Najnowsze wpisy, strona 41


gru 10 2004 za pasem
Komentarze: 11

Zmałpowałam Iwcię i kupiłam choinkę w czerwonej doniczce, na tyle maleńką, żeby zmieściła się na parapecie i nie stała się ciężarem, gdy święta przebrzmią i przygasną, a świąteczne gadżety zszarzeją od kurzu. A w sypialni, nad głową R., pod nieśmiertelnym, różowym motylem, zrobionym przez Iwcię w podstawówce, zawisła różowa choinka ozdobiona perełkami.

Ciepło, ale pochmurno, może jutro popatrzę w gwiazdy :-) Dzisiejszy wieczór spędziłam z Apollem i Monty Pajtonem, pająk w kącie cieszy się kolejnym dniem dobroci dla zwierząt. Do jutra.

 

fanaberka : :
gru 09 2004 mięta
Komentarze: 7

Wypiłam sobie miętę na krześle w ogrodzie. Jest mroźno i są gwiazdy. Mam dużo pracy i żadnej pewności, że coś wyjdzie z projektu “Poznajemy Ojcowiznę”. Nikt nic nie robi, może to był marny pomysł z tą naszą legendarną ciuchcią, nieciekawy, może za trudny. Worek moich pomysłów przez lata pracy opustoszał, nie wiem, co jeszcze możemy badać w okolicy, gdzie tylko sosny i piach...

Dobranoc.

 

fanaberka : :
gru 08 2004 pytanie
Komentarze: 8

co ja tu robię o tej porze w piżamie i bez makijażu?

fanaberka : :
gru 07 2004 gorące krzesła
Komentarze: 3

W szkole dzień atrakcji: pogłaskałam pytona Zuzannę i dwa boa: Klemensa i Karolinę. Aneta miała mi za złe: “Jak pani mogła, one połykają szczurki!” Wszystkie moje szkolne szczury żyły rok, były samiczkami samotniczkami, nosiły męskie imię Artur (święta prawda :-), mieszkały w odkrytym akwarium, biegały po klasie, czasem po szkole, kradły z plecaków kanapki i pączki, i magazynowały je w kącie za regałem, razem z obgryzionymi przyborami szkolnymi i wykradzionymi z szafek zielnikami, wspinały mi się na ramię i siusiały za kołnierz. Od pewnego czasu nie mam szczurka, ale czasem ktoś z zewnątrz wchodzi do klasy i zagląda do pustego akwarium.

Potem koncert: młodzież świetnie się bawiła przy operetkowych ariach, na luzie, ale bez ekscesów - to normalka, przylgnęła do nas etykietka najlepszej publiczności, to jest fajne, bo działa w obie strony, czasem mnie zastanawia ten nasz lokalny fenomen.

A na lekcji wychowawczej niespodziewane klasowe wydarzenie: istny słowny pojedynek między dwoma posiadaczami telefonów z aparatem fotograficznym: jeden obnoszący się ze swoim cackiem, a drugi nie. Klasa po dzwonku nie chciała iść do domu.

“Nie nudzi to was?”
“Nie! To jak gorące krzesła!”

Pracowałam trochę dłużej, ale i tak problem, jak zachowanie w związku z posiadaniem telefonu z aparatem wpływa na pozycję w grupie rówieśniczej pozostał nierozstrzygnięty :-))))

 

fanaberka : :
gru 07 2004 czarna oliwka
Komentarze: 4

Robi się ciężko, gdy wiedza i rozum wskazują jedną drogę postępowania, a intuicja i serce całkiem inną. Skręciłam w tę pierwszą. Nie jesteśmy sami.

A taką miałam minę na spotkaniu grupy Czarnej Oliwki :-)

 

 

fanaberka : :
gru 05 2004 liany
Komentarze: 7

Spałam krótko, ale mocno i nawet nie słyszałam, kiedy R. wyszedł z domu w stronę swego świata.

