Najnowsze wpisy, strona 8


gru 04 2008 Limeryk zaskakujący - o Kozie i Lombroso...
Komentarze: 0

Pewna Koza z Lombardii (nie w ciemię bita),
sprzedawała mleko za dolce (i vita).
Z Lombroso (na goło)
weszła w spółkę z o. o.,
wydoiła go raz dwa i kwita.

 

*Lombroso – znany badacz czaszek z Lombardii, niestrudzony miłośnik rogacizny i prostego, wiejskiego (współ)życia.

 

lis 30 2008 Bezacetonowa
Komentarze: 4

Zapragnęłam uwolnić ścianę od olejnych arcydzieł, które stworzyłam pracowicie w innym życiu. Jutro kupię ramy, wywołam fotki – będzie szybko i bez smrodu farb. 

Zdjęcie pierwsze – włókna
Drugie – sznur
Trzecie – jeszcze nie wiem – warkocz czy kokarda

Może ktoś doradzi?

fanaberka : :
lis 30 2008 Z cyklu: Muzyka Sfer
Komentarze: 1

koniec pleśni

pleśniak biały

zwyczajnie  (dzie wuszka)

pleśń mocno nie boli
trochę się zielenieje
potem trochę zarodnikuje
je się sieje

pleśń się je i pleśnieje
najpierw wewnątrz
później na zew
się odpowiada
chmurą zarodników

taka przyjemna czasem szara
pleśń a czasem biały grzyb
antybiotyków

rozkłada
nasz codzienny chleb

 

fanaberka : :
lis 27 2008 Z cyklu: Muzyka Sfer - brunet wieczorową...
Komentarze: 2

stara śpi ewka

brunet wieczorową porą

;)

poetka 
lis 13 2008 morning glories [haiku]
Komentarze: 3

jesień
nie dla ciebie powoju
dziura w płocie

 

Wariacja pod wpływem:

 

powój purpurowy
dla kogo
ta dziura w płocie?

 

powój purpurowy

 

poetka 
lis 04 2008 Świątek Piątek [limeryk]
Komentarze: 0

Ubogi Świątek Piątek z Rozdroża
Gdzieś przepadł w piątek czy w świątek może
Chodziły słuchy
Że u dziewuchy
I tam dorobił się… poroża.

poetka 
lis 02 2008 Z rozdroża [haiku]
Komentarze: 0

Świątek gdzieś przepadł.
Mały rogaty porost
wspina się wyżej.

Tutaj na forum

 

paź 23 2008 kaplica
Komentarze: 0
Kaplicę zbudowano później. Kiedyś była tu odkryta przestrzeń, aż do szosy. Wokół leja po bombie rwałam storczyki, mówiłam rusałkom o ludziach i pojazdach: rower, wołga, furmanka, pekaes.

Na szorstkich łąkach lęgły się czajki, ale pole na górce ktoś orał. Myślałam o nim, że pewnie jest biedny, bo wypełniał bruzdy przegniłymi liśćmi z lasu i sadził w nich połówki ziemniaków o wyrośniętych, pędzonych w cieple kiełkach i ranach po nożu opatrzonych popiołem.

Pewnego dnia wysiadłam z pekaesu i pomyślałam że umarł – na jego polu wyrósł kościół. Wszystko zasłonił.



kaplica


fanaberka : :
poetka 
paź 21 2008 z miedzy
Komentarze: 1

październikowa
gruszka może jabłonka
wszystko jedno

 

poetka 
paź 14 2008 haiku inspirowane
Komentarze: 0
jesienny zmierzch
pod liściem jarzębiny
zasypia czerwień



tutaj na forum
paź 12 2008 Kleszcz II
Komentarze: 1

Paskuda zachorowała na babeszjozę.

poetka 
paź 11 2008 kołysanka
Komentarze: 1

gdy ci słono 
męczy nerka
może dupka na czerwono
w moro kupka  

czy uleczy cię
fajerka
napar z fiołka
kopniak w stołka
dziołcha
erka

może
ona
ci pomoże
dzięciołka czerwonokuperka

dzięcioł

paź 05 2008 dupa
Komentarze: 0

Małkowska nie miała dupy. 

