Archiwum 11 stycznia 2004


sty 11 2004 jak pamiętnik to pamiętnik
Komentarze: 8

Zastanawiam się czasem skąd mi się biorą takie notki, jak dwie poprzednie. Nie do wiary, coś uzewnętrzniam , coś sobie w ten sposób załatwiam, tylko co?

Wszystko jest OK., kubek z czerwonym serduszkiem w ręku, coś się majta pod sufitem (przynajmniej pająki nie próżnują). Nawet nieźle się zapowiadała książka o osmanach, ale dotarłam do malowniczego opisu poczynań pewnego Włada i lektura powróciła tam, gdzie jej miejsce. Jeszcze mi niedobrze, barbarzyństwo, okrucieństwo, mam nadzieję, że dam radę zasnąć.

 Robal kupił gazetę „Giełda samochodowa”, niestety, nie zauważyłam, żeby do niej zajrzał, Iwcia poszła, Apollo przyszedł, atmosfera rodzinna, dyskusje przy stole na przeciętnym poziomie:

Ja: Oj Mateła, Mateła, co my byśmy bez Ciebie zrobili.

Mateła: Zaoszczędzilibyście kupę kasy na żarciu.

No tak.

 

fanaberka : :
sty 11 2004 zupa
Komentarze: 10

Znęcamy się od rana nad zupą ogórkową. Baśka, która ma dom z basenem, jeździ bryką i ma swobodny dostęp do tych wszystkich bajerów, a wywodzi się z bardzo wielodzietnej i bardzo katolickiej rodziny mówi, że zaczyna czuć się dobrą matką właśnie wtedy, gdy ugotuje wielki garnek zupy ogórkowej, którą wszyscy lubią i mogą sobie jeść kiedy chcą i ile chcą.

Moje poczucie bycia dobrą matką, to zaledwie kilka iskierek… może wtedy, gdy z dorastającym synem poszłam topić marzannę i wiedziałam, dlaczego z taką rozpaczą rzuca ją do wody, i nie musiałam domyślać się przyczyny, bo mi ją zdradził, powiedział. I jeszcze kilka innych, ale to pojedyncze iskierki. Jakoś tak dziwnie bycie dobrą matką powiązało mi się z byciem dobrą żoną. Pierwsze kusi, drugie wzbudza protest. Dobra matka, dobra żona… czasem tak, ale nigdy do końca. Nigdy nie będę dość dobra, choćbym padała na pysk.

Umrę, czy co…

 

fanaberka : :