Najnowsze wpisy, strona 42


lis 11 2004 ostrość
Komentarze: 5

Rzymska moneta wybita sto lat po Chrystusie i znaleziona podczas przebudowy torowiska kolejki - spociłam się czekając, aż pan Zbyszek wydłubie ją z regału. Nieregularny kształt, wypukły złoty wzór, zamazany, niemożliwy do rozpoznania bez okularów, ale mogłabym przysiąc, (choć wiem, że to bzdura) że rozpoznałam coś na kształ orła i reszki... od kiedy używam kompa, gwałtownie tracę ostrość widzenia.

Był pomocnikem maszynisty w legendarnej ciuchci, którą szmuglowano żywność z pobliskiego mięsnego zagłębia do okupowanej Warszawy... Pamięta organizację, solidarność, beztroskie poczucie siły i przynależności, i chyba tęskni za tamtą siedemnastoletnią adrenaliną.

Zlew zakryty kartonem - moi mężczyźni zdaje się zauważyli istnienie w domu brudnych naczyń... to wygląda na  inicjatywę Apolla lub Mateły, no, no....

 

fanaberka : :
lis 06 2004 pierwsza pomoc
Komentarze: 20

Pobudka przed świtem – zapisałyśmy się z Baśką na kurs pierwszej pomocy. Miała być nauka poprzez fajną zabawę, jakiś tam nietypowy sposób spędzenia soboty poza domem – była ciekawa, ale ciężka, stresująca praca.

Mimo mocnej informacji zainteresowanie kursem niewielkie, większa liczba instruktorów niż uczestników. Trafiła nam się z Baśką młoda lekarka, tuż po stażu i tuż przed LEPem. Ćwiczone na materacu sposoby postępowania okazały się wyczerpujące fizycznie i wymagały czegoś jeszcze trudniejszego: pokonania pewnych barier bliskości cielesnej z innym, obcym człowiekiem. Po nauce dwie godziny symulacji...

Choć krew “poszkodowanych” była nieprawdziwa, a ból udawany, jestem wykończona, boli mnie brzuch i mam nadzieję, że pewne życiowe doświadczenia zostaną mi zaoszczędzone, a moje nowe umiejętności dołączą do długiej listy nigdy nie wykorzystanych, gasnących powoli, niepotrzebnych...

fanaberka : :
lis 04 2004 rower
Komentarze: 10

Sońce, ciepło i dodatkowa motywacja w postaci pracy nad projektem “Poznajemy ojcowiznę”. Szukałam śladów jednej z willi Andriollego (sławny “Świdermajer” :-), pamiętam fundament i schody w lesie – nie znalazłam, trudno, może moi uczniowie okażą się lepszymi detektywami.

Przy mostku ciuchci dopadł mnie tandetny zachód słońca. Zdjęłam buty i spodnie, weszłam do wody i zrobiłam tandetną fotkę, potem następną, wśród zarośli na wyspie obejrzałam stadko kaczek krzyżówek i żółtodziobych kosów, wyszłam na brzeg, gdy straciłam czucie w zmarzniętych nogach.

 

Robal blokuje mi kompa, szuka w necie monitora. Czasem wchodzimy do płytkiej wody bez względu na porę roku, pies z nami gania i opryskuje nas mokrymi kudłami, nie pamiętam przeziębienia.

 

fanaberka : :
lis 04 2004 sen
Komentarze: 10

Znowu śniłam coś nieodwracalngo.

Z przerażeniem oglądałam w lustrze obcięte na jeża, wypłowiałe włosy, podniosłam z podłogi pęk splątanych, brązowych klaków, przykładałam je do głowy, ale nie chciały się przylepić... zmierzyłam je rozstawionymi palcami: potrzeba czterech lat, żeby odrosły, a ja nie mogę czekać tak długo,nie wiem, kim będę za cztey lata...

“Myśl o tym, co dobre dla ciebie.” “Trzeba dbać o siebie”- wierzę jej, zawsze ma rację, już dawno mnie przerosła.