Powiedział mi o tym Stasiek Drużbów. Już wcześniej mi mówił o budzących grozę  rzeczach, na przykład o czarnej wołdze i ruchaniu. Jednak zanim dostąpiłam tych wtajemniczeń, musiałam się niejednego nauczyć: kroić grube pajdy chleba, maczać wierzch kromek w wiadrze, grubo posypywać cukrem i nosić Staśkowi w ruiny nad sadzawką. 

Tak więc poznałam tajemnicę Małkowskiej. Uwierzyłam Staśkowi, a przecież na własne oczy widziałam, że Małkowska ma dupę pod cienką i wąską, kretonową spódnicą. I przecież nie mogłam jeszcze wiedzieć niczego o Auschwitz,  Mengele, czy kastracjach niearyjek. Może dlatego, że Małkowska była inna. Nie miała męża, dzieci, świń, krów ani ziemi, nie pożyczała soli od sąsiadek, a ludzie się gapili, gdy mijali jej dom. I ja zaczęłam się gapić. Wyobrażałam sobie jak Małkowska szykuje się do snu: ściąga przez głowę kretonową sukienkę i układa na krześle drewniane pośladki, obce i martwe jak odpinana noga Józwa. 

Piszę o Małkowskiej dlatego, że umarła. A Stasiek Drużbów umarł dawno temu.

I dopiszę jeszcze, że „Obwód głowy" Włodzimierza Nowaka nie dostał dzisiaj Nike.

I dupa Jasiu.

fanaberka : : dupa  
paź 04 2008 Z cyklu: Muzyka Sfer
Komentarze: 0

Od wielkiego dzwonu

ogonek

 

wrz 25 2008 Tajne laboratorium FAN
Komentarze: 1
Broń Natychmiastowego Porażenia:



:-)
wrz 16 2008 lektura i życie
Komentarze: 2

       Motto 1:
Zanim doszło do ukształtowania się życia, pojawiła się tzw. pierwotna zupa cząstek, którą tworzyły m.in. białka i kwasy nukleinowe.
       (onet.pl )

       Motto 2:
Dojrzały głóg.
Gdzie twoje wino
Fanaberko?
        (Andy, prawie cytowane spod pamięci;))

Na porzuconym pastwisku narwałam głogu, zmiażdżyłam owoce, zalałam syropem i matką drożdżową. Pierwsze objawy życia pojawiły się w słoju już po godzinie. Tak oto wyglądała młoda protoplazma:

głóg


A dzisiaj wino o własnych siłach wyszło ze słoja, rozlazło się po kotłowni i pytanie z cytowanego haiku przestało być retorycznym.

 

wrz 15 2008 nocne Polaków rozmowy
Komentarze: 1

Od trzech wieczorów czytam „Asystenta śmierci” Świderskiego. Nie wiem, jak określić tę lekturę. Czasami wydaje mi się, że została napisana dla czytelnika dokładnie takiego jak ja.

Czytam powoli, w przód i w tył, ale to już 451 strona, przypuszczam, że Leżący wkrótce rozpozna Śmierć w Duńczyku z kosą i umrze, Asystent upora się z kłamstwem i demoralizacją, jaką Historia pozostawiła w jego żydowskiej matce i ojcu komuniście, a może nawet z własną nienawiścią. A ja kupię sobie nową książkę. I pewnie kiedyś się z tą rozstanę i zapomnę.

Pewnie tak.

wrz 10 2008 długo i szczęśliwie
Komentarze: 2

Nie umiem robić wina z jabłek i chyba się nie nauczę. Od kiedy w przepisie na wino z głogu przeczytałam: „owoce wypestkować" - straciłam zainteresowanie recepturami.

