Najnowsze wpisy, strona 33


wrz 24 2005 Co z tym blogiem? Czy już nikt tu nie pisze?...
Komentarze: 7

Spojrzałam na zegar i nie wierzę własnym oczom. Zaczytałam się i trochę mi szumi :-) Pewnie cisza wyborcza. Nie wiem, co zapamiętałam z przedwyborczego zgiełku, chyba jedynie pieśń Korwina: „O podrzynaniu gardeł”.

 

Było ciepło i miło, i prosto z Warszawy poniosło nas nad rzekę. Spodziewałam się eksplozji jesiennych atrakcji, ale las gdzieś pogubił czerwone barwy. Sześcionożne koronkarki nie czynią większej szkody starzejącym się, gotowym do odlotu liściom. Pewnie cierpią z upału i suszy i wcześniej niż zwykle odchodzą do nowych wcieleń.

 

Na mnie też już pora (najwyższa). Dobranoc.

 

 

fanaberka : :
wrz 20 2005 przygoda na koniec lata
Komentarze: 18

Z Pl.blogi Fanaberce

Potwór wplątał się w sukienkę

Już chciała

Dać ciała

Lecz poznała Swessie Panienkę

;-)))

fanaberka : :
wrz 19 2005 Rezerwat "Torfy"
Komentarze: 10

Upychał w kieszeni opróżnioną reklamówkę, śmiał się i spoglądał na zmianę: wpierw na łabędzia, połykającego łapczywie kawałki chleba, potem na mnie, czy aby poświęcam dość uwagi radosnemu widowisku.

„Tu jest tabliczka, żeby ich nie karmić, to może im zaszkodzić”. Kucnęłam na wyciągnięcie ręki, żeby pokazać, że to, co mówię nie jest przeciw niemu. Chyba znalazłam się za blisko barierki, wody, a może i tego mężczyzny z purpurową twarzą, bo wielki ptak nagle się nastroszył, zasyczał, uniósł skrzydła i ruszył w moją stronę z takim impetem, że ledwie zdążyłam odskoczyć przed dziobem.

„One nie odlatują, są za ciężkie” – rzucił w stronę drzewa, gdzie przysiadłam. Potem odwrócił się plecami i coś jeszcze mówił do łabędzia, ale już nie nawoływał wesoło, raczej cicho uspokajał i zapewniał, a ptak łapczywie połykał rozmoczony chleb.

 

fanaberka : :
wrz 18 2005 Ratunku! Pomocy!
Komentarze: 12

Robal mnie ciągnie do Parku na Mandarynę!!!!!

:-))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))

 

fanaberka : :
wrz 17 2005 jakaś pora
Komentarze: 10

Pod koniec lata pojawiają się gryzonie. Próbujemy je płoszyć zakopaną w piwnicy brzęczącą tubą. Te, które źle znoszą wysokie dźwięki - odchodzą. Głuche lub bardziej zdesperowane zjadają paczkę różowych kulek i też znikają na zawsze za dziurawą ścianą z drewna i kolek, nazywanych z miejska igłami (Warszawa) lub szpilkami (Kraków).

 

Znieśliśmy do komórki kilka ton węgla na zimę, potem siedzieliśmy przez chwilę przy kawie w ogrodzie, w powietrzu tak zimnym i pod niebem tak czerwonym, że zaczęliśmy wspominać  wieczorne mrozy, gwałtownie zmieniające podmokłą łąkę w wielkie, różowe lodowisko, a R. narzekał na meliorację i żałował storczyków.

 

Kołdra już puchowa, ciepła. Znów nie przeczytałam wszystkiego.

 

fanaberka : :
wrz 17 2005 blogucje poranne fotografa amatora
Komentarze: 10

No i kto mi pomalował niebo?!