Przeczesuję włosy zbyt długimi paznokciami, przyspawanymi wczoraj w krótkiej przerwie między lekcjami a wywiadówką. Niebo traci różowy kolor. Zaraz wpadnie rozkrzyczana klasa.

Wciąż jest ze mną, jeden z tych snów, z których nie mogę się obudzić.

 

fanaberka : :
lis 01 2004 droga
Komentarze: 14

Obawiałam się drogi, ścisku, naporu obcych ludzi. Tłum był, ale gdzieś obok. Było spokojnie, miło, przyjaźnie, wygodnie, cicho. Grób Mamy stał się normalny, znajomy, zwyczajny. Udało nam się kupić zwykłe, kamionkowe, odkryte znicze. Miłe spotkania po latach :-)

Nad polami kilka ptaków drapieżnych: myszołowy, kruki, jastrząb i stadko kuropatw w bruzdach zaoranej ziemi.

 

fanaberka : :
paź 29 2004 winko
Komentarze: 7

Aura i altana sprawiły mi niespodziankę, jaką miłą :-)

Winogrona po przymrozkach dojrzały gwałtownie, są słodkie, pachnące, pyszne.

Skaczę radośnie po drabinie, od wczoraj zerwałam i oskubałam kilka wiader. Robal  przyniósł słój, a potem z zapałem ugotował zupę ogórkową, taką tradycyjną, na żeberkach, żadnych marnych korniszonów, wyłącznie dorodne, swojskie kwaszeniaki. Fotki brak.

:-))))))

 

fanaberka : :
paź 27 2004 siła nieczysta
Komentarze: 17

Wczoraj – kolejne słoneczne, ciepłe popołudnie.

Zwabiły mnie dźwięki: coś jakby uderzanie żelazną sztabą o sztabę,  znane, ale nie mogłam ich zidentyfikować... Usłyszałam je z bliska, a za chwilę zobaczyłam na porośniętej trawą drodze nad rzekę: mocno wybarwiony, nerwowy bażant wyraźnie złościł się na swoje kury. Pewnie jedna nie znosi, druga lata na boki, trzecia nie pieje, czwarta ciągle siada na wyższej niż on gałęzi...

Z żalem zawróciłam, bo słońce szło już spać do dziupli starej wierzby, wyganiając stamtąd Rokitę Kusiciela... A kysz, siło nieczysta, a kysz!

:-)))))))))))

 

 

fanaberka : :
paź 25 2004 schody
Komentarze: 8

Natalka przyszła do szkoły z powiększonymi węzłami, chyba wszystkimi powyżej pasa, “to pewnie świnka”- przestraszyła się mama. Dziś dostała pierwszą chemię.

Dziś siedem lekcji, w tym jedna za darmochę. Napisałam kiedyś program i podręcznik, teraz każą mi to prowadzić, cztery godziny lekcyjne w tygodniu, płacąc jak za dwie kółkowe. Mogę sobie łączyć klasy, jeśli chcę... Dobre sobie! Zajęcia warsztatowe z pięćdziesięcioosobowymi grupami! Potem niespodziewana Rada Pedagogiczna – sąd nad panią polonistką, na którą poskarżyła się babcia, bo Michałek dostał z wiersza pięć z minusem, a nie sześć. Niepełnosprawne dziecko z porażeniem, pozbawione prawa do najmniejszej porażki...

Księżyc w pełni i szerokiej, świetlistej otoczce, ciepło, ale R. wykończony, odmówił spaceru. Zaniosłyśmy Iwci pomidory od pana Stasia, takie smaczne, słodkie, jakie rosły w moich szklarniach w tych niedawnych, złych czasach, kiedy praca była sposobem ucieczki przed... już nie pamiętam. Paskuda SAMA weszła, i zeszła po schodach, potem chciałam się z nią powłóczyć wzdłuż grzbietów wydm, ale zjeżyła się i postawiła uszy, węsząc coś, lub kogoś. Za to w lasku, obok spalonej kapliczki, przeleciała mi nad głową duża sowa, bezszelestnie poruszając ogromnymi skrzydłami...przeraziła mnie, choć wiedziałam, że gdzieś tam jest, już wcześniej widziałam wypluwki: kosteczki i sierść myszy zbite w twarde, suche placuszki.

