Najnowsze wpisy, strona 30


sty 16 2006 blue
Komentarze: 7

„Jeżeli ból jest niewielki, to nasz pacjent mówi, że zielony. Jak bólu nie czuje, to opisuje swój stan jako niebieski. Na oparzeniówce ból ma najczęściej kolor czarny.” – powiedział docent Puchała w dzisiejszym DF.

 

Porzuciłam tekst. Martwa wrona pod latarnią, która z odległości mojego okna wydaje się tylko grudką czarnej ziemi, jest wystarczającym dowodem na istnienie otchłani. Niebieski, gdy czasem się przydarzy, jest jak wolność, lekkość, lewitacja.

 

A jutro odwiedzę w Warszawie blogowego Kapciuszka :-)

Dobranoc :-)

 

fanaberka : :
sty 15 2006 Jeszcze raz Scholandia. Mam tam nagrobek,...
Komentarze: 3

"13.01 (piątek) - I jak tu nie wierzyć w pecha. Wczoraj w kilku okolicznych kamienicach (również w naszej) zgasło światło. (...)

Zabawa sięgnęła zenitu w momencie, kiedy część uczestników zabawy zaczęła wywoływać duchy. I zgadnijcie, kto się pojawił? Nasza rodaczka Fanaberia da Vinci w swych powłóczystych szatach i z pędzlem (do golenia?) w dłoni. Za nią przyszli jej wielbiciele z zaświatów. Zrobiło się gwarno i wesoło."

Ciekawe o co chodzi z tym pędzlem :-)))

fanaberka : :
sty 13 2006 Siódme nie kradnij, czyli podprowadzone...
Komentarze: 8

Banał o duszy kobiecej

wierszyk polemiczny z dedykacją ;)

 

niekiedy pozwalam sobie odlecieć
za daleko – za wysoko?
widzę wtedy twarz kobiety
a chwilę potem przesuwające się dzieła

malarskie atrybuty większej części ludzkości
wypełniające płótna Rubensa
a może bardziej postaci
pocięte przez Picassa na figury proste
lecz przestrzenne i pełne
znaczeń zapachu smaków

zastanawiam się jak gorzka musi być czekoladka
i słodkie Rafaello

oczywiście to nie wyczerpuje tematu
jednak szkoda czasu na dyskusje
za chwilę zgaśnie świeczka

jasne jest twoje ciało

jasne że jest i dusza
ale jak jej dotknąć?

co nie znaczy że resztę tak

od razu



Dnia: Dzisiaj 11:43:21, napisał(a): Roman Bezet

 

 

"za daleko – za wysoko?"

Zastanawiam się, kto właściwie wyznacza dozwolony pułap i horyzont. Może to my sami, wciśnięci w gorset systemu moralnego, niby uniwersalnego, a jednak zróżnicowanego, specyficznego dla każdego z nas, jak odciski palców. Może to tylko nasz mózg, zaprogramowany biologicznie i społecznie, trzyma nas w ryzach, na zasadzie prymitywnego systemu kar i nagród: przestrzegasz zasad - dostajesz satysfakcję, przekraczasz granicę - za karę cierpisz wstyd i moralnego kaca.

Kilka dni temu niepełnosprawna dziewczyna z Ogniska powiedziała: "Pragnę Miłości, a dostałam System Moralny". Celowo użyłam dużych liter. Może w pogoni za transcendencją uwikłaliśmy się w jakąś straszliwą pułapkę. Za słowem Miłość może kryć się i czekoladka i Rafaello. Tyle, że od czekoladek się tyje, a Rafaello… podobno istnieje, pewnie gdzieś tam jest, w ciemności jakiegoś muzealnego sejfu. System Moralny ma w pogardzie czekoladki, a Rafaella zastępuje opasłym albumem. Każdy może wziąć do ręki, przeczytać opisy, obejrzeć reprodukcje, schować pod poduszkę.

„jasne jest twoje ciało”.

