Komentarze: 2
między ciepłym ogrodem
a rozpędzoną chmurą
- dzwonki sikorek
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 01 |
02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 |
09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 |
16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 |
23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 |
30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
między ciepłym ogrodem
a rozpędzoną chmurą
- dzwonki sikorek
Dzisiaj obchodziłam w pracy imieniny. Upiekłam olbrzymi tort śmietanowo – jogurtowy z brzoskwiniami. Zajęło mi to cztery godziny. Dla pewności nasączyłam biszkopty buteleczką rumu i tort wydawał się bardzo smaczny.
Robal wrócił ze wsi. Pokój na górze, w domu Taty, w którym chcemy spędzić część urlopu dostał nową, sosnową podłogę. Podobno jest biała, czysta i lśniąca. Tata zajął się obróbką desek u stolarza i pomógł przy ubijaniu. Robal trzy razy jeździł tam po pracy: cyklinował, kładł podkład i dwie warstwy lakieru. Za tydzień załata dziury przy futrynach, wygładzi tynk i pomaluje sufit. Ja zajmę się ścianami. Jeden kolor ma być żabi, drugi jasny i słoneczny. Chciałabym, żeby było czysto i kolorowo.
W trakcie ferii udało mi się wytapetować Tacie pokój gościnny. Stare tapety, wybierane w innym życiu przez Mamę, były ładniejsze ale strasznie brudne. Te nowoczesne, wiskozowe są łatwe i wygodne. Zrobienie ścian w dużym pokoju zajęło mi pół dnia, a wieczorem pojechałam do siostry na aerobik.
Latem zajmę się sypialnią Taty. Coś tam się dzieje złego z sufitem, farba się łuszczy i chyba nie obejdzie się bez pomocy Robala.
Na strychu Taty mieszkają myszy – biegają po ścianie z dala od ludzi i łóżka na dole, gdzie wysypia się Kicia. Jest tam wygodne miejsce na pokój z kominkiem. Może kiedyś.
Póki co – układam test ze ssaków. To nudne, więc piszę i podczytuję na boku. Otóż u Bemba z Rodezji Północnej nieczystość seksualna przenosi się przez kontakt z ogniem. Można bezpiecznie dotknąć kogoś jeszcze gorącego od seksu. Wystarczy jednak pozwolić takiej osobie podejść do ogniska, a każde jedzenie ugotowane nad jego płomieniem zostanie natychmiast zanieczyszczone. Niebezpieczeństwo jest śmiertelne. Dziecko, które zje posiłek przygotowany na takim ogniu może umrzeć. Matka Bemba jest ciągle zajęta, gasząc podejrzane ogniska i rozpalając nowe, czyste.*
*Mary Douglas – Czystość i zmaza.
(na melodię Testosteron Kayah)
To przez ciebie pacnęłam jak długa w kałużę
mając tysiąc „cholera” za jeden twój trel.
To przez ciebie mam dziurę w rajstopach i skórze,
szlam powleka mi nogę, chwyta udo i brnie.
Oskarżam cię o chachmęcenie, słodkie mamienie, trele i śpiew.
Oskarżam cię o narażenie, wstydu strumienie, ściągniętą brew.
Oskarżam Cię, Cię, Cię...
Ładny ptaszek.
.
Będziesz musiała wypić, nie ma zmiłuj!
:-DD
Popielatka w pracy, a ja załatwiłam rano to co musiałam i czekam na otwarcie sklepu z kieckami. Zamierzałam jej z nudów trochę posprzątać, ale widzę, że jest czysto, tylko waga i sprzęt sportowy okropnie zakurzone…
Ogłaszam konkurs otwarty na nazwę dla markowego winka z głogu, które w październiku wyglądało tak, a obecnie ma taką przejrzystość i taką moc, że nie mam odwagi nalać sobie pełnej lampki (zapewniam, że gorzkawy smak nie ma tu nic do rzeczy;).
Wszystkich (zapewne licznych – zapomniałam hasła do statystyk ;)) Gości tego bloga gorąco zachęcam do udziału. Przewodniczącą jednoosobowego jury będzie Fanaberka, która uprzedza, że nazwy inne niż „Dojrzały Głóg” nie mają szans na przejście do finału;)).
Nagrodą będzie butelka o pojemności… hm… do uzgodnienia, opatrzona ozdobną naklejką, wydrukowaną na papierze samoprzylepnym, z użyciem drukarki Samsung ML-1710P.
