Najnowsze wpisy, strona 59


sie 05 2003 Śmierdząca sprawa
Komentarze: 12

Może to nieprzyjemne, co tu piszę i esteci niech tego raczej nie czytają, ale muszę nawiązać do pewnej historii opowiadanej mi przez mojego Mężusia. Jego kumpel z młodości przeszedł wypadek samochodowy, po którym stracił węch… żadna medycyna, żadna terapia nie dawała pozytywnego rezultatu…

Opisany powyżej nieszczęśnik pojechał w delegację do Związku Radzieckiego i na parkingu skorzystał nieopatrznie z publicznej toalety… i co?.. nastąpiło CUDOWNE OZDROWIENIE!!!

 

Po co to wszystko piszę? Otóż, moi drodzy, nie musimy już jeździć tak daleko na wschód, wystarczy skorzystać z toalety w mojej przychodni rejonowej, a efekt terapeutyczny gwarantowany! I pomyśleć, że moja miejscowość, tuż po wojnie, straciła status „miasta – uzdrowiska”… Przedwcześnie, drodzy włodarze, przedwcześnie!

 

fanaberka : :
sie 04 2003 I po strachu...
Komentarze: 8

Pooglądałam sobie wczoraj telewizję – Janda była taka jak lubię (nie zawsze tak jest), inni też… źle potem spałam, rano nie mogłam sobie znaleźć miejsca… nie z tej przyczyny, że zobaczyłam coś, czego nie znałam, albo dowiedziałam się czegoś, o czym wcześniej nie wiedziałam, nawet Chrystus Zmartwychwstały siedzący za stołem tamtej niby-rodziny nie poruszył mnie tak, jak by mógł…

…Przypomniałam sobie pewną swoją odkładaną „na jutro” sprawę… konieczność przeprowadzenia badania, którego (taka jest prawda!!!) unikałam…

 

Kochani, zrobiłam dziś po południu to badanie, za pieniądze, ale za to od ręki. Mam wynik, z którym mogę pójść dalej. Nie zapowiada się najgorzej: może czeka mnie mały zabieg – a prawdopodobnie nie. Najważniejsze, że wyszłam ze stanu śpiączki… Już sama nie wiem, czy za sprawą sztuki, ludzi, czy …

 

fanaberka : :
sie 03 2003 Wesele?
Komentarze: 12

Wczoraj sąsiedzi obchodzili rocznicę ślubu i nie uwierzycie: wyprawili regularne wesele z prawdziwą orkiestrą!!! Ja i Mężuś też w sierpniu mamy pewną rocznicę ślubu i - być może - też chciałabym ją jakoś uczcić, ale taka impreza?

Byłam w życiu na kilku weselach, ale nigdy za nimi nie przepadałam... tyle tej wódy... Poza tym wesela budzą moje wątpliwości z innego powodu: Łoży się kasę (często pożyczoną) i zaprasza ludzi z oczekiwaniem, że przyjdą, zabawią się i dadzą taką samą, lub większą kasę młodej parze w prezencie... Mamy wybór: możemy podjąć tę grę i skorzystać z zaproszenia, lub nie (choć czasam odmowa jest niemile widziana)... Nie wszyscy grają czysto (znam przypadek, kiedy pan młody powyjmował z kopert papiery i wycinki z "Wyborczej"!... Iwcia, która się niedawno zaręczyła, a tydzień temu była na weselu kolegi twierdzi, że impreza i zabawa nie były warte włożonego wysiłku i pieniędzy... Ja miałam wesele, podobno świetne, ale wolałabym go nie mieć...

