Najnowsze wpisy, strona 55


lis 09 2003 do zaginionych
Komentarze: 5

Jestem tu zaledwie, a może już od kilku miesięcy, poznałam kilka osób, polubiłam, przyzwyczaiłam się, zaczęło mi zależeć, może się uzależniłam, nie wiem… I nagle cisza, zniknięcie bez słowa. Odczuwam straszny niepokój, jakieś nieokreślone poczucie winy. Muszelko, Twój blog jest taki smutny, proszę, jeśli możesz, daj jeden, jedyny znak życia.

fanaberka : :
lis 08 2003 Gdy mężczyzna milczy
Komentarze: 7

Niestety, znowu się sprawdziło. Im bardziej mężczyzna milczący i zamknięty w sobie, tym więcej ma do powiedzenia… Dziś rano Mężuś przyznał się, że podpadł w pracy i że może się to skończyć nieciekawie. Dwudziestokilkuletnia praca na Uniwersytecie dała mu chyba złudne poczucie stabilności i bezpieczeństwa – pracownicy administracji podobno bywają na uczelni potrzebni, a jeśli się pracuje bezawaryjnie, można poczuć się pewnie. Okazuje się, że czasem zbyt pewnie.

 

Czuję niepokój, czyżby kolejne kłopoty… Za wcześnie, jeszcze nie otrząsnęliśmy się z poprzednich. Dzieci wciąż częściowo na naszym garnuszku, choć od lat wspierają się wysokimi stypendiami (żadne tam socjalne, takie, na które trzeba się nieźle naharować!) Ach, może przedwczesne te moje strachy i czarne myśli, trzeba poczekać na rozwój wypadków…

 

Smęciliśmy się przy kawie do południa, zanim udało nam się wyrwać z domu. Szybki skok na bankomat, potem podział obowiązków: ja do siłowni, Mężuś do sklepów, wspólne gotowanie gulaszu, towarzystwo szalonej Iwci, która pożyczyła mój aparat i od rana fotografowała mgłę. A Mężuś zapowiedział, że pożyczy go do pracy i zrobi sobie zdjęcia w gabinecie rektora. Hehe, bardzo śmieszne, może by i było, ale chyba nie dziś!

 

Zastanawialiśmy się nad kinem i Matrixem. Chodzą słuchy, że przygotowywana jest wersja dla Imaxu, może warto wziąć na wstrzymanie i poddać się czarowi trzeciego wymiaru. A jutro Iwcia przyniesie płytę i spokojnie obejrzymy starą, dobrą część pierwszą.

 

A wszystko, co stare szybko się kończy.

 

Patrzę na poprzednie zdanie, samo mi się napisało, dziwne… Dobrze, niech zostanie.

 

 

fanaberka : :
lis 06 2003 Rozpuszczona
Komentarze: 12

Zrezygnowałam dziś ze sprzątania ogrodu na rzecz spotkania z pewnym panem profesorem UW, który właśnie wrócił z Amazonii i zaprosił grupę osób na coś w rodzaju wykładu przy kawie, nie mogę sobie przypomnieć, jaką to szumną nazwę organizatorzy nadali tej imprezie. I jak było? Zdjęcia nijakie, pozbawione duszy, podręcznikowe, mam ochotę napyskować, że pewnie sama zrobiłabym lepsze, gdybym się nie bała latać samolotem. A opowieść… jakieś powszechnie znane, suche informacje, żadnych relacji z przygód, przeżyć, wrażeń, doznań, refleksji, nuda i bylejakość… czy on tam w ogóle był? Oj, rozpuścili mnie niektórzy Blogusie, rozpuścili…

 

I cieszę się, że Popielatka użyła mój szablon. Ten obrazek skomponowałam z dwóch zdjęć, które zrobiłam o świtaniu w czasie ostatnich świąt. Za ostatnim drzewem po lewej stronie stoi dom mojego Taty. Mam jeszcze jedno zdjęcie robione o zachodzie z krową w tle. Może znajdą się chętni? Serdecznie zapraszam. A jak nie będzie chętnych, to wezmę je dla siebie hihihi.

 

fanaberka : :
lis 05 2003 Dylemat
Komentarze: 14

Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam w ogrodzie taki bałagan. Zmarznięte kwiatki wraz z ziemią powyrzucałam na kompost, skrzynki i doniczki ustawiłam pod wiatą…

Dziś Paskuda odkryła, że wszystkie elementy składowiska świetnie się toczą i zrobiła sobie ostry trening. A ja swój trening przy ponownym sprzątaniu muszę odłożyć do jutra, bo po pracy zaatakowałam łóżko na telewizji i pozwoliłam pani Rapaczyński opowiedzieć sobie do snu nasenną bajeczkę.