 Mój przepis: 

1. Zebrałam jabłka pod  Śpiącą Krąselką. Dawno temu musiały się tu wydarzyć jakieś złe czary, jakaś straszna historia z Zazdrosną Antonówką i jabłkiem zatrutym pestycydami, bo drzewo zasnęło, zarosło lasem, kolczastym, nieprzebytym gąszczem i chyba wszyscy o nim zapomnieli. Minęło wiele lat - sto, jeżeli wierzyć starej książce z obrazkami. W pobliżu przejeżdżała Fanaberka na rowerze. Zza chmur wyszło słońce i złote jabłka zalśniły nad kępą chaszczy jak lampiony.  Kolczaste gałęzie szarpały jej włosy, parzyły ją pokrzywy, zazdrosne rzepy próbowały ją zatrzymać, ale cóż znaczą marne siły natury wobec przeznaczenia. Po wielu minutach desperackiej walki Fanaberka podniosła do ust pierwsze, robaczywe jabłko.

Wiem, zboczyłam, oto co było dalej:

2. Wycisnęłam sok z jabłek-lampionów za pomocą niewiele młodszej i niewiele mniejszej siostry ich Zbudzonej Rodzicielki - radzieckiej sokowyżymałki. Rozpuściłam w soku cukier, zaprawiłam fermentującymi malinami Taty i zlałam do słoja. 

3. Dzisiaj pociągnęłam z gąsiora spory łyk (żeby sprawdzić czy nie trzeba dosłodzić). Spać mi się zachciało, chyba zaraz zasnę.

4. I nie wiem co teraz się wydarzy. Pewnie nic szczególnego - wino będzie fermentować i dojrzewać w kotłowni. Długo i szczęśliwie.

poetka 
wrz 09 2008 z boku [haiku]
Komentarze: 0

czerwony liść
obraca się w powietrzu
po co mu buk

sie 29 2008 O piwnicy, winie, godzinie i spódnicy.
Komentarze: 3

Pada, mam katar i boli mnie głowa. 

Kupiłam na wyprzedaży czarną lnianą spódnicę: rozmiar 36, ale to włoska numeracja, więc na nasze - jakieś 42. Zwęziłam, skróciłam, ozdobną kokardę przerobiłam na szlufki (teraz muszę się rozejrzeć za jakimś lekkim paskiem). 

Od pewnego czasu czuję presję, żeby mieć w szafie czarną spódnicę na czarną godzinę. Sierpień twardo się trzyma i czarna godzina z pewnością jest zajęta - łajdaczy się po rżyskach i pełnych stodołach, ale kiedyś przyjdzie, przecież nie omija żadnych miejsc. Lubi zaczaić się i wejść nieoczekiwanie, na przykład wtedy, kiedy właśnie oddajemy się miłości i na krótką chwilę zapominamy o zegarach. 

Tak więc czarna, lniana spódnica wisi w szafie, na wywrotowym wieszaku z Tesko. Pewnie kiedyś spadnie na dno i da Bóg – pokryje się kurzem i  alergogennymi odchodami roztoczy. Pasuje mi do niej zjebista, czarna bluzka w czerwone kropeczki, którą kupiłam na czyjś pogrzeb - już nie pamiętam czyj. Pamiętam tylko lodowaty kościół i śnieg zasypujący groby. Była jeszcze stypa w wiejskiej remizie i swojska kura nadziewana natką. Świeża pietruszka w takim śniegu. Stryj Stasiek pokazał nam swoją najnowszą narzeczoną. Podobno był jej pierwszą miłością, jakieś sześćdziesiąt lat temu. Zamieszkali ze sobą i nareszcie są razem we wszystkim, prócz łóżka. Może to jeszcze jeden dowód, jeszcze jedna przestroga dla pedantycznych posiadaczek mebli, że nie należy odwieszać niczego, na żadną godzinę. 

Siedzę tutaj i stukam w klawiaturę jak pijana. Może powinnam zajrzeć do piwniczki. Wino dojrzewa tam od tylu lat, że wreszcie się skisi – i po co komu tyle octu, choćby winnego. Ale nie, godzina jest wczesna, jeszcze tyle przede mną - obiad, odkurzacz, papierki do szkoły.