aż aż
Komentarze: 0
- Pani teraz pracuje z moją wnuczką Kasią - woła za mną Nieznajoma Staruszka. Siedzi w fotelu pod rozgrzaną ścianą i wystawia na słońce chudą jak patyk, fioletową nogę.
- Liż, liż paniusię, dobra sunia - mówi czule do psa i jeszcze niżej zsuwa skarpetkę.
I nagle zaczyna opowiadać, że w Rosji piekło się chleb tak jak u nas, na liściach. A potem do nagrzanego pieca wstawiało się mleko w kamionkowym garnku. Musiało być tłuste, najlepiej z dodatkiem masła i śmietany. Następnego dnia rano było jeszcze ciepłe, gęste, lekko brązowe i „takie że aż aż".
Dodaj komentarz