 

fanaberka : :
wrz 13 2005 elfie śieżki
Komentarze: 16

Wygodna, kilkukilometrowa, ubita droga kończy się w bramie wjazdowej do leśnej szkółki. Dalej już tylko bezdroża: stare świerki i krzywe drzewa liściaste pozbawione większej wartości gospodarczej. Nie widziałam żadnych zabudowań i przeżyłam chwilę paraliżującego, metafizycznego lęku, gdy zobaczyłam Ją, jak znika za zakrętem ledwie zaznaczonej w ściółce „elfiej” ścieżki. Porzuciłam rower i pobiegłam za nią. „Dzień dobry, dzień dobry” wołałam, ale niska postać w chustce na głowie, ręcznie wydzierganym swetrze i rozpiętych z suwaka kozaczkach na krótkich, wykrzywionych starczo nogach oddalała się spiesznie w stronę młodej gęstwiny. „Szczęść Boże” krzyknęłam, a Ona odwróciła się tak gwałtownie i roześmiała tak szeroko, że potknęłam się o korzeń i rozbiłam kolano. „Czy mogę Panią sfotografować?” Wyprostowała się, zamknęła bezzębne usta i lekko przechyliła głowę. Potem obejrzała zdjęcie na podglądzie i poprosiła o powtórkę. „Mam 79 lat, ale wyglądam na 60”. Zaakceptowała trzecie, jako odpowiednie do pokazania światu.

 

Nie była starą rusałką, a w młodości nie przemierzała lekko leśnych ścieżek w lśniących trzewiczkach i srebrzystej sukni. Tam, gdzie brzezina - uprawiała ziemniaki, za rowem melioracyjnym pasła krowę, a w kępie starych świerków spędziła z synem niejedną noc, gdy Gajowy wypił nie dość dużo, by zapaść w sen i niepamięć o okrucieństwie i niesprawiedliwościach bezdusznego świata. Już dawno go pogrzebała, podobnie jak jedyną sąsiadkę z kolonii, ale ma telewizor i czasem widuje ludzi, gdy przyjeżdżają do pracy w szkółce. Nie lubi chudego, strachliwego psa. Mogłaby jeszcze utrzymać krowę, ale kto tu dziś przyjedzie do lasu po mleko…

 

fanaberka : :
wrz 08 2005 czas posuchy
Komentarze: 13

Musiałam rozpocząć podlewanie altany. Nawet wiekowe winogrona przechodzą kryzys późnego lata. Punktowo podlewane rośliny jakoś się trzymają, ale trawnik zamarł, a bratki marnieją, czekając na rozsadę.

 

Trzeba było być artystą, żeby założyć miasto w miejscu aż tak suchym, gdzie rzeka zamiast przybierać - wraz z biegiem traci wodę, a młode drzewa więdną wśród zmurszałych, porzuconych w lesie fundamentów. Dziwaczne, drewniane „świdermajery” nie przeżyły stu lat, podobnie jak kaszląca sucho dziewczyna, dla której powstało to wszystko. Gdy przestała przyjeżdżać, eteryczny sosnowy las przegrał konkurencję z ogrodami Paryża i trawnikami Londynu, ale na niektórych powstałych tam sztychach droga do Soplicowa wydaje się znajomo piaszczysta, a pobocza i obszerne, zaniedbane podwórza porośnięte są kępami sucholubnych, „miejscowych” krzaczorów i zarośli.

 

Jutro Iwcia zawiezie mnie do Taty. Może pozwoli mi poprowadzić…  

;-)

fanaberka : :
wrz 06 2005 notka nie ogolona
Komentarze: 12

Wszystkie trzmiele, które o tej porze roku zbierają ostatni miód z tawuły są samicami o pękatych odwłokach wypełnionych tłuszczem i setkami zapłodnionych jaj. Wkrótce zasiedlą opuszczone mysie nory. Niektóre zachowają do wiosny status dzikich lokatorów, założą kolonię i wykarmią larwy. Bardziej pechowe na przednówku staną się zapasem w spiżarni powracających prawowitych właścicieli.

 

Omijają  ogórecznika, który jest tu obcy, gubi zaczepne liście, brzydko pachnie, a jego śmieszne, włochate kulki marszczą się i wiotczeją, i tylko patrzeć jak zaczną grzechotać, wystawione na jesienny wiatr.

 

;-)))

fanaberka : :
wrz 05 2005 może być :-)
Komentarze: 9

Zaschnięte miasto zszarzało od kurzu, a rower grzązł w koleinach piaszczystych ulic.

Rozbawił mnie kotek Iwci, a kawa z nowego kubka dodała sił, więc zawinęłam spodnie do kolan i zeszłam po urwisku do płytkiej rzeki. We wrześniu już nie ma ludzi nad wodą. Cienie są długie i zakrywają nurt, ale rzeka, choć zacieniona i wybarwiona jesiennie, pozostaje ciepła, roziskrzona i pachnąca świeżością.