Krokodyl dziękuje ruszając wąsikami :-)

Od rana mocne, niskie słońce, pieką mnie naświetlone oczy i opalona twarz. Krajobraz bajkowy: liany w gąszczu nad Wisłą straciły liście, ale zachowały moc, całkowicie panują nad drzewami o rozdartych pniach i przygiętych do ziemi wierzchołkach... pomyśleć, że to zwykły, dziki chmiel.

Po niedzielnych kotletach “ugniecionych” przez Apolla wróciłam raz jeszcze do wywiadu Grzeli z Anną Prucnal w DF, intrygującego, szokująco szczerego, tak barwnego, wielopłaszczyznowego, odważnego, naturalnie pozbawionego chronologii, gdzie nostalgia się miesza z poczuciem humoru, śmiech z zadumą, sukces i sława z samotnością dziecka, śmierć czy donosicielstwo z erotyzmem dziewczynki, gdzie jest wolność i kajdany i wiele, wiele wątków z życia kobiety sławnej, która doszła do etapu, kiedy może sobie na taki wywiad pozwolić. Bo jutro poniedziałek i tekst przepadnie w czeluści archiwum, i pewnie już nigdy do niego nie wrócę, bo ile można siedzieć w necie.

A stosik sprawdzianów czeka....

 

fanaberka : :
gru 04 2004 solo
Komentarze: 5

Późnojesienny ogród wydaje mi się pusty i brudny – zwierzęta gdzieś przepadły, a Paskuda przysypała nędzne resztki trawnika słomą wywleczoną z ekologicznego posłania w budzie.

Rzeka pachnie rybami, mułem i bobrami :-) Nigdy nie widziałam żywego bobra, choć znam ich ślady i korzystam z ich ścieżek wydeptanych w nadrzecznym gąszczu. Na pocieszenie spotkałam krokodyla :-)

R. wrócił przed kilkoma minutami, jest spięty i cichy, przelotnie spojrzał mi w oczy i - zanim poszedł na telewizję - posiedział przygarbiony nad obiadem...

 

fanaberka : :
gru 03 2004 tort
Komentarze: 6

Rano zlikwidowałam świeżo zainstalowane statystyki... oszołomiły mnie te wszystkie nazwy i ogromne liczby, nie umiem ich zinterpretować...

W pracy czas imienin, awansów – mam mdłości, nie służy mi dieta tortowo-czekoladkowa.

Szaro i zimno, rozpaliłam w piecu, sprawdzam co chwila, czy grzejniki już ciepłe i gapię się na obiad, który czeka na R. Wiem, że nie powinnam.

Czuję się jak ta laska z filmu: za plecami drzwi schronu przeciwatomowego, a przed nią znajomy, oszałamiająco piękny świat, na pozór zwyczajny, czyste niebo, soczysta trawa, wydaje się, że to się nie zdarzyło, że można wyjść i nadal cieszyć się życiem, ale pamięć i rozum są bezlitosne: “przecież coś zabiło te krowy”...

Powiedziałam Baśce, ale musiała zająć się tortem...

 

fanaberka : :
gru 03 2004 THE DAY AFTER
Komentarze: 4

Rano na stole kartka: “WZIĄŁEM TWOJĄ KARTĘ DO BANKOMATU”, na szczęście charakter pisma Apolla, nie Mateły :-)

Zmienił się skład gatunkowy ptaków. Za oknem klasy niezłe widowisko: gromada pełzaczy, podobnych do małych dzięciołów, buszująca w spękanej korze ogromnych daglezji.

W drodze z pracy czułam się jak chiński ryż: głowa w słońcu, nogi w wodzie. “Wróciła wiosna” – uśmiechnęła się Samanta.

Ciężki śnieg, zanim stopniał, zdążył zniszczyć dach altany. Nie tylko to się zawaliło. Wczoraj awaria pieca, dom pełen dymu, wietrzenie, spanie przy uchylonym oknie i zimnych kaloryferach. W ciepłym domu Iwci obejrzałyśmy dobry film o Marlenie Dietrich. Mój dom powoli się nagrzewa, ale utrzymuje ohydny zapach pogorzeliska. Dziś policzyłam, że na trójkę domowników przypada pięć dużych łóżek, jest w czym wybierać.

