lis 04 2004

rower


Komentarze: 10

Sońce, ciepło i dodatkowa motywacja w postaci pracy nad projektem “Poznajemy ojcowiznę”. Szukałam śladów jednej z willi Andriollego (sławny “Świdermajer” :-), pamiętam fundament i schody w lesie – nie znalazłam, trudno, może moi uczniowie okażą się lepszymi detektywami.

Przy mostku ciuchci dopadł mnie tandetny zachód słońca. Zdjęłam buty i spodnie, weszłam do wody i zrobiłam tandetną fotkę, potem następną, wśród zarośli na wyspie obejrzałam stadko kaczek krzyżówek i żółtodziobych kosów, wyszłam na brzeg, gdy straciłam czucie w zmarzniętych nogach.

 

Robal blokuje mi kompa, szuka w necie monitora. Czasem wchodzimy do płytkiej wody bez względu na porę roku, pies z nami gania i opryskuje nas mokrymi kudłami, nie pamiętam przeziębienia.

 

fanaberka : :
05 listopada 2004, 23:06
Brrr... aż mnie dreszcz przeszedł, raczej nie rozkoszy ;) Choć ponoć zimna woda zdrowia doda... ;)))
kobieta zamężna
05 listopada 2004, 10:51
zachody słońca mają coś w sobie - każdy może zobaczyć to czego potrzebuje...
kaisa
05 listopada 2004, 08:35
ja bym sobie poszukala jakiejs willi:D
04 listopada 2004, 20:08
Oj,chyba jutro będziesz chora... :]
04 listopada 2004, 19:52
...to wy jak te morsy;)...
04 listopada 2004, 19:35
No a nasza Fanaberka jutro budzi się chora, przez to wchodzenie do wody o tej porze:P
04 listopada 2004, 19:14
Kruku ta notka to rzeczywiście świdermajer:))))
04 listopada 2004, 19:10
Jesteś szalona!!! :-))))
04 listopada 2004, 18:56
...no a gdzie ten tytułowy rower?...
04 listopada 2004, 18:48
Tandetny? Jak zachód słońca może być tandetny?:) Podziwiam Cię za odwagę - ja bym nie mogła wejść do wody o tej porze roku:D

Dodaj komentarz