Zakwitły młode bratki – wkrótce zima.

 

 

fanaberka : :
paź 24 2004 kura
Komentarze: 15

Poszłam spać z kurami i obudziłam się sama w pustym łóżku. R. zasnął na telewizji! Już ja go rano zapytam, jaki to kanał tak go ukołysał! :-)))

Jaka ciepła, cicha, wilgotna noc. Rozświetlone niebo nad miastem, gdzie przed chwilą kaas pisała o deszczu, Unii i rosole z tłustej, wiejskiej kury :-) Krążę między kompem a altaną, zrywam kiście winogron, myję pod pompą przed domem i skubię ostrożnie, żeby nie zachlapać klawiatury.

Prawdziwy parter, otwarte drzwi, żadnych schodów, między moim małym, zielonym światem, a ogromnym, barwnym światem netu, zaledwie kilka kroków po miękkim dywanie...

 

fanaberka : :
paź 22 2004 jesień
Komentarze: 14

R. i Apollo od rana na strychu, Iwcia gdzieś przepadła, pozostał mi aparat i łazęga Paskuda.

Nie zrobiłam ładnych fotek. Niby słonecznie, jesiennie, ale niskie słońce nie przenika gąszczu nad rzeką.

Las półnagi, cały żółto-rdzawy, jedynie zwalone, oddzielone od korzeni drzewa uparcie utrzymują zieleń, mocną, soczystą, nie na miejscu w ich stanie i o tej porze roku... to już ostatni raz, trudno jest się rozstać z zielenią.

 

fanaberka : :
paź 21 2004 zła matka
Komentarze: 9

Jest w moim wieku i chyba nie używa kremu. Mówi, że jest złą matką...

Wynajmuje mieszkanie w mieście za rzeką i codziennie, wraz z Naparzaczem, przemierza pieszo kilkukilometrową drogę, przez stary mostek po kolejce wąskotorowej. Mogliby jeździć autobusem, ale te pieniądze przeznaczają na tańce syna.

- Ostatnio występował w Teatrze na Woli – uśmiech.

Uciekła od męża z piętnastolatkiem i dziewięciotygodniowym dzieckiem.

- Naprawdę musiałam, w ruch chodziła siekiera – zwiniętą dłonią dotyka piersi.

- A mój starszy, pamięta pani, wszyscy go w szkole pamiętają, jest w zakonie – znów uśmiech.

- Przeszedł tam odwyk i po dwóch latach przyjechał do domu. Na stole leżała książka, coś z romansem w tytule, wściekł się, że jaka ze mnie matka, że zamiast wychowywać młodszego truję go jakimiś lekarstwami, a sama... łzy.

- A ja przez te dziesięć lat nigdy, ani razu, nie poszłam, jak inne, za jakimś chłopem. Ani razu! Wierzy mi pani?? – szeroko otwarte oczy i znów zwinięta dłoń na piersi.

- Pani płacze? - nachylona twarz i jej dłoń na moim ramieniu.


Od jutra Naparzacz wróci do swoich leków.

 

fanaberka : :
paź 20 2004 brokat
Komentarze: 5

Eh ta moja klasa, to jeszcze straszne dzieciaki, zmartwili się, że przyszłam ich pilnować, myśleli, że chcę się z nimi bawić na tej dyskotece. :-)))

Mama Obciachowego Kujona wysmarowała mu włosy żelem z brokatem - kpiny, docinki, szloch, czarna rozpacz... w łazience zimna woda, jakieś podejrzane mydło, cholerstwo za nic nie dawało się zmyć, część się wykruszyła i posrebrzyła bluzę. Pół godziny wojowania, dwie rolki ręcznika, uffffff.

