wrz 17 2007

ze snu


Komentarze: 0
 

Nagle spadam i niemal równocześnie budzę się ze wstrząsem pod wilgotnym śpiworem. Najjaśniejsze światło sunie w ciszy po niebie. Zawróć - myślę - a ono zawraca i posłusznie, równo opada na Okęcie. Książka zsuwa się w trawę, zatrzaskując zabazgrany ołówkiem margines. Teraz Ty się budzisz. Otwórz.

 

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz