Najnowsze wpisy, strona 13


paź 19 2007 not ka
Komentarze: 3
 

Dzwonek za dzwonkiem, długo, napastliwie.
- Kurwa! - Szarpię się z kurtką i butami. Biegnę. Spodziewam się sprzedawców ziemniaków czy wolontariuszy, ale to tylko stara Jaworkowa kuli się u furtki. Ma odkrytą głowę i przemoczone włosy, pachnie wieczornym dymem i smażoną rybą.

- Nie mam światła, może pani mąż coś poradzi.

Ale R. jeszcze nie ma, więc mogę tylko obiecać, że przyjdzie, że na pewno i że najszybciej jak można.

Odprowadzam ją, omijając kałuże nie do przejścia. Ciemne miasto, stada wron, chmury, niebo.

wrony

paź 14 2007 zwyczajna
Komentarze: 0
 

Tyle światła, ale to już jesień.  Zaczynam myśleć o nieuniknionym, kiedy kulawa, dzika gęś wydostaje się z wody i odchodzi wzdłuż pachnącej mokrym piaskiem  plaży.

Owoce dzikiej róży dojrzały i zmiękły. Zrywam kilka garści i robię sobie piknik pod wierzbą, w której kiedyś mieszkał wesołek Rokita. Słońce mnie usypia i zaczynają mi się marzyć jakieś gruszki, czy jabłka. I jeszcze Adam, albo chociaż wąż...

wierzba

 

paź 13 2007 pod okiem
Komentarze: 3
Tych dwoje w czerwonym samochodzie. Nic tu po mnie, ale nie odwracam wzroku, nie schodzę z drogi, nie zataczam koła. Przez zaparowaną szybę widzę rozchylone, bujne, białe piersi kobiety. Prawa dłoń pociera czoło, lewa ręka w górze. Jakby się otwierała, ale tylko w połowie. On chyba drobny, chyba zgarbiony, właściwie nie wiem dlaczego go nie zapamiętałam.

Widuję ich czasem i różowe prezerwatywy, które po sobie zostawiają. Od niedawna nie czuję zawstydzenia. Właściwie nie czuję niczego. Ot cudza miłość pod okiem wierzby o wypalonym pniu.

wierzba

 

poetka 
paź 11 2007 haiku złote na ptaki i niecnotę
Komentarze: 4

 

rzeka i niebo
w obrączkach obłoków
wolne ptaki

Wisła

poetka 
paź 10 2007 pytanie [haiku]
Komentarze: 5
skoro jesień zbiera
owoce - to co robi
stokrotka pod wiązem?forum _____________
WIĄZ
(Dzie wuszka)stokroć przywiązała się do drzewa
za szumnie nie nazywać. czasem
trzeba trochę pomilczeć w odcieniach

mały kwiatek który nie wie nawet


jak bolą korzenie kiedy zapadają w głąb
-tak się rośnie kochanie mówi jej

wiąz. to nie tylko dosięganie nieba
trzeba jeszcze żyć w zgodzie z kamieniem
moja stokrotko ból jest niczym

dotykanie serca. zwykle się wyrywa
z palców i ucieka. ale ty mała moja zostań
oboje nie wiemy czy i po tobie nie zostanie
przepaśćWuszka

 
fanaberka : :
paź 10 2007 Różowa Fanaberka
Komentarze: 4
Pomyślałam, że może już nikt nie odwiedza tego bloga, więc zajrzałam do statystyk. I wszystko jasne.
  

  Wywołania      Wyszukiwany ciąg znaków

----------------  ---------------------- 19         34.01%  Fanaberka
7         12.50%  sekx
3          5.36%  fajne cizie
3          5.36%  wilgotna cipka
2          3.57%  fanaberka bloguje
2          3.57%  sexy cipki
2          3.57%  sexy czterdziestki
1          1.79%  chirico
1          1.79%  cipa rysunek
1          1.79%  czarne cizie
1          1.79%  drzewa nad rzek%c4%85
1          1.79%  mature nylons young boy
1          1.79%  older porn
1          1.79%  opowiadania erotyczne matka i syn
1          1.79%  opowiadanie erotyczne na wsi
1          1.79%  pizda
1          1.79%  podgladanie z ukrycia seks
1          1.79%  pornus
1          1.79%  pyton
1          1.79%  ruchane w okresie
1          1.79%  ruchać ciocię
1          1.79%  sex po francuzku
1          1.79%  srom o srom
1          1.79%  straszyk
1          1.79%  www.ruchanie w pracy pl

 

fanaberka : :
paź 10 2007 aż aż
Komentarze: 0
 

- Pani teraz pracuje z moją wnuczką Kasią - woła za mną Nieznajoma Staruszka. Siedzi w fotelu pod rozgrzaną ścianą i wystawia na słońce chudą jak patyk, fioletową nogę.

