliwym dziejom skorupy ziemskiej, powoli zamieniając się w węgiel. A potem wrysowałam kilkucentymetrowy odcinek, symbolizujący sto tysięcy lat istnienia Homo sapiens, kiedy to nasz gatunek po wyjściu z Afryki rozlał się po całym Starym Świecie zdobywając, zagarniając, zawłaszczając. A potem zatemperowaliśmy kredę i najcieńszym jej czubkiem narysowałam kreseczkę, symbolizującą tych kilkaset lat, kiedy cały ten węgiel wydobyliśmy na powierzchnię i przepuściliśmy przez kominy. Puffff... nie ma. Z ropą i gazem ta sama historia. A potem wysypałam z siebie wszystkie te moje życiowe mądrości “na temat”, poparte przykładami i dowodami “na to”, jacy to jesteśmy cudowni, wielcy i wspaniali, wyróżnieni i upoważnieni, jak demonstrujemy tę naszą wyższość, jacy mądrzy w tym jesteśmy i refleksyjni, ile w nas szacunku dla przeszłości i troski o przyszłość, a po każdej kwestii były wspomniane wyżej brawa. Oni dla mnie, ja dla nich. I niech będzie, że się chwalę, ale to nie był pierwszy raz.

I już sama nie wiem, kim chcę zostać, gdy dorosnę: feministką, czy może ekologiem?

 

fanaberka : :
maj 16 2005 Myszkin, Iwan, Alaska, Mysia, Alien ,czyli...
Komentarze: 7

 

Tadeusz Konwicki we wczorajszej Świątecznej nazywa starość wstydliwym zajęciem, bo “jest się brzydkim, mniej sprawnym umysłowo, a jeszcze do tego bez przerwy ma się młodszym coś za złe”. Przestał pisać, fotografować się i bywać, chyba poczuł się wykluczony. Myślę, że czasami (nie zawsze!) wykluczenie nie pochodzi z zewnątrz, być może czasem rodzi się w nas samych, z bezradności wobec nieakceptowanych cech ciała, ducha, czy umysłu, bezsilności wobec niepożądanych, być może przerażających zmian.

Wywiad jest wymuszoną reklamą wznowienia “Kalendarza i klepsydry”, poszerzonego o te fragmenty, które mu kiedyś obcięto na Mysiej. Rzepa też tnie, dobrze, że są blogi :-)

Pamiętam, jak przed laty polubiłam Konwickiego za jego kota Iwana, który – używając podstępu i przemocy fizycznej – dostosował do swego widzimisię umeblowanie domu i zwyczaje domowników, wymusił na nich rezygnację z dawnych przyzwyczajeń i podróży. Zdaje się gdzieś później czytałam, że dożył sędziwego wieku i doświadczył błogosławieństwa eutanazji, jak kiedyś Diana, a teraz Myszkin.

Alaska nie zaznała starości, zapłaciła za wolność śmiercią w wypadku. Była kotem ogrodowym, miała białą sierść, złote oczy i cały zestaw tych kocich obcierań i mruczeń, dzięki którym kochaliśmy ją także za jej krnąbrność, bezczelność i upór w trzymaniu się wyłącznie kocich szlaków. Molestowała psychicznie Paskudę, śpiąc w jej budzie, jedząc z jej miski, tarzając się i prychając prowokująco pośrodku klombu z kwiatami (Paskuda nigdy by się nie ośmieliła).

Kicia Taty była kiedyś kociakiem ze złamaną łapką, dziś jest precyzyjna zarówno w łapaniu myszy, jak w przekazywaniu żądań dotyczących towarzystwa w łóżku czy wyjścia z wędką nad sadzawkę, ma swoje sposoby zarówno na chrapanie Pana (raczej Sługi :-) jak i zbyt długie milczenie.