Przez trzy godziny taplałam się z aparatem po bezludnych mieliznach, fotografując wszystko, co podtopione, zwalone, podziurawione, zbrązowiałe i kolczaste.

Z setki barwnych, pospolitych zdjęć wybrałam najmniej jesienne: Parę Wiosennych Desperatów Niepoprawnych Optymistów.

 

Dobranoc :-)

fanaberka : :
wrz 04 2005 ciepły niedzielny poranek, altana, kawa,...
Komentarze: 8

pozostaw mi Boże
tylko TAK lub NIE
zabierz mi BYĆ MOŻE

fanaberka : :
wrz 03 2005 napisałam dwie strony, a muszę jeszcze...
Komentarze: 5

Internet daje wygodny dostęp do wiedzy, choć wyszukiwanie informacji odpowiednio prostych i atrakcyjnych dla uczniów szkoły podstawowej bywa uciążliwe i żmudne (w przeszukiwaniu zasobów Internetu nie sposób uniknąć metody prób i błędów). Wiedza w formie obrazków czy zdjęć jest atrakcyjna i trwała, jednak zdobyte w ten sposób informacje czasem trudno ze sobą powiązać, osadzić wśród wiadomości już przez ucznia posiadanych, a jednocześnie uformować w fundament wiedzy, która zostanie zdobyta w przyszłości. Dlatego ważne są polemiki między uczniami, dyskusje uczniów z nauczycielem na każdym etapie poszukiwań, co daje zalążek interpretacji. Związki między wiadomościami ujawniają się z trudem podczas prób korzystania z nich, w trakcie tworzenia prezentacji, co również musi zachodzić pod okiem i przy znacznej ingerencji ......

 

 

fanaberka : :
wrz 01 2005 No i co począć? Koniec wakacji.
Komentarze: 12

A marzy mi się – powiem Wam szczerze,

że ruszam w Polskę jak Gang na rowerze

Major na Zbyszku szybszy od hondy,

z wolna, przez jęczmień, na Dance – Andy

(może na damce – mogę nie mieć racji

z braku fotograficznej dokumentacji)

 

Koniec rozpusty Bracia Rodacy!

Fanaberia do kompa! Pisać plan pracy!

 

fanaberka : :
sie 31 2005 Wyrwij murom zęby krat
Komentarze: 1

Rocznicę Solidarności świętowałam solo w towarzystwie wideł i szpadla, a potem wrócił R. i skusił mnie na chwilę egzaltacji przed telewizorem :-) Nasza młodość przypadła na czasy, w których udało się obalić totalitaryzm. :-).

Entuzjazm, euforia, poczucie wspólnoty - to było wówczas widać na każdym kroku, ale nie pamiętam, abym osobiście szczególnie mocno ich doświadczała, raczej tylko pośrednio, doczepiona do R. wspólnymi dziećmi i ślubem.

R. z kumplami z KOR-u całymi nocami powielali ulotki na jakiejś strasznej maszynie. Druk był drobny, rozmazany i mało czytelny, ale tu mniej chodziło o ich treść, a bardziej o wartość naczelną: Wolność Słowa. Każdy chciał mówić, krzyczeć, ryczeć, się drzeć. To był pierwszy, najprostszy przejaw demokracji, a to z nią miała przyjść nasza duma i godność, i realizacja młodzieńczego pragnienia wolności, decydowania o sobie.

System wartości był prosty i czytelny: Złe było wszystko, co komunistyczne i sowieckie, dobre - co nasze polskie (do diabła z przyjaźnią polsko-sowiecką) i katolickie (do diabła z komunistyczną ateistyczną indoktrynacją).

Aparatczycy wydawali się żałośni – stali na straży bzdurnej teorii, w którą sami nie wierzyli, (o następstwie systemów i nieuchronnym nadejściu idealnego państwa komunistycznego - ale jestem obcykana, to przez poprawkę z PNP:). Ich despotyczna władza zdawała się ograniczać do własnego aparatu, realnie groźnego i demonstrującego bezwzględność (kiedyś na Nowym Świecie natknęłam się na kordony milicji i to było traumatyczne przeżycie).