...A nasza rocznica? Czy ją uczcimy? Rodzinka być może byłaby zadowolona, gdybym się napracowała, napichciła, potem po wszystkich posprzątała... fajne święto, prawda? Gdy o tym piszę czuję smutek... przecież to rocznica ślubu, nie rozwodu!

fanaberka : :
sie 02 2003 UFO? Raczej sezon ogórkowy...
Komentarze: 10

Mężuś wyciągnął ze schowka w garażu trzymetrowej długości rulon… ogromna mapa świata, po rozwinięciu zajęła pół trawnika… wygląda jak hipsometryczna, ale te kolory: różowy, łososiowy… szukam zaznaczonych lądowisk zielonych ogórków – to znaczy ludzików (Muszelka, ja cię ukamienuję tym twoim garnkiem!)…nic z tego, wszystko po angielsku… no tak, napisane, że wykonane dla amerykańskiej armii… popatrzmy…

Staram się nie widzieć Związku Radzieckiego, ale co ci buszmeni (uważający nas ponoć za azjatów) porobili z Polską!!! …Prusy Wschodnie!!!… Szukam daty… nie ma… cóż, widać tajemnica wojskowa…

 

I pomyśleć, że są tacy, którzy w swoich garażach trzymają samochody!

 

fanaberka : :
sie 01 2003 Co za okropny dzień
Komentarze: 12

 Wczoraj spędziłam z H bardzo owocny dzień przy naszym ulubionym zajęciu: przeglądaniu starych papierzysków i gdybaniu, jakież to koleje życia przechodzili nasi protoplaści. Nad samym indeksem jej dziadka przesiedziałyśmy pasjonującą godzinkę.

A dziś w mediach od rana Powstanie... tego nie mogę oglądać... dla mnie wydarzenia tych czasów, to jeszcze nie całkiem historia - to część życia ludzi, przy których wyrastałam... których już nie ma... i za którymi tęsknię...

Znów nie dotrzymałam danego sobie rok temu słowa i kupiłam ogórki do zakwaszenia na zimę! Jest to jedyna "konserwa", której nie znoszę robić! Wyjazd na zakupy... moje miasto wygląda jak bazar w Szanghaju: wszyscy na rowerach (ja też - jakby inaczej), za to ani jednego metra ścieżki rowerowej. Co przeszłam, zanim unieszkodliwiłam zielone potwory i ustawiłam w rządku na półce - nie pytajcie!

Dopiero zaczęłam pisać swojego bloga - a tu już odezwało się archiwum! Odnośnie "archiwum": a czy to tak ładnie, młody człowieku, pytać kobiety o wiek?

Całuję Was, kochane Blogusie, którym - póki co - nie grozi ani archiwum, ani klimakterium! Pa!

 

fanaberka : :
lip 31 2003 Praca
Komentarze: 15

Rano byłam w pracy: nakarmiłam rybki (chude), pomacałam paprotki (o! podlane!), pogłaskałam komputerek (o matko, ktoś "umył" monitor ścierką od podłogi)... internet nie działa (brawa dlas telekomunikacji i bublowatej neostrady!) ....Jeszcze nie muszę tu bywać codziennie... mówić innym co mają robić, oceniać, komentować... buciki, garniturki, makijaże precz!... mózg niech się jeszcze poprzeciąga i poprostuje...

...Błogi spokój, ogród po deszczu. Iwcia w odwiedzinach u mojego Taty, Pioter w odwiedzinach u Magdy, Mężuś pracuje nad sylwetką tnąc deski w garażu...

Telefon od H... dobrze, jadę (odrobina intelektualnych pogaduszek chyba większej krzywdy mi nie zrobi)

Po powrocie zajrzę do was, kochani blogusie, bo jesteście tacy młodzi, mądrzy, wrażliwi, dowcipni... i ten blog jest jedynym miejscem, gdzie mi nie przeszkadzają paskudne wyrazy :)

 

fanaberka : :
lip 30 2003 Problemy z ciałem
Komentarze: 10

Co tu począć, gdy głowa rwie się do działania, a ciało odmawia posłuszeństwa? Nie jestem fizycznie zdolna do realizacji swoich pomysłów! A może trochę dbałości o kondycję... bieganie odpadło już dawno... rowerek to za mało... siłownia? Iwcia ciągle powtarza, że na zachodzie ludzie starsi ode mnie mają końskie zdrowie...

Postanowić coś już dzisiaj, czy - podobnie jak wspomniana przez Muszelkę bohaterka pewnej powieści - pomyśleć o tym jutro?

fanaberka : :
lip 29 2003 Skarb
Komentarze: 8

No i gdzie ten deszcz? Czy to zachmurzone niebo sprowadziło do mego serca smuteczek i niepokój...  Zaraz spróbujemy z tym powalczyć!