Tata jest prawie w wieku Konwickiego, lubi się fotografować, czasem przyjmuje gości, nie krytykuje nowego dyrektora szkoły i nie zauważyłam, żeby miał mi coś za złe. Ciekawe ile w tym cięć.

A na zakończenie tej notki nie wiem o czym – Kicia i Mysz. Ta druga po eutanazji.

 

 

fanaberka : :
maj 15 2005 chamska notka
Komentarze: 21

Dunin czytam zawsze, Szczepkowską piąte przez dziesiąte, potem się jeżę i twardnieję, bo kiepsko trawię taką ilość słodyczy, czasami oblewającą zgniłego rodzynka, ale zazwyczaj zgadzam się z autorką, choć czasem odnoszę wrażenie, że się zatrzymuje w połowie toru.

Dziś pyta o molestowanie, gdzie się zaczyna, czy na pewno od dotyku, i czy pani z ręką w majtkach na bilbordzie na placu zabaw aby nie molestuje, czy nie robią tego przegięte panienki z okładek w kiosku z gumą do żucia.

Wszyscy wiedzą, że chodzi o kasę. Kogo obchodzi, że potem jakieś kobiety cierpią, że nie są długie, cienkie, nastoletnie. I że męscy fani komputerowo obrobionych ciał wpadają we własne sidła, bo marnie kręci kobieta odbiegająca wyglądem i zachowaniem od idealnego wzorca, a przecież chodzi o to, żeby kręciło.

Szczepkowska tym razem pomija dorosłych, pyta o dzieci, Ja też o nich myślę. Dzieci o zmanipulowanej świadomości, wypaczonej uczuciowości seksualnej, uważające porno-kulturę za absolutny standart nie wiedzą jak się zachowywać w prawdziwym świecie.

Dostałam to w mailu od uczennicy,  czwarta klasa podstawówki:

Ania: 08:36:43 nie dzwonic do mnie! Gruby: 08:37:48 to zajec Gruby: 08:37:58 chce cie wylizac Ania: 08:38:08 spadac Gruby: 08:38:23 zajec przyjdzie do ciebie na noc Ania: 08:38:30 yhy Gruby: 08:38:44 czyli zgadzasz sie Ania: 08:38:48 Czy naprawde kazdy chlopak to jakis Debil Gruby: 08:39:02 idziesz na ognisko Ania: 08:39:22 Jak idziecie to pozalujecie! Gruby: 08:39:27 bo zajec by chciel cos ci w lozku zrobic Gruby: 08:39:40 pyzol cie kocha Ania: 08:39:47 jasne Gruby: 08:39:57 naprawde Ania: 08:40:15 Czemu sa takie glupki w mojej klasie Gruby: 08:40:17 a kogo ulka kocha Ania 08:40:29 Gruby jak idziesz na ognisko to juz nie zyjesz Gruby: 08:40:38 zajec muwi ze jestes wspaniala do lizania Ania: 08:40:50 spadaj Ania: 08:40:56 cie Ania: 08:41:16 :@ Ania: 08:42:17 eh...

Rodzice powiadomieni. Właściwie to nie wiem, co powiedzieć, na czym ta moja interwencja miałaby polegać...


fanaberka : :
maj 11 2005 o odwadze (chyba)
Komentarze: 8

Zarys konkursowego folderu, reklamującego czarodziejski las omówiony, zdjęcia w zakładzie fotograficznym, zaraz pójdę spać :-)

Po raz drugi przeczytałam dziś w DF obszerny wywiad z pisarzem Martinem Pollackiem, synem esesmańskiego mordercy, który zdobył się na odwagę i zadał sobie trud wytropienia, i szczegółowego poznania wojennej, i okupacyjnej historii swego ojca.

Omijanie z lęku spraw bolesnych, trudnych, nie spowoduje, że one znikną, rozpłyną się. Kiedyś wydostaną się na powierzchnię, lśniące i bez śladów korozji, jak widelce ze stemplami “waffen SS”, sterczące z grządek idyllicznych austriackich ogródków, pieczołowicie uprawianych przez nazistowskich synów austriackich esesmanów.