Prawdziwa głowa była  w stoczni. To była władza sprawiedliwa :-), która troszczyła się o wszystkich, nie o jednostki, i nie o uprzywilejowane grupy społeczne. Ich postulaty bywały bardzo skromne, pamiętam żądanie obniżenia cen mięsa. W trosce o prawa człowieka odrzucano rewolucyjną przemoc, poprzestając na widowiskach, w których, niestety, nie obywało się bez wstrząsających przypadków ofiar.

Praca w Solidarności, cała ta konspiracja i wspólnota, stały się sposobem na życie wielu młodych ludzi, w tym także R. Było w tym dużo zabawy mocno zakrapianej alkoholem, często własnej produkcji. Pamiętam zabawną i emocjonującą, choć kontrowersyjną moralnie akcję przewiezienia chłodnicy z Wydziału Chemii na Krakowskie Przedmieście w rękawie studenckiej kurtki). Niektórzy wyszli bez szwanku z morderczego okresu nocnej, radosnej, solidarnej pracy i wielkiego picia. Niektórych później widywałam w sejmie. Inni, jak R. mieli mniej szczęścia.

 

fanaberka : :
sie 30 2005 * * * (chcemy siebie...)
Komentarze: 7

chcemy siebie
skomunikować
a wymawiamy się językiem
kołacząc w otwarte usta

zdajesz mi się mówisz
moje słowo
jest osobną pustynią
pomiędzy innymi

próbuję pisać w powietrzu
ziarenkami zmierzchu
oto jest ciało
tego wiersza

weź je i czytaj
jakby był z win i krwi
albo nie wiem co znaczy
samointerpretacja

posłuchamy dziś mowy
którą głosi deszcz
zwilża gorące
z których nie wyrośnie

biały opłatek ciszy
między chcesz odczuwać
a chcę widzieć
taki confiteor

nie spożywamy siebie
okalamy głód
jak kolejne wersy między
przerzutniami

jesteś jak jesteś w jesteś
jestem obok
nie ma ta chwila
z kartki znika wiersz

gloria nieba ponad
szyfr ciemnych obłoków
widzę wciąż twoje oczy
wierzę w pierwszy sen(s)

ogień na po wieki
eks komunika ikono klas ty
wymawiamy sobie przyjaźń
z niemiałych ust

Dnia: Wczoraj 19:33:48, napisał(a): Roman Bezet

 

fanaberka : :
sie 29 2005 dziesięć dni temu na Mazurach
Komentarze: 5

Nie wiem i pewnie nigdy się nie dowiem, jak R. trafił na Mazury, ani co tam robił, chyba on sam też dobrze tego nie wie, jak zawsze wtedy, gdy rzeczy zaczynają się dziać same, poza kontrolą i zasięgiem postanowień, obietnic i wolnej woli.

On jakoś się zachowuje, ja jakoś na to reaguję. Relacja nierówna. Współuzależnienie.  

„Rozpuszczam włosy i grzeszę w myślach w ukryciu nocy w snach” 

 Q…….

 

fanaberka : :
sie 26 2005 Pogorzelski Mszar
Komentarze: 8

Przegapiłam krótki czas, kiedy żurawie zmieniają pióra i snują się bezbronne, pozbawione możliwości lotu, po niewielkiej łące w pobliżu torfowiska. Już ich nie ma, przemieściły się ku większym przestrzeniom, bogatszym pastwiskom, liczniejszym stadom. Przynajmniej mnie nie zjadły.

Las suchy i jesienny, w dole wrzosy, wokół przebarwione liście, a przede mną piaszczysta, grząska, miejscami nieprzejezdna dla roweru, kilkukilometrowa droga pod górę, ku szczytom wydm. A tam - oaza wilgoci - torfowisko wysokie, żadnych źródeł, cała woda pochodzi z nieba: strumień, mokra ziemia, kolczaste zarośla, soczysta zieleń,  kwaśny smak niedojrzałych jeżyn, jakaś brzoza w objęciach sosny :-).

