Dobroć
Komentarze: 0
Pan
Czesio dygotał - był w najwyższym stopniu spragniony. Szukał w świecie bytu,
który byłby zdolny to pragnienie zaspokoić, lecz zdefektowany, porzucony kosz
bez złotówki nie mógł tego uczynić. Pod supermarketem ustawiła się kolejka
dobrych ludzi, ale kosze z monetami były nieżyczliwe, złośliwe, okazujące
nienawiść i pogardę. Przechodziły pospiesznie z rąk czystych do rąk tłustych,
drwiąc z jego uszkodzonych, bezpalcych.
Ale dobry
Bóg zaspokaja najgłębsze pragnienia. A jeśli nawet nie było tu dla Niego miejsca, w
godzinie szczytu, pod zatłoczoną wiatą - przysłał swoją chudą asystentkę:
Miłość. I oto chłopak, który siedział na schodku, nagle odstawił ledwie
napoczętą butelkę piwa i pobiegł w stronę dziewczyny przechodzącej przez
parking.
Czesio
był pierwszym, który doświadczył cudu. Ukląkł, wziął butelkę w bezrękie ramiona
i nabożnie podniósł do ust. Zdążył wypić łyk lub dwa, nim ktoś się potknął, zachwiał,
popchnął i butelka upadła. Płyn wsiąkł w wycieraczkę i było po cudzie, ale pan
Czesio nie wstawał z kolan i nie odwracał oczu od plamy.
- Tyle
dobroci - powtarzał. Tyle dobroci.
Dodaj komentarz