Miła wiadomość ze Scholandii: szlak przez łąkę ma nosić moje imię, bo podobno: “ śp. Fanaberia da Vinci, lubila wiosne i te tam sprawy”...

 

Ps. Zdjęcie z poprzedniej notki zrobiłam podczas wieczoru andrzejkowego w Ognisku Wychowawczym. Koło ze świecami było częścią dekoracji. Komentarze na obu blogach dowodzą, że udała mi się ta fotka J )))

 

fanaberka : :
gru 01 2004 andrzejki
Komentarze: 8

Myślę o Lizie, mogłabym zadzwonić, ale ona pewnie dziś wróży, zarejestrowała działalność, ma cennik... chyba wierzy we wszystkie te czakramy, energie i możliwość jasnowidzenia...

W ciągu dziesięciu lat naszej rozłąki, która – mimo przywróconego kontaktu – nadal trwa, jakby przestała słuchać, a zaczęła mówić, dużo, głośno, płynnie, powtarzając frazy, jakby chciała mnie przekonać, ale przede wszystkim upewnić siebie....

Zawsze widziałam jej ogromny brak, mający źródło w dzieciństwie: ukochany ojciec pijak i matka znienawidzona za wszystkie nieznośne objawy współuzależnienia. To przeszkadzało jej się cieszyć młodością, urodą, świetnym seksem, domami, samochodami, znaczącymi znajomymi, rasowymi psami i kotami i wszystkimi tymi bajerami, które przyszły ot tak, w prezencie.

Liza ciągle na coś czekała: niby na kolejnego księcia z bajki, na uwolnienie od obowiązków macierzyństwa, na jeszcze lepszy seks... a może raczej na dobre słowo rzucone znad talerza, i że on ją kiedyś doceni i przestanie traktować jak przedmiot, bo to dla niego zamknęła się w domu, wychowała mu dzieci, tolerowała niewierność, siedziała z nim gdy chorował, znosiła podejrzliwość, zniewagi, gdy nie mógł pogodzić się z cierpieniem i ze śmiercią.

Uciekła w iluzję... idealizuje zmarłego ojca i nie chodzi na grób Marka, pewnie brak jej sił, by stanąć twarzą w twarz z rzeczywistością. Wchodzi w jakieś stany, doświadcza przerażających wizji oczyszczania, widzi chroniące ją zielone spirale energetyczne, jakieś kolejne wyżcze czakramy, żyje w celibacie, czuje się osamotniona, żartuje, że jest czarownicą, wróży...

Czasem tęsnię za nimi: za Lizą i Markiem sprzed kilkunastu lat. Wiem, że już ich nie ma, ale to tak słodko zamknąć oczy i pobiec za mirażem...

 

fanaberka : :
lis 29 2004 tajemnice pracowni przyrody
Komentarze: 11

Igor. Może brak jego dziełu artyzmu Leonarda, ale zdolności inżynierskie ma równe, jak nie wyższe – projekt wcielony: świeci się i kręci.

Wyjaśniam, że butelka po prawej zawiera węża w spirytusie, a ta z napisem Smirnoff denaturat do czyszczenia mikroskopu....

 

fanaberka : :
lis 28 2004 ustawienia wykluczenia
Komentarze: 3

Blogowanie rozwija :-) za linkiem majora trafiłam do tekstu o “rodzinnych ustawieniach” praktykowanych przez Berta Hellingera ...

Genealogia uzależnia. Ile to razy wstawałam o świcie, żeby powłóczyć się po ziemi przodków... pole, gdzie pracowali , leśna droga do kościoła, cmentarz, jagodowy las... i wyobrażałam sobie jak spędzali dni, pracowali, modlili się, cierpieli, i jak się kochali :-). Mnóstwo pytań, niektóre spóźnione, niektóre zbyt trudne, żeby je wypowiedzieć.