P.S. Cholera, popijanie flegaminy chyba nie było najlepszym pomysłem.
Inkluzje w lodzie
jak dziecięce bazgroły.
Poznajesz mnie, poznajesz?
stoję na
jednej nodze
wytrząsam
kamyk z buta
próbując
utrzymać równowagę
*
słońce się
chyli i wierzba
jakby
czekała aż zgaśnie
wszystko co
grozi pożarem
O Ciotce Cichej mówiono szeptem. A o chłopcu z UPA, który na koniec, po tym wszystkim co się stało, próbował poderżnąć jej gardło, ale tylko uszkodził krtań – nie mówił nikt. Sama mi o nim powiedziała, tak zwyczajnie, szeptem. To było wtedy, kiedy przyniosłam dziesięć jajek wykradzionych z kurnika, a ona pokazała jak się robi lody.
Niewiele pamiętam z tamtej opowieści – była w niej zima, noc, śmierć i strach. O wiele lepiej pamiętam letni dzień, upał, górę lodu pod słomą w stodole, rytmiczne potrząsanie bańką i najcudowniejszy ze wszystkich smak lodowej kulki.
Ciotka Cicha zmarła pierwsza, ale Ślepy Wujo nie ociągał się za długo. Kuzyn, który odziedziczył dom już pierwszej nocy zaprószył ogień i spłonął w ich małżeńskim łóżku.
Patrzę na ruiny i pamiętam gdzie jest była sień, kuchnia, drzwi. Chciałabym tam wejść, jak kiedyś, bez pukania. Ale tyle śniegu napadało i taki mróz.
pies na ulicy
pod każdym młodym drzewkiem
ten sam co wczoraj
i niechby już się stało
w żłobku pod gwiazdką białą
chciej się narodzić
na tej garstce sianka
obok
opłatek
i lżej
my młodzi wciąż z sobą
z nim ja
z tobą tamta
*
Życzę Wam Radosnych Świąt!
Miejsce akcji: gabinet pedagoga szkolnego.
Osoby:
Patryk - uczeń
klasy drugiej
Pani
pedagog
- Pani pedagog , (***), niech pani mi kupi karabin, taki na kulki, u ruskich, (***), pani pedagog, niech pani mi kupi, (***), pani pedagog! (***)
- Ale ja ci mogę zapłacić za wycieczkę, kupić książkę…
- Nie chcę książki, jasne?! Ja się zupełnie nie mam czym bawić! (***), Pani pedagog, niech pani mi kupi karabin, taki na kulki! (***), Pani pedagog! (***), Niech pani mi kupi, u ruskich, koło drugiej biedronki, za dwie dychy! (***), Pani pedagog! (***).
(***) – przerywnik na ryk, tarcie oczu piąstkami, wypuszczanie i wciąganie zielonego gluta o długości około 10 cm.
PS. I jak – kupi czy nie?
Pan
Czesio dygotał - był w najwyższym stopniu spragniony. Szukał w świecie bytu,
który byłby zdolny to pragnienie zaspokoić, lecz zdefektowany, porzucony kosz
bez złotówki nie mógł tego uczynić. Pod supermarketem ustawiła się kolejka
dobrych ludzi, ale kosze z monetami były nieżyczliwe, złośliwe, okazujące
nienawiść i pogardę. Przechodziły pospiesznie z rąk czystych do rąk tłustych,
drwiąc z jego uszkodzonych, bezpalcych.
Ale dobry
Bóg zaspokaja najgłębsze pragnienia. A jeśli nawet nie było tu dla Niego miejsca, w
godzinie szczytu, pod zatłoczoną wiatą - przysłał swoją chudą asystentkę:
Miłość. I oto chłopak, który siedział na schodku, nagle odstawił ledwie
napoczętą butelkę piwa i pobiegł w stronę dziewczyny przechodzącej przez
parking.
Czesio
był pierwszym, który doświadczył cudu. Ukląkł, wziął butelkę w bezrękie ramiona
i nabożnie podniósł do ust. Zdążył wypić łyk lub dwa, nim ktoś się potknął, zachwiał,
popchnął i butelka upadła. Płyn wsiąkł w wycieraczkę i było po cudzie, ale pan
Czesio nie wstawał z kolan i nie odwracał oczu od plamy.
- Tyle
dobroci - powtarzał. Tyle dobroci.