Czasem myślę ;) jak jasne może wydawać się własne ciało, widziane oczami tej niepełnosprawnej dziewczyny, czy choćby starzejącej się gospodyni domowej. Czy nie dość ciemne, by z upływem czasu coraz bardziej rozpaczliwie odrzucać kolejne czekoladki i pragnąć się rozjaśniać bielą Rafaela, (który podobno jest, gdzieś w jakimś muzealnym sejfie), lub choć zasłonić opasłym tomem reprodukcji.

Coś napisałeś o świeczce. Ostatnio używam bezzapachowych :-)
Jesteś Poetą, Bezecie :-)
Fan.



Dnia: Dzisiaj 20:47:12, napisał(a): Fanaberka

fanaberka : :
sty 13 2006 kochajmy wróbelka :-)
Komentarze: 6

 

[haiku na dzień powszedni i niedzielę]*

 

proso na wieczku

w chruście siwym o zmierzchu

trele morele

 

* Decyzja o dokarmianiu ptaków jest wiążąca. Pusty karmnik – to wyrok, niestety..

 

 

 

fanaberka : :
sty 11 2006 po a nawet przed :-)
Komentarze: 9

Po pracy przeczytałam Wiersz* i pomyślałam, że to typowo ludzkie i  powszechne: nienasycona, transcendentna tęsknota za nieskończonym, nieogarnionym, niedościgłym. Przy braku czytelnego „drogowskazu”, czy pożądanej duchowej „oferty” łatwo można nas zwieść ku celom bliższym, bardziej namacalnym: ku ludziom, a nawet rzeczom. Nie nazwane, nie zaadresowane pragnienia metafizyczne mogą zostać zastąpione przez ludzkie miłości i miłostki, potrzeby fizyczne, w tym także supermarketową konsumpcję.

 

 

*Wiersz w budowie, nie mam zgody na publikację, a już nie mam czasu zapytać (ale wygrzeczniałam ;-).

Za chwilę wywiadówka, a konspekt zebrania w lesie. Uffff

 

 

 

fanaberka : :
sty 10 2006 zanim zasnę
Komentarze: 10

Zaledwie kilka minut temu skończył się dzień, ważny dla Iwci, dla Szkoły, dla Ogniska, dla Nas i dla mnie. Do kręgu miłych zdarzeń dołączyła jedna niespodzianka: nie mogłam przewidzieć, że polubię Inspektora :-)

Komputer szumi sobie cicho. Za chwilę Was opuszczę, Siostry i Bracia w necie, dla papierowej ksiązki w szarej okładce.

 

Herbata, lampka, świeca.

Pachnie :-)

 

 

fanaberka : :
sty 09 2006 Marianka
Komentarze: 5

Przed rokiem opublikowałam na blogu historię Marianki.

 

Następnego dnia na jej konto wpłynęła rekordowo wysoka kwota, za którą nie mam śmiałości dziękować. Z radością informuję Państwa, że przeszczep się udał i Marianka walczy o zdrowie. Przebywa na stałe we wrocławskim szpitalu, dziś odwiedziła klinikę w Warszawie.

 

Marianka obejrzała w Internecie zdjęcia szopek, wykonanych przez szkolnych kolegów i zapragnęła dołączyć do ich grona. Przed godziną udało mi się spotkać z Marianką i spełnić jej życzenie. :-)

 

Wracaj do nas, Marianko :-)

 

 

fanaberka : :
sty 08 2006 Lekko, w powietrzu, w stanie lotnym.
Komentarze: 12

Zimorodek nadleciał ścieżką. Zawisł mi przed twarzą, jak tłusta, pomarańczowa ważka, krzyczał wysoko i przenikliwie, trzepotał niewidzialnymi skrzydełkami. Wtedy pojawił się drugi i odfrunęły, niebieskie, w stronę kępy nadrzecznych zarośli.

fanaberka : :
sty 06 2006 bezcielesność
Komentarze: 4

iwcia_iwon wkrótce zamknie bloga. Choć Iwonka nadal mieszka w pobliżu i w naszym życiu na razie nic się zmieni - odczuwam stratę.