Dla zabawy robiłam dziś sobie zdjątka :) Ta buteleczka pochodzi z dziewiętnastowiecznej huty księcia Golicyna. Pole wokół domu Taty kryje wiele takich "skarbów".

Zośka wpadła na pół dnia, ale już myśli o powrocie do Brukseli... Gmach Unii bardzo jej odpowiada: nie trzeba chodzić, można sobie pojeździć wagonikiem... za to drzewa chore, a w ogromnym parku żyje tylko jeden gatunek ptaków... Tak wykorzystywała urlop przy budowie swojego domu na wsi, że jest cała w siniakach i obtarciach (czy ja nie mogę mieć żadnej "normalnej" koleżanki?).

fanaberka : :
lip 28 2003 Winko dwa
Komentarze: 6

Ponownie odwiedziłam porzeczkowe pole Mateły, ale wszystkie dobre duchy odwróciły się dziś ode mnie: pogryzło mnie wszystko, co gryźć potrafi, poparzyło wszystko, co umie parzyć, o zadrapaniach nie wspomnę. Za to dżemik... mniam mniam...

Częś druga przepisu na winko:

Gdy owoce zgromadzą się na wierzchu, a na dnie wydzieli się warstwa soku, wszystko należy odcedzić na durszlaku i bardzo porządnie odcisnąć. Płyn przelewamy do gąsiora (gę-gę), a odciśnięte owoce zalewamy przestudzonym syropem (szklanka cukru na 3/4 litra wody). Po dwóch dniach czynność powtarzamy (w przypadku owoców bardzo mięsistych możemy je zalewać syropem dwukrotnie) Płyn dolewamy do gąsiora, a owoce wyrzucamy na kompost (ekolodzy), lub do śmietnika (reszta świata) Teraz podziwiamy, jak winko chodzi (jak zwolni możemy jeszcze dosypać trochę cukru) Gdy roztwór stanie się przejrzysty, a na dnie zgromadzi się warstwa drożdży, winko zasysamy przez rureczkę i zapraszamy znajomych.
fanaberka : :
lip 27 2003 Upał
Komentarze: 9

Mateła wrócił z Murzynowa w doskonałej formie: poparzył go barszcz, ugryzła żmija i wyssał ogromny kleszcz. Dzisiaj - zamiast dopieszczać stęsknioną rodzinkę - cały dzień blokuje łóżko na telewizji.

Byłam kiedyś w Murzynowie z grupą stukniętych pseudoekologów. Jest tam świetne niby-muzeum: stara chata zagracona eksponatami, z drewnianym łóżkiem, w którym, w brudzie i pajęczynach, sypiał zwariowany (a może po prostu zapijaczony) naukowiec - badacz "kultuty nadwiślańskiej wierzby".

Zazdroszczę wszystkim, którzy piszą, że u nich pada... u nas jak coś pada, to najwyżej z nóg...

 

fanaberka : :
lip 26 2003 Noc pod gołym niebem
Komentarze: 14

Duszny, leniwy dzień, mam za sobą noc przespaną w altanie. Rodzinka nie do końca podziela moje zamiłowanie do spania pod gołym niebem... maciejka pachnie. świerszcze nie żałują decybeli... prawie jak na wsi... prawie, bo nad Warszawą widać rozświetloną łunę, cicho szumi obwodnica...

Kilka lat temu przed zaśnięciem w ogrodzie spojrzałam w niebo i zobaczyłam spadającą gwiazdę, potem następną, a za kilka minut całe niebo było w meteorytach. Wypowiedziałam wiele życzeń i - możecie wierzyć lub nie - wszystkie się spełniły... Gdybym wtedy mogła przewidzieć przyszłość... z pewnością wypowiedziałabym inne...

Trwało to wiele dni, po kilku dniach mówiono o tym w telewizji, a "Wiedza i Życie " podała tę informację z miesięcznym opóźnieniem. Od tej pory  kilkakrotnie zapowiadano pojawienie się leonidów, ale nie dały one aż takiego widowiska!