 

I widzę, że Mężuś zyskał rozgłos wśród sąsiadów jako ekspert od naprawy gniazdek, żyrandoli i kontaktów. Stanowczo zabroniłam mu brać za to jakiekolwiek pieniądze, więc przynosi a to płyn do mycia naczyń, a to komplet ściereczek jednorazowych, a nawet butelkę nalewki.

 

Hmmm… a co ja mam zrobić z tym ogromnym słojem wina z winogron, które wyraźnie przestaje fermentować?

 

fanaberka : :
lis 03 2003 Do Popielatki
Komentarze: 11

Ej Popielatka, Popielatka! Czy księgowe znają słowo "archiwum"? Nie martw się, Twój blog tam właśnie się znajduje! Musisz tylko kliknąć na datę po lewej stronie "2003-10" i zobaczysz swojego ukochanego. Oczywiście bloga mam na myśli.

A najlepiej będzie jak coś napiszesz, bo jak nie, to Ci zrobię szablon w rózowym kolorze, załaduję i dopiero wtedy będziesz miała dylemat!

Znów śmieję się przez łzy, ale może na tym właśnie polega życie w prawdziwym świecie?

 

fanaberka : :
lis 03 2003 List
Komentarze: 3

Jak to się dzieje, jak to możliwe, że Twoje teksty wzbudzają we mnie takie emocje… Wydaje mi się, że mam w sobie całe mnóstwo niedokończonych, nie nadających się do czytania książek, a Ty podchodzisz, dopisujesz jedno, ostatnie zdanie i już mogę swobodnie przerzucać kartki, przeżywać opisane tam historie…

A dzisiaj napisałeś coś, co mnie męczy od jakiegoś czasu, tylko nie umiałam tego wydobyć, wyartykułować: czyżby było ze mną tak, jak z tamtym zielonoświątkowcem: Ty mówisz „Bug to rzeka”, a ja słyszę „Bóg to rzeka” i robi mi się w duszy coś takiego dziwnego, bo tego właśnie mi trzeba i to właśnie chcę usłyszeć? Nie, nie chcę tego, taka myśl jest nie do zniesienia, zawsze uważałam się za normalną. Ale kobiety w moim wieku stają na rozdrożu, podobnie jak mężczyźni w Twoim wieku, a choć jest to całkiem inne rozdroże, widzę tu pewne podobieństwo sytuacji.

Nie wiem, czy ten list nadaje się do umieszczenia na blogu, może powinnam wysłać Ci maila. Jeśli tak sądzisz, daj znać. Notki, w przeciwieństwie do komentarzy dają się kasować.

 

fanaberka : :
lis 02 2003 Nie taki diabeł straszny...
Komentarze: 11

Jak dobrze, że wyjechałam! Było miło, wesoło, na luzie, Tata w dobrej formie, siostry roześmiane. Przeznaczyłyśmy wystarczającą ilość kasy na kwiatki i znicze, więc z przyjemnością kupowałyśmy najładniejsze. Świetną rzeczą była msza na cmentarzu w pięknym słońcu. Tata na nasz rozkaz nie zdjął czapki i na koniec dostał ochrzan od proboszcza! Przy grobie Mamy spotkałam dziesiątki osób, których od lat nie widziałam. Ratunku!!! Jacy oni są starzy!!!

Cmentarz też się zmienia, Tata musiał nas zaprowadzić do grobu Prababci…

 

I dwa razy wstałam o świcie, żeby zrobić zdjęcia, które są mi do czegoś potrzebne, ale niestety… nie wszystko poszło zgodnie z planem, pogoda sprawiła mi psikusa, zdjęcia to kicha, zobaczę czy da się z nich coś wyciągnąć.

I powrót był miły, bo czekały tu na mnie miłe rzeczy.

