Najnowsze wpisy, strona 18


kwi 17 2007

słomka


Komentarze: 10

Uratowałam biedronkę. Krążyła na powierzchni zatoczki, porwana przez wir wielkości koła od dziecięcego roweru.

 

Pamiętam jak próbowałam ocalić szarą traszkę, znalezioną w kopcu z ziemniakami. Niosłam ją do sadzawki, troskliwie osłoniętą dłońmi, ja - bohaterka, gotowa na trud i szlachetna, ale traszka utonęła.

 

Wiele razy marzyłam, że bez wahania ratuję czyjeś życie. Pewnego dnia z niedowierzaniem odkryłam, że mogę je dać.

 

A dzisiaj udało mi się uratować biedronkę. To było proste – wystarczyło podać suche źdźbło.

 

 

fanaberka : :
kwi 16 2007

zielony wąż


Komentarze: 3

Duży jasny ptak niespodziewanie znalazł samiczkę. Para straciła czujność i trzepotała w konarach akacji - nieporadnie, rozpaczliwie i jakoś boleśnie. Pióra z piskiem pocierały o kolczaste gałęzie a ja się martwiłam o skrzydła.

 

Popołudnie spędziłam nad rzeką, samotnie, jeśli nie liczyć ptaków i zielonego, płochliwego węża, rozgrzanego słońcem i zwinnego, ale zagubionego w gęstych trawach. Mogłam bez trudu schwytać go i sfotografować, ale ja nie dotykam dzikich stworzeń.

 

Potem długo wisiałam z aparatem nad nartnikiem i po raz pierwszy od wielu miesięcy, na chwilę, poczułam się wolna od smutku. 

 

:-)

fanaberka : :
kwi 15 2007

notka różowa migdałkowa


Komentarze: 2
pokaż kwiatuszku

co tam chowasz w brzuszku

:-)

 

PS. Duży, jasny ptak nawoływał o świcie z wierzchołka klonu, dźwięcznie, niespokojnie, obco. Na żadnej z płyt nie mam podobnego nagrania. Widziałam go jeszcze dwukrotnie w pełnym słońcu – w milczeniu przecinał niebo nad ogrodem. Może nadal tu jest, na jednym z pobliskich drzew, może śpiewa tylko o świcie, ale jutro idziemy do pracy i nie ma szans na powtórkę porannych fanaberii w ogrodowym łóżku.

Dobranoc.

:-)

 

fanaberka : :
kwi 14 2007

Jasne stworzenia


Komentarze: 1

 

Maria Anto, autorka, zmarła we wtorek. Oglądam obraz a potem patrzę w okno, ale łuna nad Warszawą jest dzisiaj blada, niska, chłodna. Niebo jest za czyste, a powietrze za przejrzyste dla jasnych stworzeń. Krzew migdałka wyrósł i zakwitł, opalizuje w świetle lampy, tandetnie różowy jak nasza sypialnia. Nic się w niej nie zmieniało przez wszystkie te lata, prócz nas.

 

fanaberka : :
kwi 13 2007

z ogródka [haiku]


Komentarze: 6

ileż tu mięty

wiecznie zielone pędy

puszczają listki

 

:-)

fanaberka : :
kwi 12 2007

niech nam żyje i obrasta czy jakoś tak


Komentarze: 9

Sprawdzian klas szóstych. Zamiast tyrać pod tablicą do wpół do czwartej – leniłam się w komisji między ósmą a dziesiątą.

Nasi uczniowie piszą test w dużej sali gimnastycznej. Tym razem pilnowałam dziesięcioosobowej klasy w zaprzyjaźnionej podstawówce, więc miałam okazję przyjrzeć się z bliska pracy uczniów. Po modlitwie w korytarzu, pobłogosławione przez księdza, dzieci weszły do sali. Wydawały się rozproszone i spięte. Większość skończyła grubo przed czasem. Dziewczynka z lewej odliczyła i ponumerowała dziewięć linijek – wypracowanie miało zająć co najmniej połowę strony i dokładnie tyle zajęło. Chłopak ze środkowego rzędu, który chciał wyjść po piętnastu minutach, motywując to zmęczeniem, nawet nie podjął zadania. Wypracowanie chłopaka z prawej zajęło trzy i pół linijki. Dziewczynka z ostatniej ławki pomalowała czarnym flamastrem wszystkie paznokcie. Dziewczynka spod okna przepłakała egzamin, bo wpisała swój kod w miejsce kodu egzaminatora i na nic się nie zdały zapewnienia, że nic złego się nie stało i że ta pomyłka nie wpłynie na ocenę jej pracy.

Jeszcze nie znam wszystkich pytań, poznam je, jak zwykle, z gazety. Rzuciłam okiem na arkusze w trakcie naklejania kodów. Rozwiązanie zadania z przyrody wymagało znajomości stron świata i prostego planu. Od stopnia rozwiązania tego zadania przez uczniów naszej szkoły zależeć będzie ocena poziomu mojej pracy.

Budujące to, bardzo.

 

fanaberka : :
kwi 10 2007

Wieża


Komentarze: 11

Minęliśmy się w drzwiach kaplicy, z koszyczkami w rękach. Poznałam go natychmiast. „To Dzyndzel” – pomyślałam.

 

Nie spotkałam go od podstawówki a nawet w szkole nigdy nie widziałam dokładnie jego twarzy. Pamiętam, że siedzieli z Heńkiem w ostatnich ławkach, obcy i odlegli, zawsze za moimi plecami. Mieszkali w różnych wsiach, więc byli wrogami.

 

Zawstydziłam się, gdy Pani od prac ręcznych wysłała mnie w czasie lekcji z Heńkiem na górki. Rosła tam wierzba-kotka, stara, słaba i połamana przez dzieciaki, które przychodziły tu rwać bazie do wielkanocnych bukietów. Pani była młoda, beztroska i nie mogła wiedzieć jak płakałam, maszerując przodem, bez oglądania się za siebie, mocząc buty w rowie melioracyjnym, obrośniętym wierzbami i za szerokim, żeby go przeskoczyć, ani później gdy grzęzłam po kostki na rozmiękłych pastwiskach, grodzonych palikami i kolczastym drutem.

 

U stóp pierwszej wydmy dołączył do nas Dzyndzel. Coś wrzeszczał, śmiał się, popychał, pokazywał obraźliwe gesty. Przeprawiliśmy się w trójkę przez pierwsze wzniesienie i nagle zapomnieliśmy o kłótniach i baziach. Na szczycie środkowej góry stała tajemnicza wieża – wysoka, niedostępna, pachnąca świeżym, okorowanym drewnem.  „Skąd się tu wzięła?” – pytaliśmy zdziwieni. Dzyndzel zwinnie jak kot wdrapał się na najniższy podest, a stamtąd po cienkich szczeblach na sam czubek, pod niebo.

- Złaź natychmiast – wrzeszczałam – nienawidzę cię, nienawidzę.

- To ja cię nienawidzę – krzyczał, pluł na mnie z góry, palił papierosa, dmuchał dymem i zrzucał podpalone zapałki.

 

Wierzyłam mu. Nie mógł mi przecież wybaczyć żółtaczki, bo to przeze mnie pielęgniarka przyjechała do szkoły, spuszczała chłopakom spodnie do kolan i na oczach dziewczyn szczepiła w pośladki. Dzyndzel nie zasłonił w porę tego co należało, by uniknąć ksywy.

 

Potem była majówka i szkolna zabawa. Miejscowy muzykant grał na akordeonie, a Heniek i Dzyndzel na zmianę prosili mnie do tańca, przestrzegając kolejki. Miałam wtedy okazję, żeby przyjrzeć się ich twarzom, lecz ja chyba od zawsze byłam dalekowidzem.

 

Heniek przysyłał mi kartki na imieniny aż do drugiego roku seminarium, kiedy to w czasie majówkowej imprezy utopił się po pijaku w pałacowym stawie. Dzyndzel został na gospodarstwie. Wziął ślub tego samego dnia co ja, na wcześniejszej mszy, w tym samym kościele. Minęliśmy się w kościelnej bramie. Słyszałam potem o chorobie żony i siódemce dzieci, które pokończyły studia, bądź nadal studiują i – jak powiadają – wyszły na ludzi.

 

 

fanaberka : :
kwi 05 2007

papa


Komentarze: 14

Za chwilę wyjeżdżam. Spędzę te dni jak zwykle – z całą Rodziną.

 

Życzę Wam wszystkim, Mili Goście, którzy tu jeszcze zaglądacie, którzy odeszliście albo powoli odchodzicie, dobrych, radosnych, spokojnych Świąt.

 

Bożenka Fanaberka Fanny Fan

:-)

 

fanaberka : :
kwi 04 2007

ze ścieżki


Komentarze: 1

Siedziałam na pniu i patrzyłam na ścieżkę.

Nie było tam nikogo poza młodym mężczyzną w granatowym płaszczu do kolan. Stał nieruchomo, twarzą do rzeki, pośród kwitnących drzew i ptaków pochłoniętych życiem, i czytał w skupieniu. Okładka i papier zdradzały modlitewnik.

Był tak zupełnie sam. Widać było poruszające się wargi. Nie słyszałam głosu.

 

fanaberka : :
kwi 02 2007

Dzie Wuszka: "Dupaczmiela"


Komentarze: 21

o tak jestem i snem i śnię ła! godnie w twojej trawie
choć kolczasta z Ciebie fanaberia  kwiczę
jak miodunka ćma kiedy ją trzmiel za ...la la la
choć powinien koniczyn kwiat jak to ma w zwyczaju
łaskawie gladzić cierpliwie jak kamień
w gąszcz szu. nagą sza

(z cyklu: znalezione w komentarzach:)))


foto: Fanaberka :-)))))))

Ps. Sakamo, co z enterami w komentarzach??

fanaberka : :
kwi 01 2007

Wiosna


Komentarze: 10

 

 

Wiosna. Ledwie przyszła a już

zachód. Małe słońce, które widziało już wszystko

zsuwa się po gałęziach i pije z zielonej rzeki.

Macki przytulii przygarniają ciężką ziemię.

Liany się kołyszą nad wąskimi ścieżkami.

Tłuste trzmiele zasypiają cicho

w kwiatach miodunki. Szczęśliwe słowiki

tracą czujność. Nocne zwierzęta wychodzą z nor.

 

Być może jesteś snem łagodnym i dobrym.

Obejmij mnie. Przytul. Przytul nago. Teraz.

 

fanaberka : :
mar 31 2007

Karol Maliszewski GŁUCHY CZERWIEC


Komentarze: 2

Kaplice jak ptactwo,
co obsiada miedze
i wydaje głuchy krzyk
słyszany przez nielicznych
przez nielicznych tak bardzo.
Urodziłem się w okolicy pozbawionej
katedr – luster wyższej wiary,
pośród wzgórz kręcących się w kółko
nasiąkałem pustką, niedzielą
bez znaczeń. I teraz nie słyszę,
co w powietrzu drży
i dlaczego; za moją głuchotę pomódl się
czytelny, jasny i wytrwały

 

fanaberka : :
mar 30 2007

skaranie Boskie z tym psem [haiku w pełni]...


Komentarze: 4

żaba znad stawu
chrzęści w paszczy Paskudy
miażdżony głośnik

 

PS. na zdjęciu żaba z Bagna Całowanie.

:-)

 

fanaberka : :
mar 29 2007

gałązki


Komentarze: 2

Przyniosłam je znad rzeki, wstawiłam do wazonu, a one zakwitły.

Ile znaczy jedna ciepła noc.

 

 

:-)

 

fanaberka : :
mar 28 2007

blog


Komentarze: 5

Oglądam reprodukcje płócien, których nigdy nie zobaczę, czytam fragmenty za trudnych dla mnie książek, słucham muzyki nieznanych wykonawców, myślę o Dziecku, które rozwija się w Iwci.

Zasnęłam w ogrodzie i trochę się spiekłam.

Jutro mi się skończy słomiane wdowieństwo.

Chyba już czas na mnie.

 

fanaberka : :
mar 26 2007

supermarket


Komentarze: 9

Doczepia się do mnie w drodze pod wiatę. Staje tak blisko, że słyszę odgłos przełykanej śliny. Chcę mu dać wyjęty z wózka pieniążek, ale okazuje się, że nie ma obu dłoni, a plamy odmrożeń na kikutach mówią wiele. Wtedy się pochyla i chwyta monetę w zęby. Czuję jego zapach, ale nie jest to smród brudu, raczej butwiejących liści i igliwia.

 

Nie zakładam rękawiczki, niosę do domu odcisk jego ust, miękkich i szybkich jak wargi Paskudy. Potem długo myję ręce, dłużej niż po psie. 

 

fanaberka : :
mar 25 2007

pół plaży o tym marzy że się przydarzy...


Komentarze: 3

Hmmm… jakie młode kiełki. I jakie opalone.

:-D

 

 

 

PS. Przez te cholerne kiełki to mi się ząb przypomniał, ten do wyrwania za kilka dni.

 

 

fanaberka : :
mar 24 2007

żółty


Komentarze: 3

Wieczorem las nad rzeką pachnie świeżą ziemią. Konie ze stadniny stąpają cicho, jeźdźcy milczą. Parują oddechy i cienie suną po trawie, zmierzwionej i poszarzałej jak zeszłoroczna słoma. Zmęczone ptaki pogwizdują w koronach. W podziemnych norach przeciągają się bobry, o których wiadomo tylko tyle, że są. Nad nimi olchy, dęby i żółte śliwki w pąkach. W kępach miodunki zdziczałe tulipany – nieliczne i kwitnące raz na kilka lat. Polany zarośnięte przez twardolistne fiołki. Żółte leśne kwiatki zwijają kielichy.

 

 

 

Robiłam im zdjęcia gdy umierał Papież, a R. pojechał do Warszawy na mszę. Płakałam z miłości, nie pamiętam do kogo.

 

 

fanaberka : :
mar 22 2007

trójkąt [haiku]


Komentarze: 11

a skąd ten trójkąt?

- trzy małe samoloty

rysują niebo

 

tutaj jeszcze dwa haiku inspirowane zdjęciem:

dzie wusze

kosowe

bartkowe

(kurcze, to fajnie ;)

 

A poza tym pod nieobecność Popielatki blogowałam sobie na jej blogu :-)

 

fanaberka : :
mar 21 2007

pierwszy dzień wiosny


Komentarze: 6

Siedzę tutaj z gorączką, spuchniętą twarzą, antybiotykiem w żołądku i kartką na monitorze, z wyznaczonym terminem rwania zęba. Zachorowałam w nocy, ostro i boleśnie, ale z racji wywiadówki dopiero przed ósmą wieczorem mogłam poszukać pomocy.

 

Uczniowie przejęli władzę nad szkołą: prowadzili lekcje, sprzątali, nawet przyjęli prezydenta miasta, który akurat dzisiaj złożył nam wizytę. A ja w rogu klasy - żeby nie przeszkadzać wiosennej pani od przyrody - sadziłam paprotki do żółtych i zielonych doniczek. Dobrze się czują na północnym oknie, zasłoniętym czterema potężnymi daglezjami. Trudno uwierzyć że pamiętam je jako małe choinki, ledwie sięgające pierwszego piętra. W południowym oknie rosną lipy, jeszcze szare, zimowe. Moja klasa jest jak akwarium zawieszone wśród drzew. Wiele się dzieje w ich koronach.

 

:-)

 

fanaberka : :