Dalsza część przepisu na winko wkrótce się pojawi... :)

fanaberka : :
lip 25 2003 Przepis na winko
Komentarze: 3

Natchniona notką Muszelki udałam się z sekatorem do altany z winogron i stwierdziłam, że takiego urodzaju nigdy jeszcze nie było! Będzie dużo pysznego winka!

A oto przepis na "Winko Borzęki":

Etap I:

Należy zerwać słoik dowolnych dojrzałych owoców, posypać je cukrem, trochę przygnieść,  postawić w ciepłym miejscu i poczekąć aż zaczną fermentować. Można zaglądać, próbować itp. Tak otrzymamy hodowlę drożdży szlachetnych. Teraz mamy 3 dni na zastanowienie się, skąd wziąć większą ilość owoców (nie należy podbierać sąsiadowi gruszek i pomidorów, bo się nie nadają) Zdobyte owoce posypać cuktem, poprzygniatać i dodać fermentującą zawartość pierwszego słoika. Postawić w ciepłym miejscu. Wygląda to tak:

Co robić dalej - dowiecie się jutro :)

fanaberka : :
lip 24 2003 Wizyta
Komentarze: 5

Odwiedziła mnie moja wieloletnia przyjaciółka H... W czasie, kiedy ja żyłam na wariackich papierach, w cudzym domu, trudnych warunkach, z rozgrzebanymi studiami, marną pensyjką, niedojrzałym mężusiem i dwójką dzieci - H "ustawiała się" wyjeżdżała, walczyła o pozycję, dobrze płatną pracę, interesujących znajomych, chałupę, kalkulowała, kombinowała z podatkami, zusami,  itp....

Dziś H ma 40 lat, żadnego męża czy dzieci, żadnej stałej bezpiecznej pracy i długi u mnie i mojej rodziny... Ja tymczasem leżę pod gruszą...

Wierzcie mi, nie wszystko da się przewidzieć i zaplanować... i są rzeczy, których nie warto odkładać "na później" ...a jedną z tych najważniejszych rzeczy jest budowanie własnej, szczęśliwej rodziny...

fanaberka : :
lip 24 2003 Zemsta
Komentarze: 6

Spełniam Wasze prośby i zdradzam, że Pioter, to inaczej Boski_Apollo! Mszczę się na twardzielu! Hahaha! Zemsta jest słodka!

Jeszcze tu dzisiaj zajrzę, ale muszę ugotować potrawę z kabaczka!

fanaberka : :
lip 23 2003 Tylko dla dorosłych
Komentarze: 6

Po wczorajszym zdjęciu, pokazującym morderczynię przyłapaną na gorącym uczynku, załączam kolejną fotkę z cyklu: "Tylko dla dorosłych". Ten miłośnik winka z wisienek nie jest chyba pełnoletni?

Dziś odkryłam, Ze Pioter prowadzi bloga i to jakiego fajnego! Poczułam się zawstydzona... chyba nie będę tam wchodzić...

Iwcia po powrocie z Poznania przysłała mi esemesa, że się zaręczyła, a wczoraj zademonstrowała pierścionek z brylantem... Na pytanie mojego Mężusia: "kiedy ślub?" smiała się, jak po usłyszeniu dobrego dowcipu...

Chciałabym pojechać gdzieś... w Polskę... Jestem zmęczona...

Już tak długo czytam wasze blogi, że Pioter wysyła mnie do komory jodowej w celu odpromieniowania!

 

fanaberka : :
lip 22 2003 W domu...
Komentarze: 3

Ach, wszędzie dobrze, ale w domu... co tam taka drobnostka, że ogród zapuszczony (o kuchni nie wspomnę)... Skruszony Mężuś trochę powojował z kosiareczką (było mi go żal - tak gorąco...)

Całodzienny upał zwalił mnie z nóg, za to wieczorem Paskuda wyciągnęła nas na spacer w deszczyku...

Idę spać, pa! Bawcie się dobrze mili Blogusie!

A tutaj zostawiam drastyczne zdjęcie miłej Kici mojego Taty, tylko dla dorosłych!