Przyjrzenie się trudnym aspektom życia, pozwolenie sobie na poczucie do końca bolesnych uczuć, oddala lęk, a to, co chowamy przed samym sobą i całym światem, po ujawnieniu już nie wydaje się aż tak straszne. Przeciwnie, po zwycięskiej konfrontacji staje się źródłem mocy. Pojawia się nowe, nieznane uczucie własnego dużego potencjału.

Tylko piętnaście spokojnych postów na forum, żadnych śladów odrzucenia. Czytając wywiad nie czuję się sprowokowana, odnoszę wrażenie, że Pollack zmierzył się z całą prawdę, teraz odkrywa ją, niczego nie chowa, nie musi więc bronić swoich racji, udowadniać czegokolwiek, walczyć o własny wizerunk, wychodzić na swoje. Na tym poziomie przekazu staję się otwarta na wszystko: kontakt, wysłuchanie, przyjęcie, zrozumienie.

Prawda boli, ale wyzwoli :-)

 

fanaberka : :
maj 11 2005 grzeczne dzieci już dawno śpią :-)
Komentarze: 6

Minęła północ i nie tak dawno zakończył się mój dzień pracy. Pięć lekcji za pieniądze, reszta bo chciałam, a przecież mogę robić co chcę. :-)

Myślałam o Cioci, zawsze myślę o niej w maju. Przez piętnaście lat w jakimś sensie byłam jej więźniem, z upływem czasu coraz bardziej świadomie i dobrowolnie. Była sama, stara, mała i się bała, zrzędząc i pouczając próbowała coś dla nas znaczyć i zdobyć nasze serca. Mam po niej dom i ogród, a czasem mi się wydaje, że to za jej sprawą stałam się częścią tego rezerwatu. Nie buntuję się,  nawet nie wiem co straciłam, nigdy nie próbowałam latać, mam lęk wysokości.

Moi uczniowie najpierw się dziwili, że wszędzie widzę bajkowe krajobrazy, a w końcu postanowili nazwać nasz folder: “Baśniowy las”.

 

fanaberka : :
maj 10 2005 ogród mi zakwitł majowo :-)
Komentarze: 3

Gdzieś w zakamarkach zbiera się pyłek,
taki rodzaj lepkiego puchu, że tylko dmuchnąć
na nagą skórę i już jest. Hoduję ten puder
a mój lepszy prawy profil rozchyla nozdrza
i znowu mamy brzęczące dni. Kiedyś chciałam
być dwupylna i zobacz – nic mnie nie ubyło.
Tamta dieta, język w miodzie – nauczył
nas wszystkich smaku. Jaki pylnik, taki
fluid. Zaczęliśmy sobą pachnieć.
To co powstało, raczkuje śmiesznie środkiem
drogi i grucha do ucha w swoim imieniu.
Szuru buru, człap człap. Przychodzisz, dochodzę.

:-)

 

fanaberka : :
maj 07 2005 zając Benek
Komentarze: 16

Nietypowy wieczór: czuję w sobie kiełbaskę, pierś z grilla , dwa piwa i strzępy opowieści o Niej, “uwięzionej” w rodzinnym gnieździe i o Nim, tkwiącym na obczyźnie, gdzie praca, dobrobyt, ale i tajemnica.

Usłyszałam też historię o moim pobycie na wakacjach z Benkiem, tak prawdopodobnie utkaną, że chyba sama bym w nią uwierzyła, gdyby nie stuprocentowa pewność, że nie znam tego Benka i od lat nie wyjeżdżałam na żadne wakacje. Owszem, Apollo był partnerem studniówkowym córki Benka, ale rodziców nie poznałam :-)

Pogoda sprzyja turystycznym fanaberiom, ale zające, przesypiające dzień pod jałowcami, narażone są na poważny stres. Nic im nie grozi, niech się cieszą, że to nie Paskuda!