Duchy rodziny nie odchodzą z naszego życia, a wykluczeni członkowie rodziny skutecznie je zatruwają. Tak trudno mówić, a nawet myśleć o nieżyjącym dziecku, bo to wstyd, poczucie winy i wielki ból. Pomyśleć, że podczas takiego “ustawienia”, po raz pierwszy w życiu, można by je wziąć w ramiona i przytulić...

Suszę buty. Trochę mnie zmęczyła domowa bezczynność. Trzej moi mężczyźni śmieją się na telewizji... chyba wszysto jest OK., strachy na... na co? na lachy?

Ps. Bożena Pielat jakby co...

 

fanaberka : :
lis 26 2004 da Vinci
Komentarze: 8

Hospitacja - średnia przyjemność. Wypełniłam druczek i uniknęłam rozmowy :-)

W zamian Dyrektor pokazał mi dowód wielkiego zainteresowania Syna moim przedmiotem (przyroda, klasa szósta): notatka z polskiego, a w środku, jakby nigdy nic, projekt ruchomego modelu Ziemi... realizacja podobno w toku, silniczek już jest, zostało najgorsze: pomalować piłeczkę :-)

Kto by przypuszczał, że to będzie takie inspirujące ... Zdolne te nauczycielskie dzieci...

 

fanaberka : :
lis 24 2004 noc upiorów
Komentarze: 8

Źle spałam, dziś bez powodu, już nie musiałam się domyślać, jak i gdzie R. spędza tę noc i czemu jego komórka milczy.

-Pracowałem, awaria na całą Warszawę, nie oglądałaś telewizji?

Nie oglądałam.

Szalona noc: wichura, wycie, namiastka zamieci. Malownicze pokłady ciężkiego śniegu zbiły się w bryły twardego, ostrego lodu - Paskuda zraniła lewą łapę... Zimno, drewniane ściany domu cienkie jak papier, przewiewne, skrzypiące, trzeszczące. Przez uchylone okno wystawiłam rękę z aparatem... fotka mnie zdziwiła: pozbawiona energii, jakiegokolwiek świadectwa gwałtownego ruchu, siły... jakaś upiorna, jak z innego świata.

Net cicho sobie szumi... chyba coś się wydarzyło, nie wiem co...

Padam, kąpiel, łóżko, koniec. Dzięki. Dobranoc :-)

 

fanaberka : :
lis 22 2004 peeling
Komentarze: 10

Iwcia kupiła mi peeling po czterdziestce, kupa forsy, której nie ma...

-używasz?
-nie używam.
-może postaw na biurku...

Można to robić w tle podczas czytania: okrężne ruchy, pięć minut płatkiem szorstkim i pięć minut płatkiem gładkim, trzeba tylko omijać oczy...

Bo widzisz... nie miałam nawet dziesięciu lat, gdy ktoś mnie odarł z różowej sukienki i coś ze mną zrobił - nie wiem co, nie zranił mnie aż tak bardzo, dawno go olałam, bo to był NIKT. Zboczeniec, pedofil - Bóg z nim.Tylko potem przyszli inni, w mundurach i bez: roześmiani, żądni sensacji, ciekawscy, wścibscy, niedelikatni, podejrzliwi, a TATA był z nimi i nikt mnie nie bronił, gdy pytali, czy się uśmiechałam, a może zagadywałam, po co poszłam na łąkę, dlaczego miałam rozpuszczone włosy, i jak krótka była ta sukienka... Małoletnia Ewa Dwa.

To wtedy włożono mi maskę - noszę ją do dziś, poddałam się narzuconemu mi wizerunkowi, wciąż wcielam się w obcą, nie pasującą do mnie rolę. Kusicielka i prowokatorka, siejąca spustoszenie w męskich duszach, psia ich mać.