 

Pośrodku ścieżki siedział nastolatek, pijany, bądź zaćpany, wyklinał i odpędzał nieco młodszą ode mnie kobietę, prawdopodobnie matkę. Stałam i gapiłam się bez słowa, jak się chwieje i rozkręca: „Spier… k…, widzisz, pani patrzy!”. Kobieta odwróciła się i odeszła, a gdy zniknęła za drzewami, chłopak krzyknął: „Zaczekaj k…!” i powlókł się za nią, ciągnąc plecak po piasku i korzeniach.

 

fanaberka : :
sie 25 2005 jakiekolwiek podobieństwo jest czysto przypadkowe...
Komentarze: 8

 

Zrobiłam sobie nowy szablon na bloga, wykorzystując dzisiejsze zdjęcie  i hmm... już sama nie wiem...

fanaberka : :
sie 24 2005 kończy się lato
Komentarze: 18

 

fanaberka : :
sie 23 2005 płeć feministki
Komentarze: 7

Prawie ćwierć wieku temu znany genetyk, profesor Gajewski zsunął się z katedry, gdzie podczas wykładu spoczywał w pozycji malowniczej półleżącej, stanął naprzeciwko mnie (jak zwykle w ciąży) i powiedział coś w tym rodzaju: „Jeśli chcecie, dzieci, mieć w przyszłości chleb z tej waszej biologii – porzućcie genetykę, bowiem w tej dziedzinie wszystko, co najważniejsze, już dawno zostało odkryte. Mózg!! Mózg to wasza przyszłość, wasza szansa, wasz Nobel.” A dzieci słysząc słowo „mózg” rozejrzały się po sali i – niezależnie od płci – skrzywiły się z obrzydzeniem.

 I tak oto, po latach, przyrost naturalny wciąż mamy dodatni, a mózg, zarówno pod względem funkcjonalnym, czynnościowym, jak i każdym innym, pozostaje narządem tajemniczym i jedynie fragmentarycznie zbadanym. A pod antyfeministyczną notką Sosnowskiego (o płci mózgu, ale też o agresji kobiet, której istnienie i wysoki stopień nasilenia – o ile dobrze zrozumiałam – stoi w sprzeczności ze stereotypami płci) nie widzę oczekiwanych przez autora 31 komentarzy (zyg zyg :-))))

Impulsy do zachowań agresywnych powstają w części mózgu nazwanej ciałem migdałowatym. Wątpić w kobiecą zdolność do zachowań agresywnych moglibyśmy jedynie przyjmując ryzykowne założenie, że mózg płci żeńskiej jest niekompletny i owego fragmentu kory mózgowej pozbawiony. Z kolei obszar kontrolujący agresję znaleziono w korze oczodołowo-czołowej (tu – przyznaję - pojawiają się moje własne wątpliwości co do kompletności mózgów mężów bijących swoje żony)

Wiele cennego materiału do przemyśleń mogą dostarczyć filmy o małpach (to moje ulubione programy telewizyjne :-))). Niejaki Moyer wykazał, że małpy cechuje społeczna modyfikacja pierwotnych, neuronowych zachowań agresywnych. Podrażnienie mózgu osobnika dominującego wywołuje zachowanie typu męskiego (atak), podczas gdy małpa o niższej  pozycji w stadzie reaguje po babsku (wycofuje się i zezłośliwia).. Gdyby wynik badań nad gatunkiem o małpim rozumie, nie umytych zębach i feministycznie nieogolonych nogach przenieść bezpośrednio na Homo sapiens, można by wnioskować, że różnice w sposobie uzewnętrzniania agresji (mężczyzno-mężczyzna klnie i bije, kobieto-kobieta dręczy wymówkami) potwierdzają znienawidzoną przez feministki, bo niesprawiedliwą i krzywdzącą dla kobiet, uprzywilejowaną pozycję mężczyzn w naszym patriarchalnym, społeczeństwie.

 

Ach, jakie rozkoszne jest takie feministyczno-agresywne filozowanie :-))

 

Otwieram się powoli na nadchodzącą jesień, słysząc tu i ówdzie opowieści o rozkoszach pływania w gorących morzach, których nigdy nie poznałam, bo chyba zawsze trochę się bałam… nie rozkoszy i nie mórz, ale gorących kąpieli.

 

Zazdrosna o Szopena Popielatka wywiozła mnie do strasznego lasu. Zdjęcia w jagodniaku, choć ciekawsze, nie nadają się do publikacji :-))))

 

fanaberka : :