 

Wklejam tu pierwszą notkę iwci_iwon. Bez pytania, jeśli zechce, to sobie skasuje, hasło bez zmian :-)

 

2003-10-18   bezstresowo

bezstresowo - i to jest moje pierwsze kłamstwo, do kolejnych się nie przyznam. Miałam dzisiejszy dzień poświęcić nauce - czyli kuciu i dziobaniu ale najpierw zatelefonowała mama żebym przyszła bo babcia przyjechała, potem poszłam do siłowni, a potem mi się już nie chciało. Ale się nie martwię, im brudniejsze sumienie tym większa efektywność. Postanowiłam założyć bloga w imię rodzinnej tradycji - mama = fanaberka, brat=BoskiApollo, siostra cioteczna=malinowa. Z resztą tak sobie siedzę w domu rodzinnym bez celu, czekam aż przyjedzie po mnie Maciuś (nie dlatego, że męska rzecz być daleko, a kobieca wiernie czekać - po prostu nie chce mi się iść na piechotę). O wilku mowa będe zara musiała lecieć. właśnie przyszedł i się nabija że bloga piszę, to nara.pa pa. 

I jeszcze tytuł bloga Iwonki:

Kurcze, wystarczy nacisnąć "SKASUJ" i nawet popiół po tym nie zostaje

 

fanaberka : :
sty 05 2006 postmodernizm vs ekspostfeminizm, czyli orgie.pl...
Komentarze: 5

przedostatni dzień roku

 

czasami myślę jakby to było
gdybyśmy się kiedyś spotkali
w długim korytarzu albo wprost
na kazimierzu zahaczając o singera
z tym ciemnym pokojem bez okien

najczęściej jednak widzę z góry
majaczące ćmy miasto
pełznące wzdłuż i wszerz
połyskujące gadzią skórą zakole wisły

gdybyś stała na drugim brzegu twojej rzeki
- gdzie spotkałaś jesienią nieznajomego mężczyznę -
i mówiła coś
to mimo płaszczyzny zamarzniętej na całej szerokości
głos utonąłby w połowie

czy potrafilibyśmy odnaleźć słowa
- bez znaczenia jak cisza z mowy

gdy siedzisz w oknie patrząc na śnieg
i nawet biała sowa gubi się w tym krajobrazie
a fioletowa koperta zmierzchu którą dziś dostałaś
powoli oswaja się z mrokiem

z zamkniętymi oczami
bezcieleśnie
w przedostatni dzień roku



Roman Bezet (2006-01-01 16:24:06)

 

************************************************************

(tu przypis dla czytelników ponowoczesnych, tzw. internautów: koperta zawiera w środku kartkę(ki) papieru zapisane literami, czyli tzw. normalny /snail?/ list).

 

Wracając do „ciemnego” – niejaki Singer, krawiec ręczny, udał się był pewnego razu do wychodka. Pech chciał, że za dłuższą potrzebą, gdy wtem zgasło światło. W tym momencie mąż ów doznał olśnienia i stwierdził, że – pomimo dziennej pory – nic nie może zaradzić ciemnicy, gdyż w pomieszczeniu brak okien. Raz pobudzona myśl owego domorosłego filozofa, jakich wielu było, jest i będzie (?), pozwoliła mu odkryć zależność liczby okien od stopnia intymności funkcji pomieszczenia: sypialnia – jedno, kuchnia – dwa, salon – trzy do czterech, pracownia krawiecka – skolko ugodno! Posługując się metodą paradoksu Singer wkrótce odkrył wiele ciekawych praw, z których najważniejsze (dla naszej opowieści) brzmiało: wiele igieł – mała praca, jedna igła – duża praca. Stąd już pozostał tylko krok do stworzenia maszyny do szycia, nazywanej potocznie „Singer”.

 

(…)

„Zamknięcie oczu” dopełnia i kończy kwestię. Nie ma już niczego. Niewidzialna (choć słyszalna!) potencja „myśli” staje się bezcielesna. Triumfuje coś, czego nie ma. Jeszcze raz okazuje się, że niezbadana jest potęga eteru.