Czemu jest tak, jak piszesz ireo, że "Jeśli ktoś lubi tańczyć to sugeruje mu się, że się lubi "ruchać", "pieprzyć", "pierdolić", "trykać", "stukać", albo jeszcze coś obrzydliwego i raniącego."
Czemu wszyscy tamci mężczyźni, z Tatą na czele tak przedmiotowo mnie potraktowali, zdeeptali? Skąd ta agresja? To nie przez reklamy i porno w necie, wtedy ich nie było, to sięga dalej, głębiej! Ile tysięcy lat liczy sobie patriarchat? Zapytałabym o katolicyzm, ale to dla mnie zbyt bolesne, bo go kocham od dziecka... od dawna widzę, że bez wzajemności. Może ta agresja, to wyraz męskich frustracji wynikających z braku spójności między tym, co mówi natura, a tym, co nakazuje wychowanie. Czemu będąc w moim wieku w dalszym ciągu nie wiem niczego o męskiej seksualności, dziwi mnie, nie rozumiem jej, czasem pogardzam jej przejawami, bo jej nie znam. Co z moją edukacją! Czemu jej zabrakło, ważniejsze wojny i parzydełka u strzykwy??!! Kto o tym decyduje?

Może to konieczność trzymana w ukryciu własnej seksualności, osamotnienie w borykaniu się z nią, rodzi kiczowate, wulgarne odreagowania w postaci pornografi, może pornografia jest skutkiem, nie przyczyną.

Dużo pytań. Złość. Wystarczy na dzisiaj.

Dziękuję wszystkim, którzy w tej sprawie chcieli ze mną porozmawiać.

 

fanaberka : :
lis 19 2004 dzień, w którym porzuciły mnie krasnoludki...
Komentarze: 7

Net działa co najmniej od godziny! Nareszcie!

Ciężki, mokry śnieg wgniótł tuje w ziemię, R. z niepokojem ogląda swój nowy dach i rynny, ja - cała stęskniona, w kapciach, polarach i innych okrywająco-zniechęcających akcesoriach buszuję po znajomych blogach.

Pod erotycznie obojętną notką, zabawne żarty, świńtuszenia przemieszane z autentycznymi obawami o skutki seksualnego zafiksowania naszej zachodniej cywilizacji...

Erotyzm - to ściśle tajna część naszej osobowości, w której od dziecka pozostawiani jesteśmy samym sobie. Pamiętam dzień z wczesnego dzieciństwa, kiedy ogarnęło mnie silne, nieodparte pragnienie zdjęcia z siebie różowej sukienki i tańczenia nago na odkrytej łące między studnią a wielkim kamieniem... nie odważyłam się - wielka, odkryta przestrzeń wydawała się obserwować, oceniać, ganić... postanowiłam poszukać intymności w szopie na drzewo, gdzie mieszkały krasnoludki... między szczapami nie było żadnych oznak życia, moje krasnoludki mnie porzuciły, rozgniewały się i odeszły, zawiniłam i poniosłam karę, prosta sprawa, niczym w bajce, znałam wiele bajek.

A co oferuje dorosłe życie? Nasza kultura, wywodząca się z wieków średnich kiepsko wchłania seksualność, kościół skupia się na sferze duchowej, zaniedbując fizyczną, świeckimi kanałami zalewają nas informacje dotyczące anatomii, fizjologii, nie poparte żadną wiedzą na temat uczuć, tak, jakby te sfery można było sklasyfikować na lepsze i gorsze, poetykietkować, rozdzielić. I tak żyjemy, zdani na siebie, pokręceni, pourażani, pewnie poprzestraszani... podobno u źródeł agresji zawsze leży lęk, może to za jego przyczyną wielu mężczyzn traktuje kobietę i jej płeć jak wroga. To wskazane być twardym, nie miętkim, wszak rola wojownika przystoi mężczyźnie, prawda Winetou?

Kontrolujemy tę naszą seksualność, świńtuszenie jest chyba niezłym, bo raczej społecznie akceptowanym i dość skutecznym sposobem odreagowania - ja często to robię, choć wolałabym pogadać. Nie wiem, czy bym umiała.

A dziecięcy ekshibicjonizm? Wciąż gdzieś tam jest, to przyjemne tak usiąść i pisać bloga...


