Komentarze: 1
Ciemno w oknach, sąsiedzi w łóżkach i nie wiem, po co jeszcze pali się latarnia. Pewnie dla Pana Jurka, który coraz słabiej sypia, za to coraz mocniej przygląda się życiu, które trwało tak długo i jeszcze trwa, wbrew prognozom i przepowiedniom, jakby naprawdę było nieśmiertelne.
Zjawia się wreszcie, skrzypiąc i szurając suchą gałęzią na podpałkę, przytroczoną do ramy roweru.
- Na wiosnę ważyłem 36 kilogramów i sama pani widzi.
Drobne płatki śniegu krążą wokół latarni. Kilka garści, niewiele, w sam raz tyle, żeby wybielić ulicę, podwórko, betonowe schodki, słomiankę, ślady filcowych butów, cały świat.