Skromny  niekomercyjny nadawca udowadnia jeszcze raz swoją moc. Pobudza „myśl”, a gdy ta przypadkiem zbłądzi, ustanawia boskie prawa tu - na Ziemi. Zaiste wielka jest siła perswazji "bezcielesnego"! (…)

 


Dnia: 2006-01-03 08:01:43, napisał: Roman Bezet

 

 

 

To przerażająca wizja: nasza naga psychika w konfrontacji z fantomem, nie istniejącym zlepkiem wirtualnych symboli i naszej wyobraźni. Chyba tak się dzieje w kontaktach ze światem medialnym (łatwo i przyjemnie jest zostać fanem Janosika czy Dody-Elektrody). Ja jednak, (jako istota o żeńskim nicku, chociaż w necie nigdy nic nie wiadomo:-) przeczuwam, że w pewnych obszarach wirtualnego kosmosu absolutna bezcielesność nie istnieje. Owszem, słowa – symbole powodują wyjście poza ciało fizyczne, niby mogą istnieć niezależnie od materii, ale to wolność pozorna. W przestrzeni wirtualnej, gdzie istnieją tylko słowa, pojawia się jakaś nowa „cielesność”, czasem bardzo wrażliwa, wikłająca się łatwo w sieć zależności psychicznych od innych funkcjonujących tam, „cielesnych” bytów. Te czynności psychiczne, uczucia, myśli, nie wieszają się same na portalach, rodzą się w naszych mózgach, pod wpływem słów złożonych w innych żywych, cielesnych mózgach.
Ludzie zawsze pisali do siebie wiersze, listy, spotykając się tylko w wyobraźni. Wyobrażone JA spotykało się z wyobrażonym ON/ONA, często bez możliwości fizycznego kontaktu, spełnienia. Teraz piszą maile, blogi, posty na listach dyskusyjnych, jako żywe, myślące, czujące osoby, często bez dbałości o anonimowość. Nie widzę wielkiej różnicy. Ciała też mogą kłamać, np.udawany orgazm! – (orgazm jakoś mi się skojarzył z singerowskim wychodkiem:-D, pewnie za przyczyną hiperintymnej ciemności), a uczucia, myśli o cielesnych korzeniach (:-) zwodzić na manowce.

Zwiedziona na manowce
Fan.
;-)


Dnia: Wczoraj 20:17:18, napisał(a): Fanaberka

 

 *****************************************************************

Qrcze,
w najśmielszych nie przypuszczałem, że tu, w warsztacie, będzie kiedyś taka jazda bez trzymanki ;))

 


Dzisiaj 00:04:23, napisał(a): Roman Bezet

fanaberka : :
sty 01 2006 złota brama :-)
Komentarze: 9

To był pierwszy raz, kiedy na ten wieczór nie zrobiłam makijażu. Wszystko było do pary: dwa ruloniki schabu, dwie świece, dwa ciastka w kształcie serca, dwie szklanki bezpiecznego soku, dwie pary ramion. Czułam się piękna także wtedy, gdy żartobliwe pończoszki z podwiązkami i „lakierki” do tańca zamieniłam na dres, polar i trapery. Nie dotarliśmy nad rzekę, do rana włóczyliśmy się po płytkim śniegu na szczytach wydm, w powietrzu dość jasnym, by widzieć nietrwałą biel zaśnieżonego lasu i dość ciemnym, by czasem bezkarnie zamknąć powieki i oszołomić czernią kosmosu pod.

 

Dziś myślę o ptakach. Las zaszeleścił upiornie w ciemności, gdy feeria sztucznych ogni zrzuciła je z drzew. Bezrozumnie trzepotały skrzydłami w chmurze śniegu strząśniętego z rozkołysanych, kolczastych gałęzi.

 

fanaberka : :
gru 31 2005 markowanie
Komentarze: 10

Wkułam się na kilka godzin w łóżko na telewizji. Cztery filmy. Nie tyle ból uziemia mnie w domu, co obawa, że mogę sobie dodatkowo zaszkodzić włóczeniem się w zimnie, wietrze i kurzawie.

