Komentarze: 3
Gdzieś w zakamarkach zbiera się pyłek,
taki rodzaj lepkiego puchu, że tylko dmuchnąć
na nagą skórę i już jest. Hoduję ten puder
a mój lepszy prawy profil rozchyla nozdrza
i znowu mamy brzęczące dni. Kiedyś chciałam
być dwupylna i zobacz – nic mnie nie ubyło.
Tamta dieta, język w miodzie – nauczył
nas wszystkich smaku. Jaki pylnik, taki
fluid. Zaczęliśmy sobą pachnieć.
To co powstało, raczkuje śmiesznie środkiem
drogi i grucha do ucha w swoim imieniu.
Szuru buru, człap człap. Przychodzisz, dochodzę.
:-)