- Liż, liż paniusię, dobra sunia - mówi czule do psa i jeszcze niżej zsuwa skarpetkę. 

I nagle zaczyna opowiadać, że w Rosji piekło się chleb tak jak u nas, na liściach. A potem do nagrzanego pieca wstawiało się mleko w kamionkowym garnku. Musiało być tłuste, najlepiej z dodatkiem masła i śmietany. Następnego dnia rano było jeszcze ciepłe, gęste, lekko brązowe i „takie że aż aż".

 

paź 09 2007 zamiast notki
Komentarze: 2

marchewki

rysowała Dzie wuszka :-)

"Wychodząc na powierzchnię trzymaliśmy się za ręce. Ręka to fajna sprawa. Nie angażuje specjalnie osoby, która ją daje, a bardzo uspakaja tę drugą, która ją otrzymuje."

"Po prostu razem" - Gavalda Anna

 

Dzięki, Kindziorek :-) 

 

paź 08 2007 melon
Komentarze: 0
 

Ona i on w kolejce do kasy. Są starsi. Starsi. Bawię się tym słowem. Obracają w palcach fiolki z musującymi witaminami, podnoszą do oczu, jakby chcieli sprawdzić,  może pokazać, że widzą siebie. Nagle ona patrzy na niego z uwagą, ściąga brwi i zaczynam się domyślać, że spotkali się niedawno, może dopiero teraz, tutaj, obok półki z żółtym melonem, który błyszczy na dnie prawie pustego koszyka. Widzę, jak idą razem przez rozsuwane drzwi w stronę zalanego deszczem przejścia, pełnego znaków ostrzegawczych. Ulica jest okienna, nie ma się jak ukryć, a jednak w chwili, kiedy ruchoma taśma porywa moje zakupy i niesie w stronę kasy - tracę ich z oczu. Ona się pojawia jeszcze na chwilę. Idzie sama  w stronę zakrętu, mocując się z kapturem. Deszcz lepi się do szyb niczym twarze pierwszych lokatorów osiedla za zamkniętymi drzwiami. Wychodzę. Myślę o melonie.

 

paź 04 2007 notka
Komentarze: 2

Boli mnie ucho, lekko, da się wytrzymać. Znalazłam termometr, który nam został po chorobie Paskudy. Chyba za dokładnie umyłam go pod kranem, bo piszczy, ale nie wyświetla i już się nie dowiem, czy to gorączka tak mnie zwaliła z nóg, czy jesień.

 Byłam w altanie i patrzyłam na czarne winogrona. Mały satelita sunął po orbicie i mrugał jasno i zwyczajnie, jak gwiazda. Pies sąsiada bębnił łańcuchem w drewnianą podłogę wybiegu. Powietrze pachniało dymem i zimną mgłą.

- Ziąb - mawiał Dziadek, rzucał czapkę na szafkę i roześmiany siadał na zamietce.

W ciemnych oknach czaiły się postacie ze snów. Jeszcze nie wiedziałam, że mam przed sobą  przyszłość i przeszłość. Jedno życie.

fanaberka : :
wrz 25 2007 czaple
Komentarze: 0
 

Rzeka płynie spokojnie w swoją zwykłą stronę. Można by pomyśleć, że potop nigdy się nie zdarzył, ale przecież coś wyrzeźbiło rowy w dnie i mielizny, coś wyrwało z nurtu powalone drzewa.

 

ujście Świdra

 

Dwie czaple siwe krzyczały chrapliwie i kołowały nad rozmiękłą plażą. Weszłam do chłodnej wody i nagle zobaczyłam Ptaśka. Był czaplą białą. Stąpał po znajomej płyciźnie, między ujściem a wyspą, odgrodzony ode mnie wirem i głębią nie do przejścia.

fanaberka : :
wrz 23 2007 koty i jeże
Komentarze: 0
Na blogu Andy tekst Rymkiewicza o wieszaniu. (Przypomniał mi się tekst Rymkiewicza o otruciu Mickiewicza, trochę się nabijałam z niego na blogu:D)

We fragmencie fragmentu ;)Rymkiewicz pisze:

Wieszanie jest jedną z niewielu czynności ludzkich, które nie mają kompletnie nic wspólnego z czynnościami ze świata zwierzęcego i roślinnego - a więc jedną z takich czynności, która skutecznie oddziela ludzi od roślinności i zwierzęcości, ustanawia granicę i za tą granicą stwarza ich własny ludzi świat, czyniąc ich w ten sposób - właśnie ludźmi. Dobrze jest, nie histeryzując, zdać sobie z tego sprawę i wyciągnąć wnioski. Wieszanie (dotyczy to także gilotynowania, zresztą wszystkich technicznych sposobów mordowania) jest głęboko humanistyczne i wyłącznie humanistyczne - jest, w zwierzęcym i roślinnym wszechświecie, czymś zupełnie wyjątkowym. Można nawet powiedzieć, że jest jakimś humanistycznym cudem, jednym z takich cudów. Jeże nie wieszają jeży, nie słyszano także o kotach, które wieszałyby inne koty. Znane są natomiast wypadki wieszania kotów przez ludzi. Wieszaliby też jeże, gdyby ich nie kłuły w palce.

W powyższym wywodzie widzę pewną niekonsekwencję, a może tylko urwaną, nie wykorzystaną myśl: Wyobrażam sobie, że wieszane koty bronią się przed oprawcami nie gorzej niż jeże: drapią, gryzą i przeraźliwie wrzeszczą. A jednak to koty bywają wieszane, bo - w przeciwieństwie do jeży - zostały udomowione, ustanowione częścią naszego, ludzkiego świata.

*****
Widziałam w lesie jelenia bez rogów (samicę?). Nie uciekła - ukryła głowę za grubym drzewem, wystawiając smukły, brązowy zadek. Wtedy i ja się ukryłam. Kiedy po dłuższej chwili wyjrzałam ukradkiem zza pnia - ona zrobiła to samo. Potem trzasnęła gałązka - i już jej nie było.

Wróciliśmy od Taty: my samochodem Apolla, a Mateła jak zwykle - rowerem. Wypróbował „skrót" i nadrobił dwadzieścia kilometrów. Przed chwilą wrócił, z czołem upstrzonym babim latem i muszkami.
:-DD

 

poetka 
wrz 20 2007 zawroty [haibun]
Komentarze: 1
Na wysokości oczu i na wyciągnięcie dłoni siedziała duża, brązowa sowa. Patrzyła na mnie z uwagą. Słońce zachodziło i całe wieczorne piękno łęgu, jego cisza i majestat, spływały z jesiennych drzew i gromadziły się w jej posągowym ciele.

księżyc i sowa
pociągana przez drugą
ciemniejszą stronę

 

 sowa

ilustrowała: Dzie wuszka :-)

 

****
sowa. na wyciągnięcie oczu
w wysokości dłoni siedzi

duża brązowa
z uwagą

patrzę jak spadają
majestat łegu sąsiedzi

drzewa

ślepy księżyc pociąga
moje
wszystkie sznurki

druga strona



:) zamiast komentarza Fannie :)
śliczny hajek
_________

Dnia: 2007-09-21 18:46:35, napisał(a): dzie wuszka

fanaberka : :
wrz 19 2007 implant
Komentarze: 2
 

Na wysokości oczu i na wyciągnięcie dłoni siedziała duża, brązowa sowa. Patrzyła na mnie z uwagą. Słońce zachodziło i całe wieczorne piękno łęgu, jego cisza i majestat, spływały z jesiennych drzew i gromadziły się w jej posągowym ciele. Płynęła potem bezszelestnie, jakby w rytmie powolnego tańca i jakby przyciągana przez drugą, ciemniejszą stronę drogi.

Klucz ptaków leciał cicho nad rzeką: Silni, zorganizowani przywódcy na czele - za nimi zmęczony, roztrzepany ogon.

Wisła u ujścia Świdra 

Odkryłam, że noszę implant - krokomierz wszczepiony przez Robala do rękawa mojej kurtki. Liczy kroki i inne posuwiste ruchy. Dzisiejszy wieczorny wynik - 6837 (kroków ofkoz)

:-DDD

 

fanaberka : : sowa  
wrz 18 2007 wrzesień
Komentarze: 0

 

Pada deszcz i twarde jarzębiny, niczym mimozy, egzotyczne i nadwrażliwe na dotyk, składają liście w wyrazy najwyższej asekuracji.