 

fanaberka : :
maj 07 2005 Panta rei czyli mój głos w dyskusji, czyli...
Komentarze: 12

"Po co im wbijać wszystkie litery
Skoro do szczęścia wystarczą im cztery"

Potop, przepływ, zalew. Jesteśmy jak gąbki, przez które przelewają się informacje, to, co jest w środku ciągle się zmienia. Znajomość i rozumienie podstawowych pojęć, symboli jest niezbędne, żeby się porozumieć, ale zatykanie porów nie interesującymi nazwami, terminami, jest nieprzyjemne i zaburza ten przepływ. Jaką wartość ma encyklopedyczna wiedza, która nie zmusza do refleksji? Samodzielne myślenie sprawia przyjemność, a ludzie, którzy przepuścili przez siebie wystarczającą ilość rozproszonych informacji intuicyjnie wyczuwają, jakiej wiedzy im trzeba, żeby móc pomyśleć. Są zmotywowani do jej poszukiwania, a ich edukacja staje się bezbolesna i pernamentna.

Myślę, że nasz system edukacyjny hołubi informację i encyklopedyczną wiedzę, bo ich przyswojenie bardzo łatwo jest sprawdzić i ocenić.

Ale mądrość to coś więcej, nie ma jej w książkach, ale w nas. To krytyczny stosunek do posiadanej wiedzy, refleksyjność, użycie jej w praktyce, zdolność do zadawania pytań, a nie udzielania odpowiedzi, to...

 

fanaberka : :
maj 05 2005 rezerwat dzikich stworzeń
Komentarze: 20

Znaleźliśmy duże ilości sowich wypluwek (placuszków z kosteczek i mysiego futra), ale nie widzieliśmy oprawców, sowy latają bezszelestnie i unikają kąpieli. W wieczornym deszczu rezerwat cichnie i zaczyna pachnieć bobrami. Ścięły drzewo, które kładło się na ścieżkę i zrywało Robalowi gumkę z kitki. Światełko na zdjęciu to okna domu Śnieżki, a może Iwci, stoi na wysokiej skarpie nad rzeką.

Wstałam przed godziną. Czeka mnie zwykła praca i wieczór przy kompie.

-Dzień dobry panie dyrektorze, czy pracował pan nad naszą prezentacją?
-Tak, obejrzałem, ładna ;-)

fanaberka : :
maj 03 2005 Ty mi się tu nie śmiej, Andy, bo ja naprawdę...
Komentarze: 18

To nie była notka przeciw antykoncepcji, nie przeszkadza mi widok tych plastrów, a dziewczyny, które się z nimi obnoszą wydają mi się bliskie, choćby z racji odwagi, normalnego w ich wieku buntu i bezczelności w stawianiu na swoim.

Uważam antykoncepcję, czy terapię hormonalną za duże osiągnięcie w kierunku poprawy jakości życia wielu kobiet, za duży sukces naukowy placówek badawczych, za ogromny sukces ekonomiczny firm farmaceutycznych...

Z tą antykoncepcją, nie wszystko jest jednak w porządku, ona mocno wali w kobiety, naszą płodność traktuje jak wroga, którego trzeba zniszczyć nie licząc się z kosztami. Co czytam w komentarzach? Młoda kobieta cierpi stres z powodu rozregulowanego organizmu po odstawieniu pigułek, siedemnastolatka głęboko zaburza swoją fizjologię i zabija płodność, zanim zdąży ją poznać i w pełni poczuć się kobietą. Dla seksu? Tego filmowego? Dla orgazmu? Tego udawanego? Mężczyzna niczego nie zaburza i niczego nie zabija, kipi hormonami, to on (a nie kobieta) kilka razy na godzinę myśli o seksie, a dla swej męskości szuka potwierdzenia. Nie ma antykoncepcji niszczącej męską płodność i się na nią nie zanosi, firmy farmaceutyczne nie zainwestują w kosztowne badania bez gwarancji zysku. Kupilibyście takie pigułki, panowie? Są jacyś chętni?