 

fanaberka : :
lis 18 2004 Ponoć średniowieczni mędrcy szczęśliwe...
Komentarze: 9

Wiatr wyrwał okno w holu i wywrócił ogromną jukę, złamała się, długo ją hodowałam. Utrapieńcy z piątej "c" pomogli posprzątać, a potem roznieśli po szkole radosną nowinę, że złamany pień wypuści wkrótce nowe pąki, a czubek ukorzeni się bez trudu w nowym podłożu.

Dziwny ten mój zawód, dyskusja na moim drugim blogu kolejny raz uświadomiła mi, jak bardzo kontrowersyjny, budzący emocje... wszyscy chodziliśmy do szkoły, mamy dzieci... Dziękuję Wam mili Goście, wszystko, co napisaliście, uważnie przeczytałam i wzięłam sobie do serca.

W domu wahania napięcia i komputer bez życia - awaria netu. Sprawdziłam zeszyty i sfotografowałam swoje miejsce pracy i kontemplacji: biurko po iwci, komp po Piotrusiu, jedna lampka po ciotce, druga po R., pachnące świeczki po zakupach w Biedronce, jajeczka po papużce Kunegundce, a monitor chyba po dinozaurach. Po uzdrowieniu netu wkleję wszystko na bloga.

Nowy, blaszany dach - wielka perkusja. Srebrny rogal za oknem w otoczce czarnych, bezlistnych, porywanych wiatrem gałęzi bardziej by pasował do zamczyska wampirów, niż do mojej wieśniackiej chałupy.

Jakoś ciepło mi dzisiaj...

 

fanaberka : :
lis 15 2004 krasnoludek
Komentarze: 10

Siedem lekcji, pięć dyżurów w holu, po ostatnim dzwonku przesiedziałam kilkanaście minut w pustej, cichej klasie, zbierając siły, by włożyć buty, kurtkę... Jeszcze torebka, ciężka torba z ćwiczeniami, obiad kupiony w stołówce, siatka pomidorów od pana Stasia...

Pod szkołą zbiorowisko: szóstka piątoklasistów kontra nieznany mi Zawzięty Krasnoludek. Podbiegli do mnie: "proszę pani, możemy mu dołożyć? wie pani jak on nas wyzywa! my też go nie znamy!" Postałam z nimi chwilę wysłuchując żali, gdy tymczasem Krasnoludek z wolna oddalał się w swoją stronę, odwracał się, zatrzymywał, coś krzyczał, gestykulował, fuck, fuck... Nie wiem o co poszło, kto zaczął, ani kto miał rację, nic nie rozumiem, nie wiem co mam robić, bezsilność, bezradność, zniechęcenie, wypalenie, koniec.

Skończyłam sprawdzanie ćwiczeń - dwie godziny monotonnej dłubaniny, urozmaiconej "komentami" wpisywanymi czerwonym długopisem. R. kończy oglądać jakiś film, chyba niezły. Nie wiem, co dziś jeszcze zdołamy sobie dać i co od siebie wziąć, prócz kilku zwykłych słów i zwykłego dotyku przed zaśnięciem. Prawdziwe życie.

 

fanaberka : :
lis 14 2004 dwie dojrzałe kobiety z dostępem do netu...
Komentarze: 17

Moniko, jak się czujesz, bo ja świetnie :-)))

A następnym razem..................

:-))))))))))))))))))))))))

 

fanaberka : :
lis 13 2004 prawdziwki
Komentarze: 8

R. skosił ostatnią trawę i zagrabił liście. Ja unikam ogrodu, przybija mnie jego późna jesienność, napór brązowych liści, hałas kosiarek, szambiarek, niepokój wśród ptaków... gdzieś przepadła zwykła cichość, uległość, spokój drzew, altany...

Las jakby wymarły, cicho zaszeleścił, gdy coś bardzo zimnego posypało się z nieba. Wśród fotek sprzed kilku miesięcy grupka prawdziwków przytulonych pod krzaczkiem - jakaś nierealna o tej porze roku.

A jutro, w samo południe, spotkam się w Warszawie z Moniką ze Scholandii :-) Cieszę się Moniko, że zadzwoniłaś :-) To będzie drugie w moim życiu spotkanie z miłą osobą poznaną przez net.

 

fanaberka : :