Słyszę echo swoich kroków na mokrym asfalcie. W torbach mięso, chleb i melon, o którym wiem, że pod powłoką zwyczajnej dyni kryje soczyste i słodkie wnętrze.

Dym otula obojętne miasto. Głód, zmęczenie.  

 

wrz 17 2007 ze snu
Komentarze: 0
 

Nagle spadam i niemal równocześnie budzę się ze wstrząsem pod wilgotnym śpiworem. Najjaśniejsze światło sunie w ciszy po niebie. Zawróć - myślę - a ono zawraca i posłusznie, równo opada na Okęcie. Książka zsuwa się w trawę, zatrzaskując zabazgrany ołówkiem margines. Teraz Ty się budzisz. Otwórz.

 

wrz 16 2007 cofka
Komentarze: 0
 

O świcie pośród trzcin zbierają się wędkarze, otaczają cypel, w skupieniu coś dzielą, o czymś decydują, szeptem, jak spiskowcy. I nagle dostrzegam, że moja rzeka płynie pod prąd brunatnym korytem, niesie kłody, pianę, rybi zapach Wisły, mdły odór kanałów, muł, zniszczenie.

Na brzegu trzmielina, dojrzała i trująca, jak marzenie. Zrywam głóg i jem. Jak kiedyś, na pracach ręcznych. Piekliśmy w szkolnym piecu ciastka z masy solnej, a gdy się okazało, że wyglądają i pachną jak prawdziwe - Mama wysłała mnie do spółdzielni po dwa bochenki chleba. Potem pokroiła je w pajdy i jedliśmy z apetytem, całą klasą, posypując cukrem.

 

trzmielina

 

poetka 
wrz 15 2007 Z warsztatu na forum poszła ostatecznie...
Komentarze: 2
z balonu

niebo zgasło jakby na zachodzie
ktoś zdmuchnął latarnię. syczała obwodnica
na skrzydłach samolotu linach mostu i iglicy
czerwone światełka pulsowały nerwowo

skończył się dzień noc nie przyszła
życie było tutaj napęczniałe zbyt gęste
krztusząc się uchodziło z rozpalonych ulic
w szosy i wiejskie drogi

smugi żółtego gazu
z balonu zmęczonego ciśnieniem

 


link do wiersza

 

fanaberka : :
poetka 
wrz 13 2007 A wielkom nadorgowom poetkom sie zostaje...
Komentarze: 0


forum

haiku
:-))))

**************

co to [haiku]

tłusty jeż się zatacza
- pewnie od nadmiaru
jesiennych świerszczy

 

**************

smugi

niebo zgasło jakby na zachodzie ktoś zdmuchnął
latarnię. syczała obwodnica
na skrzydłach samolotu linach mostu i iglicy
czerwone światełka pulsowały nerwowo.

życie było tutaj obce zbyt gęste
wieczorem uchodziło z rozświetlonych ulic
w szosy i wiejskie drogi

smugi żółtego gazu
z balonu zmęczonego ciśnieniem.

fanaberka : :
wrz 11 2007 blog
Komentarze: 2

 

W zatoczce u moich stóp pływał potargany bóbr. Zauważył mnie, zastygł, poruszył nosem, zadarł głowę. Drugi, ukryty jeszcze bliżej, pod nawisem, drapał się, a może obgryzał świeżo powalony pień. Słyszałam skrobanie, czułam mocny, zwierzęcy zapach.

Tłusty jeż przetuptał w poprzek ścieżki. Przebierał pospiesznie krótkimi nóżkami i zataczał się na boki, jakby od nadmiaru jesiennych świerszczy. Trzy krzyżówki wzbiły się w powietrze i krążyły nad zatopioną wyspą, na której tego lata napotkałam ślady Ptaśka.

 

Niebo zgasło nagle, jakby ktoś na zachodzie zdmuchnął czerwoną latarnię. Syczała obwodnica. Na skrzydłach samolotu, linach mostu i iglicy pulsowały małe, nerwowe światełka. Pomyślałam, że życie jest tam inne, gęste. Wieczorem uchodzi z rozświetlonych ulic w drogi i wiejskie szosy, jak smugi żółtego gazu z dziurawego, zmęczonego ciśnieniem balonu.

 

Wracałam przez jałowe, porzucone pastwisko, na którym nocą głogi wyglądają jak kopy siana, a trzmieliny i chmiel - jak chłopi, wsparci na grabiach i leniwie gawędzący o pogodzie.

Robal czekał na mnie przy furtce.