Miłych snów!

fanaberka : :
lip 19 2003 Brzydkie ptaszynki :)
Komentarze: 5

Niesamowite widowisko: Nad ogrodem walczyli dwaj smakosze myszy: bocian i myszolów. Balam się, że te durne ptaszyska się pozabijają! Różnily się wielkością, ale mialy podobną rozpiętość skrzydel. Myszolów by zwinniejszy, ale wygral wlaściciel dluższego dzioba (hihi...). Myszom chyba wszystko jedno... Kicia Taty nie ma dla nich litości!

To chyba moja ostatnia notka na wyjeździe... Kolejny raz wstalam o świcie, zrobilam tort śmietanowy i upieklam kaczkę nadziewaną... zbliżają się imieniny Mamy i Tata spodziewa się gości... Teraz Tata robi zakupy a ja się zaslużenie relaksuję... nadal czuję w żolądku (i glowie) wczorajsze wisienki wyciągnięte z winka...

Pa!

fanaberka : :
lip 17 2003 Biedna kicia...
Komentarze: 2

Wczoraj przybląkala się mala kociczka, którą w zeszlym tygodniu Tata widzial w lesie... nigdy jeszcze nie widzialam tak wynędznialej, obsypanej kleszczami kupki skóry i kości... najadla się i zasnęla na tarasie...

Nerwowy wieczór: Tata jest za stary i za bardzo schorowany na zatrzymanie drugiej kotki... uczulenie Piotra uniemożliwia mi posiadanie kota... kilka skazanych na niepowodzenie telefonów... bezsenne pól nocy ... i decyzja podjęta:

Rano pojechalam z nią do lecznicy... pomoglam weterynarzowi ją przytrzymać...

Pytam was, wszscy "wrażliwi" ludzie, którym "sumienie" nie pozwala na humanitarne zajęcie się potomstwem swoich pupili: Gdzie macie serce.... i gdzie rozum???!!!

fanaberka : :
lip 16 2003 Potrzebuję czasu
Komentarze: 4

Kolejna wycieczka i kolejna "wyspa wspomnień" - plac szkolny i widoczne do dziś zaglębienie - niestarannie zasypany dól po ekshumacji żonierzy września1939r...

Mama do śmierci miala lzy w oczach, wspominając ryk czolgów, pęd koni i coraz cichsze okrzyki "hurrraaaaa". Podobno po bitwie wydmy byly czerwone od krwi ludzi i koni...

Nie mogę sobie wyobrazić, co czula, leżąc przez caly dzień, bez ruchu, w bruździe na polu z ziemniakami, bezskutecznie poszukiwana i przedwcześnie oplakiwana przez zrozpaczoną rodzinę....

Zaczynam rozumieć, że ten pobyt na wsi stal się dla mnie próbą pożegnania z moją Mamą... Mamy już nie ma, ale ja jeszcze się z nią nie rozstalam... Potrzebuję czasu... Dzień po dniu próbuję uslyszeć to, czego wcześniej nie doslyszalam... i pozwalam sobie na lzy, na które wcześnie sobie nie pozwalalam...

Cieszę się, że jesteście ze mną... Tata się niecierpliwi...

fanaberka : :
lip 15 2003 Drzewo Emmy
Komentarze: 4

Jestem na wsi, ale co tam... 15 km maluchem Taty, kafejka internetowa... i już prawie jestem z Wami (prawie, bo Tata się spieszy... poczytam Was po powrocie do domku. O.K.?)

Ochonęlam już z szoku po przyjeździe... zniszczono Drzewo Emmy!

Emma... żydowska towarzyszka zabaw mojej Mamy... w 1943 niemcy wyploszyli ją z lasu w czasie "nagonki"... szukala schronienia w ubikacji pani Zofii... niemiec pochwyci ją, odepchną na dwa kroki i strzelil... pól dnia leżala na lące...

Po wojnie w tym miejscu posadzono jesion. Mama mówila, że często patrzyla, jak drzewo rośnie, jak jego konary - niczym pod wpywem niewidzialnego ciężaru - przyginają się do ziemii... Po niemal 60 latach drzewo przybralo ksztalt żydowskiego świecznika...

Nowy wlaściciel ląki obciąl kilka galęzi... nie ma świecznika... nie ma Mamy... nikt już chyba nie pamięta Emmy... chyba pora, by odeszla...

 

fanaberka : :