 

A tymczasem śnieg zasypał mi ogród, noc jest jasna, niebo różowe, a krzewy białe i pokrzywione zwierzęco, jak w klimatycznej książce sławnego pisarza, którego nazwisko niestety zapomniałam.

 

Może się zmiękczę i połknę ibuprom, albo lepiej golnę coś z gąsiora i zasnę. Dobranoc, nocne marki, papa :-)

 

fanaberka : :
gru 28 2005 mleczna droga
Komentarze: 11

miriady kapek
na szarej fotografii
tylko to drzewo

 

fanaberka : :
gru 27 2005 Co ma Darwin do pasztetu
Komentarze: 10

Głębia lasu, czy pola, zawsze była uboga, gra o życie toczy się na skraju. Gdy myśliwymi były wilki, dobór naturalny preferował te zające, które wietrząc atak rzucały się ku odkrytym przestrzeniom, zawierzając życie ścięgnom, mięśniom i skokom. W dobie naganiaczy z kołatkami i strzelców z dwururkami, lepiej przystosowanymi stali się wcześniejsi nieudacznicy i straceńcy, których wypaczony instynkt kieruje „pod prąd”, między nogi hałaśliwej, lecz niegroźnej hordy, a później ku niedostępnym, leśnym kryjówkom.

 

Zające uciekające w stronę lasu wystraszyły i rozproszyły szpaler chłopaków z nagonki, zaskoczyły i zdezorientowały myśliwych. W zamieszaniu Ojdana postrzelił Ufnala, śrut utkwił w mózgu, jednej kulki nie udało się wyjąć, wszyscy już wiedzą, ale wciąż o tym mówią: w sklepie, pod mleczarnią, na cmentarzu, w kościele.

 

 

fanaberka : :
gru 20 2005 notka wybiórcza
Komentarze: 19

Wybiórcza ma jeden cel jawny, jasno określony: zarobienie pieniędzy na sprzedaży towaru, jakim jest informacja. Właściciele gazety mogą mieć również cele ukryte: np. zwiększenie liczby zwolenników lub przeciwników wybranej idei czy grupy społecznej, za czym również może stać jeszcze głębiej ukryty cel, związany choćby z finansami czy władzą. Jak zauważyła Kamytchek sprawy związane z religią są tematem „pewniakiem”, zawsze prowokującym dyskusję i przyciągającym uwagę czytelników.

 

Na pojęcie „religia” nakłada się się kilka spraw. To po pierwsze: Kościół jako instytucja, po drugie: zbiór wartości i norm, do przestrzegania których Kościół nas zobowiązuje, po trzecie: Wiara, że istnieje Bóg, nasz dobry Ojciec, Opiekun i Zbawiciel. Na styku tych trzech obszarów często pojawiają się silne napięcia.

 

Mogę sobie wyobrazić, że ludzi wierzących i przestrzegających przykazania, może razić i ranić brak ich przestrzegania, obserwowany u niektórych przedstawicieli Kościoła – instytucji, która na ich straży stać powinna. Osoby, które z różnych powodów, często niezawinionych, łamią zasady i normy (np. brak ślubu), Kościół siłą ustawia poza swym obrębem, nie pytając o Wiarę, co może być przyczyną spadku pozycji społecznej, silnych frustracji, poczucia winy/krzywdy, agresji. Zwłaszcza wobec podejrzenia, że osoby niewierzące, lecz przestrzegające norm, mogą doskonale funkcjonować w Kościele, czerpiąc profity choćby z aprobaty wspólnoty, czy pozytywnej samooceny.

 

Wiara wcale nie musi chodzić w parze z przestrzeganiem norm etycznych i obyczajowych. Myślę jednak, że Wiara może motywować zarówno do przestrzegania przykazań jak i do akceptacji Kościoła. I odwrotnie: brak Wiary może sprzyjać decyzjom o wkroczeniu na drogę życia niezgodną z przykazaniami, a także nieprzychylnemu stosunkowi do Kościoła. Mocno zmotywowani do obrony Kościoła mogą być ludzie niewierzący, którzy na związku z nim zbudowali własną pozycję społeczną, bądź moralną samoocenę. Krytyka bądź pochwała Kościoła-instytucji może pochodzić ze strony wszystkich grup: wierzących/niewierzących, przestrzegających/nie przestrzegających przykazań. Nie to mnie dziwi, a poziom argumentów, po które się sięga, zwłaszcza wszechobecna generalizacja.

