Archiwum 03 maja 2005


maj 03 2005 Ty mi się tu nie śmiej, Andy, bo ja naprawdę...
Komentarze: 18

To nie była notka przeciw antykoncepcji, nie przeszkadza mi widok tych plastrów, a dziewczyny, które się z nimi obnoszą wydają mi się bliskie, choćby z racji odwagi, normalnego w ich wieku buntu i bezczelności w stawianiu na swoim.

Uważam antykoncepcję, czy terapię hormonalną za duże osiągnięcie w kierunku poprawy jakości życia wielu kobiet, za duży sukces naukowy placówek badawczych, za ogromny sukces ekonomiczny firm farmaceutycznych...

Z tą antykoncepcją, nie wszystko jest jednak w porządku, ona mocno wali w kobiety, naszą płodność traktuje jak wroga, którego trzeba zniszczyć nie licząc się z kosztami. Co czytam w komentarzach? Młoda kobieta cierpi stres z powodu rozregulowanego organizmu po odstawieniu pigułek, siedemnastolatka głęboko zaburza swoją fizjologię i zabija płodność, zanim zdąży ją poznać i w pełni poczuć się kobietą. Dla seksu? Tego filmowego? Dla orgazmu? Tego udawanego? Mężczyzna niczego nie zaburza i niczego nie zabija, kipi hormonami, to on (a nie kobieta) kilka razy na godzinę myśli o seksie, a dla swej męskości szuka potwierdzenia. Nie ma antykoncepcji niszczącej męską płodność i się na nią nie zanosi, firmy farmaceutyczne nie zainwestują w kosztowne badania bez gwarancji zysku. Kupilibyście takie pigułki, panowie? Są jacyś chętni?

W poprzedniej notce wspomniałam swój feministyczny bunt: zachowałam płodność i przestałam cokolwiek udawać. Nie wiem, czy jestem zimna czy gorąca, w moim życiu była wierność i zdrada, celibat i seksualne maratony, z orgazmem i bez :-) Wymagania mojego biologicznego rytmu były respektowane nawet w okresach silnej alkoholizacji mena. Poczułam się bezpiecznie i przestałam zachodzić w ciążę, zaczęłam stawiać warunki, a w naszym związku zaczęło się rozwijać coś na kształt godności.

Napisałam o sobie, jestem daleka od dawania recept.

Czas zrobił swoje z naszą urodą, a jednak nie potrzebujemy viagry :-). Chciałam opisać las o świcie, roziskrzoną mgiełkę w krótkiej chwili między deszczem a kolejną czarną chmurą, i poroniony pomysł Robala, żeby rozbić namiot w rezerwacie, dziesięć minut drogi od domu, ale zajrzałam w komenty i znów mi wyszła notka o seksie.

Fanaberka ;-)

 

fanaberka : :