Nie te czasy, kiedy chłopcy podpierali ściany, fajnie rapują, od czterech lat udostępniam swoją salę na przerwach. Nie zgadzam się na Leroya i Yaro, bo strasznie klną, a w to, co po angielsku nie wnikam. Niektórym naprawdę bardzo dobrze wychodzą ekwilibrystyczne brake dance'owe figury. A najlepsza jest taka chuda dziewczyna z szóstej klasy, kiedyś sobie postanowiła, że pokona chłopaków i jest nie do pobicia.

Rapować umiem, ekwilibrystyki unikam.

Jeszcze do banku (pół godziny przez krzaki) i laba.

 

fanaberka : :
paź 20 2004 trzęślica
Komentarze: 7

Do pracy wychodzę za 40 minut, mam za sobą kąpiel i śniadanie, zalogowałam się bezmyślnie, więc coś tu stukam też bezmyślnie, cholera, jak leci ten czas...

Lubię podmokłe łąki trzęślicowe, wkleję tu fotkę ich bohaterki, ma fajną nazwę: TRZĘŚLICA

 

fanaberka : :
paź 19 2004 bez E.T. cuda
Komentarze: 4

cudowna beztroska
przebiegła przez łąkę
niepewnie

żeby choć była młoda
piękna rozebrana
ze świadomości ostów
żądeł pszczół w przytuliach
bosych stopach

ale gdzie – z twarzą w niebo
za latawcem pod słońcem
rysując białe kreski
piekącej skórze

i cóż tam można dostrzec
że wiatr silny w porywach
horyzont niebo ziemia

kilka piór poplamionych
wosk atrament nieważne

a cudów i tak nie ma

 

fanaberka : :
paź 17 2004 u cioci na imieninach czyli wino kwiatki...
Komentarze: 7

To jedyne miejsce, gdzie jeszcze spotykam tych wszystkich bliskich ludzi, gdzie mogę pozwolić sobie na beztroskie żarty przy stole i chwilę wzruszenia przy uchu Joli: “pozdrów Brata...”

W prezencie kwiatki, czekoladki i dwuletnie winko z białych winogron, życzenia, pocałunki... Poczułam wątłość jej pleców i ramion, w porywie  jeszcze raz ją przygarnęłam: “moja najukochańsza Ciociu...”

A gdy kilka godzin później R. mnie przygarnął w różowej pościeli, która w świetle odległej latarni i tak staje się szara, pomyślałam, że w jego przepastnych ramionach moje ciało musi wydawać się wątłe, mało kobiece, że może z tego powodu czułość króluje nad namiętnością... Więc mu powiedziałam, w wielkiej tajemnicy, że dzisiejszej nocy moje piersi są bujne, a ramiona krągłe... Chyba mi uwierzył.

fanaberka :-)

 

fanaberka : :
paź 15 2004 Bali
Komentarze: 13

Osiki po drugiej stronie rzeki tracą całkiem zielone liście. Szczególne drzewa, dla mnie “wybrane”, ich liście drżą nieustannie, niezależnie od pogody i pory dnia.

Kiedyś Babcia powiedziała, że to z lęku o bezpieczeństwo Świętej Rodziny, która pod osiką schroniła się przed rzezią. Pamiętam, że dostrzegłam wówczas kruchość tego drzewa, jego przejrzystość, nieprzydatność w charakterze kryjówki, wyobraziłam sobie krzykliwą pogoń, a potem Ich, jak się tulą cicho do pnia i osiołka, i sama się wtuliłam w babciną spódnicę...

Nie bój się, z nimi jest Bóg – powiedziała Babcia i tuliła mnie w ramionach, aż ja sama przestałam płakać i drżeć.

