Archiwum 31 sierpnia 2005


sie 31 2005 Wyrwij murom zęby krat
Komentarze: 1

Rocznicę Solidarności świętowałam solo w towarzystwie wideł i szpadla, a potem wrócił R. i skusił mnie na chwilę egzaltacji przed telewizorem :-) Nasza młodość przypadła na czasy, w których udało się obalić totalitaryzm. :-).

Entuzjazm, euforia, poczucie wspólnoty - to było wówczas widać na każdym kroku, ale nie pamiętam, abym osobiście szczególnie mocno ich doświadczała, raczej tylko pośrednio, doczepiona do R. wspólnymi dziećmi i ślubem.

R. z kumplami z KOR-u całymi nocami powielali ulotki na jakiejś strasznej maszynie. Druk był drobny, rozmazany i mało czytelny, ale tu mniej chodziło o ich treść, a bardziej o wartość naczelną: Wolność Słowa. Każdy chciał mówić, krzyczeć, ryczeć, się drzeć. To był pierwszy, najprostszy przejaw demokracji, a to z nią miała przyjść nasza duma i godność, i realizacja młodzieńczego pragnienia wolności, decydowania o sobie.

System wartości był prosty i czytelny: Złe było wszystko, co komunistyczne i sowieckie, dobre - co nasze polskie (do diabła z przyjaźnią polsko-sowiecką) i katolickie (do diabła z komunistyczną ateistyczną indoktrynacją).

Aparatczycy wydawali się żałośni – stali na straży bzdurnej teorii, w którą sami nie wierzyli, (o następstwie systemów i nieuchronnym nadejściu idealnego państwa komunistycznego - ale jestem obcykana, to przez poprawkę z PNP:). Ich despotyczna władza zdawała się ograniczać do własnego aparatu, realnie groźnego i demonstrującego bezwzględność (kiedyś na Nowym Świecie natknęłam się na kordony milicji i to było traumatyczne przeżycie).

Prawdziwa głowa była  w stoczni. To była władza sprawiedliwa :-), która troszczyła się o wszystkich, nie o jednostki, i nie o uprzywilejowane grupy społeczne. Ich postulaty bywały bardzo skromne, pamiętam żądanie obniżenia cen mięsa. W trosce o prawa człowieka odrzucano rewolucyjną przemoc, poprzestając na widowiskach, w których, niestety, nie obywało się bez wstrząsających przypadków ofiar.

Praca w Solidarności, cała ta konspiracja i wspólnota, stały się sposobem na życie wielu młodych ludzi, w tym także R. Było w tym dużo zabawy mocno zakrapianej alkoholem, często własnej produkcji. Pamiętam zabawną i emocjonującą, choć kontrowersyjną moralnie akcję przewiezienia chłodnicy z Wydziału Chemii na Krakowskie Przedmieście w rękawie studenckiej kurtki). Niektórzy wyszli bez szwanku z morderczego okresu nocnej, radosnej, solidarnej pracy i wielkiego picia. Niektórych później widywałam w sejmie. Inni, jak R. mieli mniej szczęścia.

 

fanaberka : :