W poprzedniej notce wspomniałam swój feministyczny bunt: zachowałam płodność i przestałam cokolwiek udawać. Nie wiem, czy jestem zimna czy gorąca, w moim życiu była wierność i zdrada, celibat i seksualne maratony, z orgazmem i bez :-) Wymagania mojego biologicznego rytmu były respektowane nawet w okresach silnej alkoholizacji mena. Poczułam się bezpiecznie i przestałam zachodzić w ciążę, zaczęłam stawiać warunki, a w naszym związku zaczęło się rozwijać coś na kształt godności.

Napisałam o sobie, jestem daleka od dawania recept.

Czas zrobił swoje z naszą urodą, a jednak nie potrzebujemy viagry :-). Chciałam opisać las o świcie, roziskrzoną mgiełkę w krótkiej chwili między deszczem a kolejną czarną chmurą, i poroniony pomysł Robala, żeby rozbić namiot w rezerwacie, dziesięć minut drogi od domu, ale zajrzałam w komenty i znów mi wyszła notka o seksie.

Fanaberka ;-)

 

fanaberka : :
maj 01 2005 notka zboczona feministyczna
Komentarze: 13

Może i babcia, ale za to jaka!!!! I jak to nie może być Mira Kubasińska, skoro jest!!!! :-)))))))

Miałam kiedyś ich płytę, brzmieli inaczej niż konkurencja, wydawało mi się, że nowocześniej, jakoś tak gitarowo-harmonijkowo, z siłą i ekspresją trochę za dużą, jak na mój ówczesny, zaściankowy brak odporności na mocne dźwięki.

Mira pozowała mi do zdjęcia, ale zrobiła brzydką minę, więc zostawię je dla siebie, a przed wiarkami i niedowiarkami pochwalę się autografem, jeszcze ciepły, śmiałyśmy się do siebie, gdy mi go dawała, byłam jedyną chętną.

Za to Patrycja Markowska szafowała autografami, nie wzbraniała się przed śpiewniem na żywo, okazywała sympatię swojemu gitarzyście i zadowolonej publiczności, i obnosiła z plastrem (prawdopodobnie antykoncepcyjnym), otoczonym czerwoną aureolą uczulenia, dokładnie pośrodku opalonego, odkrytego brzucha.

W takich plastrach, noszonych przez dziewczyny w widocznych miejscach widzę przejaw feministycznego buntu, który kiedyś mnie ominął – prawdopodobnie zbyt wcześnie zostałam inkubatorem. Mój bunt szybko przybrał inną formę: braku zgody na bycie namiastką gumowej lalki, pozbawionej najważniejszego atrybutu mojej kobiecości - płodności, dla nieograniczonej dostępności i wygody szowinistycznego męskiego świata, chlubiącego się swoją męską płcią i płodnością ;-). Nie łykałam pigułek, poznałam swoją fizjologię, bardzo wyraźne objawy owulacji i cieszyłam się swoją płcią za cenę ograniczonej dostępności. To nie była wygórowana cena, powstrzymywanie się od seksu bywa baaaaardzo seksualne. Nie ma we mnie za grosz zrozumienia dla mąk celibatu :-).

I tak oto nie wiadomo kiedy przeszłam od Breakoutów do Billingsa. Przy okazji gorąco polecam, świetnie się sprawdza w stanie pełnego zdrowia i normalnej płodności, dopiero przed czterdziestką pojawiają się niedogodności. A mężowie, których znałam, (a miałam i mam jednego :-) po pierwszym szoku szybko stawali się wielkimi fanami pana Billi.

A niebo bezchmurne i słoneczko przygrzewa wiosennie, co widać.

:-)))))))))))))))))))))))

 

fanaberka : :