rower
Komentarze: 10
Sońce, ciepło i dodatkowa motywacja w postaci pracy nad projektem “Poznajemy ojcowiznę”. Szukałam śladów jednej z willi Andriollego (sławny “Świdermajer” :-), pamiętam fundament i schody w lesie – nie znalazłam, trudno, może moi uczniowie okażą się lepszymi detektywami.
Przy mostku ciuchci dopadł mnie tandetny zachód słońca. Zdjęłam buty i spodnie, weszłam do wody i zrobiłam tandetną fotkę, potem następną, wśród zarośli na wyspie obejrzałam stadko kaczek krzyżówek i żółtodziobych kosów, wyszłam na brzeg, gdy straciłam czucie w zmarzniętych nogach.
Robal blokuje mi kompa, szuka w necie monitora. Czasem wchodzimy do płytkiej wody bez względu na porę roku, pies z nami gania i opryskuje nas mokrymi kudłami, nie pamiętam przeziębienia.
Dodaj komentarz