Bóg (jeśli to On) jest z cichymi... to moja prawda stara jak mój świat, tak zwyczajna, że nie ma o czym gadać... nie chce mi się dyskutować o tym, czy jesienią liście lecą z drzew...

 

fanaberka : :
paź 13 2004 krowa
Komentarze: 7

Fala mrozu zahaczyła o altanę: Zmarznięte liście skurczyły się i zwinęły, odsłaniając fioletowe, kiście, bujne, okazałe, nadęte i “na pokaz”, ale wyjątkowo cierpkie, bez cukru i zapachu, nie nadające się na wino. Nie będzie zawrotów głowy, nie szkodzi, chyba i tak już się uodporniłam.

Skręcony Mucha wbił sobie długopis w podniebienie, był krwotok i szpital i krótka, dobra wiadomośc: “już mnie nie boli, a wie pani, że ja strasznie nie lubię krowy?”

Już wiem.

fanaberka : :
paź 09 2004 :-)
Komentarze: 17

Dobrze mi robią poranki bardzo poranne, małżeńskie i rodzinne – stary koń Apollo uśmiechnął się do naszych uśmiechów i przyszedł się pobyczyć do naszego łóżka :-)))))

Spotkanie... uśmiechałam się do kropel błota na szybie autobusu ...

Potem używałam karty: Iwcia ma nową kurtkę i nową książkę z jakimiś flakami na obrazkach. Przy stoisku z Gustavem Klimtem (jesteś tam, fg?:-) dostrzegłam cień za ramieniem i pustkę w miejscu torebki, sięgnęłam ręką, potem drugą, była gdzieś w połowie pleców... mężczyzna w czarnej kurtce rozpłynął się wśród półek, cudem uniknęłam kradzieży, kiedyś musi być ten pierwszy raz :-)

Potem perfumy: Iwci podobały się wyłącznie męskie zapachy, ja się prysnęłam jakąś babską drożyzną, po której, przy kawie, bez żadnego powodu czułam się seksi (nie pudło :-))))

Czytam sobie książkę z monitora, polubiłam monitor, to przez net i blogi :-), ale ciągnie mnie do łóżka, przydało by się coś bardziej namacalnego.

fanaberka : :
paź 08 2004 szanse
Komentarze: 5

Gdybym nie chciała zobaczyć jej pelargonii nie wyszłabym na balkon...

Wóz strażacki migotał światłami, krata była rozgięta, a ze schronu, czy raczej szybu wentylacyjnego wysunęła się ręka... trzy maleńkie kotki wyskoczyły i schowały się w krzewach. Z tłumu gapiących się gimnazjalistów oderwała się dziewczyna, chciała złapać jednego, ale on uciekał, ktoś próbował pomóc, ale chyba został podrapany, kotki czmychały i kryły się wśród roślin. Nigdzie nie widać było matki, ktoś postawił pojemnik z mlekiem.

Wóz odjechał, tłumek się rozszedł, a one pozostały pod mokrymi krzewami. Nie dzikie i nie oswojone, trzy małe, szare kulki, nie pasujące do żadnego ze światów.

fanaberka : :
paź 07 2004 naj
Komentarze: 10

Coś jej się śniło, zadzwoniła, więc pojechałam bezpośrednio po pracy, oblepiona ubraniem i nieświeżymi włosami, w Arce trzęsło, a facet przede mną śmierdział przetrawionym alkoholem. Wpatrywała mi się uważnie w oczy, gdy powtarzałam “wszystko w porządku, Mamo, naprawdę!”. Potem żartowałyśmy i jadłyśmy sałatkę, i moją ulubioną pieczeń z kaczki. A potem dwugodzinny powrót – zasnęłam w autobusie.

R. mi nie mówi, czemu nie odwiedza matki. Tu nie chodzi o mieszkanie w Warszawie, które w całości oddała młodszemu synowi... może o przyczyny, dla których to zrobiła... To sprawa uczuć. Najpoważniejsza z wszystkich spraw.

fanaberka : :