 

A Księża… cóż, są ludźmi takimi jak my wszyscy, ale żyjącymi pod znacznie większą presją społeczną. Nieustannej ocenie podlega nie tylko ich Wiara i Prawość, ale też takie elementy jak witalność, wygląd, zdolności organizatorskie i menedżerskie, talenty aktorskie, czy umiejętności interpersonalne. Po obejrzeniu w TV Księdza Sadkiewicza, którego wspomina Klemens, rozmawialiśmy z R. o jego dużych predyspozycjach: urodzie, głosie, sposobie wypowiadania się. (gdy tymczasem jego baza szpiku, czy parafialna siłownia stały sobie cicho na uboczu). Tacy jesteśmy, powierzchowni. Tymczasem okoliczności, w jakich wchodzimy w bezpośrednie relacje z Księżmi (m.in. lekcje religii, kolęda) bywają stresujące dla obu stron. Niełatwo Księdzu zdać taki egzamin, zwłaszcza, że puszczany jest na szerokie wody bez dostatecznego przygotowania i wsparcia.

 

Nauczyciel, który jest świetnym fachowcem, zajmuje się dziećmi zdolnymi, wymyśla mnóstwo projektów, poświęca uczniom własny czas i energię, ale czasem wydrze się w holu na nieokrzesanych podopiecznych, jest oceniany właśnie za ten krzyk, a jak nie daj Boże któremuś przyłoży – podlega negatywnej weryfikacji bez względu na zasługi, a sprawa długo leży cieniem na opinii szkoły. Podobnie ocenia się przedstawicieli Kościoła. To, co dobre – postrzegane jest jako normalne, to, co złe – jest uwypuklane i w efekcie szkodzi instytucji. A media zajmują się tym, co medialne. Powód? Patrz pierwsze zdanie notki.

 

Dopadło mnie bardzo silne przeziębienie, ale Doktor Iwcia mnie leczy z rewelacyjnym skutkiem :-D. Aby do Świąt.

 

 

fanaberka : :
gru 18 2005 BWI
Komentarze: 29

Dostałam maila od tajemniczego ludka :-) z linkiem i pytaniem: „i co ty na to, F.?”

 

Wybiórcza przytacza fragment listu do wiernych, autorstwa Proboszcza z Bielska-Białej:

 

"Nasza wizyta duszpasterska w adwencie lub w okresie Bożego Narodzenia ma na celu przyniesienie błogosławieństwa Bożego do Waszej Rodziny. (...) Zamknięte drzwi czy celowa nieobecność jest znakiem, że nie zależy nam na pomocy Bożej ani duszpasterskiej opiece parafii, tak też ten fakt będzie odczytany przez duszpasterzy, gdy w grę będzie wchodziło wydawanie zaświadczeń uprawniających do spełniania funkcji chrzestnego lub chrzestnej oraz przy organizowaniu chrześcijańskiego pogrzebu w pełnym wymiarze. (...) Tradycyjne ofiary składamy księdzu nawiedzającemu rodziny. Niemożliwość złożenia ofiary z powodu trudnej sytuacji materialnej rodziny nie powinna być przyczyną nieprzyjęcia kolędy. Prosimy też o złożenie do skarbonki ministrantom drobnych ofiar". - napisał w liście do wiernych Ksiądz Proboszcz.

 

Zszokowała mnie agresywna nawałnica na forum, kręcąca się wokół pieniędzy, pazerności i chciwości duszpasterzy, gdy ja tymczasem tę część listu bielskiego proboszcza, która dotyczy dobrowolnych ofiar, uważam za uczciwą, pozbawioną hipokryzji i bardziej porządkującą niż jątrzącą.

 

Nie podoba mi się pierwsza część listu, brzmi agresywnie i przypuszczam, że może wywołać niechęć i złość. Pomijam obecność szantażu – to zbyt oczywiste. Myślę, że robienie afery z faktu nie przyjmowania kolędy jest błędem. Kolęda to nie egzamin wiary, ani nawet stosunku do parafii czy księży, zwłaszcza, gdy przyczyny odmowy pozostają nierozpoznane. To mogą być kompleksy, lęk przed wypytywaniem, sprawdzaniem, osądzeniem, choćby z powodu niezgodnego z regułą życia sakramentalnego (np. brak ślubu), albo inne okoliczności, sprawy i sprawki, o których czasem wie tylko Bóg. Czynnikiem jątrzącym może być domniemany brak chęci służenia wiernym, wypartej przez wyartykułowane pragnienie dominacji i władzy. Nie wiem, czy proboszcz ma prawo do czegokolwiek przymuszać, raczej ma prawo akceptować parafian i szanować ich decyzje.

 

Osobiście nie odczytuję listu jako przesłania: „chcę was odwiedzić, pobłogosławić, pomodlić się z wami, porozmawiać,”, lecz raczej „przeegzaminuję was, mam nad wami władzę, zamierzam ją wykorzystać, datki mile widziane”.

 

I jeszcze jedna, moim zdaniem ważna sprawa. Nie wiem, czy krótka duszpasterska wizyta zdoła przybliżyć ludziom Pana Boga. Być może, w sprzyjających warunkach, ma szansę przybliżyć Kościół. Tymczasem – moim zdaniem – „nadgorliwość” bielskiego proboszcza  szkodzi Kościołowi, o którym i tak różnie się mówi, że chce przejąć władzę, że nie szanuje ludzi, że modli się za pieniądze, itp.

 

Podobno bielski Ksiądz jest dobrotliwym staruszkiem, który zwyczajnie się zapędził i strzelił gafę. Jest też Proboszczem i przedstawicielem Bardzo Ważnej Instytucji.

 

A Wybiórcza nie śpi.

 

 

fanaberka : :
gru 16 2005 kury i koguty
Komentarze: 6

Wojtek i Zajec (koledzy Kamy) stali przy ołtarzu obok Humiego (wszyscy są ministrantami). „To twoja dziewczyna” – wskazał Kamę Zajec, ale Humi zainteresował się jej wyrośniętą koleżanką. „Byłem z nią w nocy w łóżku – pochwalił się (jak zwykle) - dzisiaj znów do niej pójdę”.

 

Wojtek myślał, że Humi opowiada o Kamie, a potem naśmiewał się z niej pod kościołem.

 

A kilka dni wcześniej cały kościół naśmiewał się z Wojtka.

 

„Wojtek z Humin ganiali koguta. Humi przychodzi w nocy do Wojtka, robią w łóżku różne rzeczy” – nabijał się Zajec. Zadowolony (jak zwykle) Humi nie zaprzeczał, wszyscy się darli i nabijali, a Kama dosłownie pękała ze śmiechu.

 

W dniu, kiedy Humi pomagał „jakiejś babie” pozbierać z ulicy kury-uciekinierki, Wojtek przez całą drogę ze szkoły miał pretensję do Zajca i innych kolegów o zepsuty trening. Gdy chłopcy się oddalili, Wojtek pomógł Humiemu przy tych kurach, a po południu Humi zaszedł po niego do domu i razem poszli do kościoła.

 

A czemu trening się nie udał i co się wydarzyło kilka dni wcześniej – to oddzielna historia, a właściwie dwie. Pewnie już ich nie opiszę, choćby z powodu zmęczenia materiału.

 

Kolejne dwie godziny spędziłam na rozmowie z uczniami. Chcieli mówić i sądzę, że wiele się wyjaśniło, choć to jeszcze nie koniec.

 

Przyszła mama Kamy z krzykiem, że jestem niesprawiedliwa, karząc tylko Kamę, choć moim zdaniem na razie nie ukarałam nikogo. Została pięć minut, po czym nakrzyczała na mnie, że pozwalam chłopakom grać na zwłokę, że ona nie ma czasu na takie bzdury. Że słucham tych głupot, zamiast raz a dobrze zrobić z tym wszystkim porządek. „Właśnie że pani dobrze z nami rozmawia” - wstawił się za mną Zajec.

 

Nie zawsze wiem, co robię dobrze, a co źle. Czuję się zdana tylko na siebie. Rzadko piszę o szkole na blogu.

 

A jutro Europa.

 

 

fanaberka : :
gru 14 2005 Humi
Komentarze: 12

Zostałam w szkole dwie godziny po lekcjach, żeby porozmawiać z uczniami.

 

Kama poszła wieczorem do kościoła. Pod koniec rekolekcji ksiądz kazał utworzyć koło i chwycić się za ręce. Tak się złożyło, że Kama musiała schwycić jakiegoś małego, nieznanego jej ministranta. Zauważył to ministrant Wojtek, kolega z klasy, śmiał się głośno i wytykał ją palcami. „W nocy Humi przyjdzie ci do łóżka” – darł się pod kościołem i na ulicy. Humi też jest ministrantem).

 

Kama chciała się komuś poskarżyć, ale nie mogła martwić mamy, bo i tak tego dnia przyszło upomnienie od firmy windykacyjnej. Tata Kamy przed rozwodem sprzedał samochód i zabrał pieniądze, a weksel podpisany był przez mamę. Dług z odsetkami urósł do 40 tysięcy, nie wiadomo, co z nimi będzie.

 

Od rana w szkole wszyscy chłopcy z klasy krzyczeli za Kamą „Humi, Humi przyjdzie do niej do łóżka” i jak zwykle przekręcali jej nazwisko w taki sposób, że kojarzyło się z penisem. W drodze do domu spotkała chłopaków z innej szkoły, znajomych z oazy i drużyny harcerskiej. Oni też się za nią darli, przekręcając i wulgaryzując jej nazwisko. Zwierzyła się ze wszystkiego starszemu bratu, gimnazjaliście, ale on nic nie może zrobić, bo jego też przezywają. Chciała się poskarżyć, ale nie miała komu.

 

Rano Lilka odezwała się do niej na gadu. A Lilka jest taka, że zawsze wszystko wypaple swoim rodzicom. Z każdą najmniejszą rzeczą leci do matki i ojca, i gada. Nie uchowa się w klasie żadna tajemnica. Lilka idzie do domu i gada, gada, gada.

 

Przebieg rozmowy Kamy z Lilką – notka niżej.

 

Kama nie wie, czy ma za co przepraszać, nie wie też, czy sprawiła Lilce przykrość, nie myślała o tym. Lilka powinna wiedzieć, że to nie było na serio. Przecież wszyscy się tak zachowują., wszyscy chłopcy używają takich zwrotów i słów.

 

Za 10 minut wracam do szkoły, na spotkanie z rodzicami. Mam stracha, że sobie nie poradzę. Ufff.

 

 

fanaberka : :
gru 13 2005 gadu-gadu nocą, baju-baju w dzień
Komentarze: 11

Zadzwonił ojciec dziesięcioletniej Lilki z mojej klasy, poprosił o rozmowę a potem przyszedł z dyskietką:

 

Lilka

halo co robisz

Kama

spierdalaj guwniaro

Kama

spierdalaj

Lilka

kamusia czemu tak

Kama

spierdalaj

Kama

huj ci w dupe

Kama

i w pusty mózg

Lilka

obraziłam się ale będę pisać

Kama

pierdol się z debilem

Kama

idz się ruchac <rucha>

Lilka

<nie odpada>

Kama

idz się chrzań z muchą

Lilka

ty glupia jestes?

Kama

raczej ty

Kama

pierdol się

Kama

najlepiej z olką

Kama

huj ci w zad

Lilka

a dlaczego

Kama

bo się poskarżylas olce skarzypyto

 

fanaberka : :
gru 11 2005 PRIORYTETY
Komentarze: 9

nad sprawozdanie

przedkładam pranie

 

fanaberka : :