 

Pa

 

fanaberka : :
paź 30 2003 w przeddzień wyjazdu
Komentarze: 7

Pierwszy raz jadę na Wszystkich Świętych w rodzinne strony. I myślę o tym wyjeździe z niechęcią. Kiedyś tam, przed laty, chciało mi się fruwać, poczuć się dzieckiem, spotkać z rodzicami, dziadkiem, podrzucić im dzieci, odwiedzić stare groby, zjeść smaczne wiejskie potrawy… Tylko Ciocia kładła się wtedy do łóżka, a ja wiedziałam, że to tylko taka gra, bo boi się zostać sama w domu, bo wie, że jest bardzo stara i nie chce – jak jej matka – umrzeć samotnie w ubikacji, a moja obietnica pozostania w domu natychmiast postawi ją na nogi. I zostawałam w święta, dni wolne, wakacje… czy ktoś uwierzy, że nigdy nie byłam z rodziną na wczasach? I nie czułam, że coś jest może nie tak, bo dostawałam poczucie bezpieczeństwa, dom dla siebie i maleńkich dzieci, przyjaźń (może nawet miłość), minimum krytykowania, osądzania, wtrącania się. Żyłam z Ciocią pod jednym dachem dłużej niż z Mamą i nie pamiętam żadnego poważnego nieporozumienia. Gdy złamała biodro i nie chciano jej operować, bo miała 94 lata, na kilka tygodni porzuciłam pracę (dziękuję dyrekcjo za brak konsekwencji) i z uciskiem w piersi wspominam jak się modliłam, żeby umarła, zanim spod odleżyn wysuną się nagie kości. A dziś cieszę się, że moje dzieci mnie nie posłuchały i byliśmy z nią wszyscy, gdy przestała oddychać.

 

I niby jestem wolna i mogę jechać gdzie chcę, ale nie umiem, kiedyś tam się nie nauczyłam, czuję niechęć, nawet lęk. A z drugiej strony coś mnie korci, coś rwie…

 

A miałam się pilnować i nie dać się ponieść takim nastrojom…

Tak więc Popielatka, organizuj ten wyjazd do Afryki, zanim przeterminuje mi się kolejny nieużywany paszport i nie chcę słyszeć żadnego „nie stać cię dupo”, bo jak bociana stać, to mnie nie?

 

fanaberka : :
paź 29 2003 Bywam pasudna
Komentarze: 9

Miałam dziś tyle energii! W pięknym słońcu posprzątałam groby kochanej Cioci i niekochanego teścia – szorowanie, pastowanie, sadzenie chryzantem i te sprawy. Paznokcie w strzępach! Nie rozumiem motywów teściowej, która rodowitego warszawiaka pochowała u nas w miasteczku...przecież to dla niej za daleko, żeby tu zaglądać, czyżby o to właśnie chodziło? Siedzi we mnie to okropne podejrzenie... brrrrr! Bywam paskudna.

 

Potem chwila odpoczynku i śmiechu – towarzyszyłam Iwci podczas blogowania… dziwne… Pioter by chciał zostać sam! Ja też! Następnie siłownia – sama przyjemność.

Teraz pozaglądam do Waszych okienek a potem pobawię się ulubionym edytorem. Niektórzy umieli być asertywni i odmówili prowadzenia scholandzkiej gazety, więc zwerbowano mnie i muszę założyć galerię. A myślałam, że jak dzieci dorosną, nie będą chciały się ze mną bawić!

 

Belief, niestety miałaś rację z tym odwodnieniem: zasnęłam w połowie drogi między podłogą a prześcieradłem… cóż, tak to bywa w starych dobrych małżeństwach.

Klemens, te Twoje blogowe teksty są diablo pociągające, gdybyś się nagle stąd zmył, co przecież może się zdarzyć, byłabym niepocieszona.

I jakoś tak mi smutno, bo mi się wydaje, że Muszelka już mnie nie lubi… buuuu

No dobrze, dość tego marudzenia, Mężuś pięknie wysprzątał kuchnię, nie mam w wieczornych planach żadnych obowiązkowych zajęć, może dziś uda się to, co zostało przespane wczoraj hehe.

Pa!

 

 

fanaberka : :
paź 28 2003 LOVE PEACE FREEDOM & SEX
Komentarze: 15

Odprowadziłam dziś Iwcię do siłowni i musiałam wrócić, rozbolało mnie ucho, a Iwcia mówiła, że jej smutno i robiła nieszczęśliwe minki. Chyba zajrzę jutro do przychodni.

A przy okazji odbiorę te trącące myszką badania, przestanę oddawać Paskudzie połowę obiadu, kupię witaminy, zacznę wcześnie chodzić spać, będę się śmiać, żartować, bawić, kochać i odpoczywać, bo jestem mamą, a mama, to najważniejsza osoba na świecie. Muszę dbać o siebie, żeby żyć długo w zdrowiu i pomyślności, bo czas, kiedy jestem potrzebna swoim dzieciom jeszcze się nie skończył, a gdy mnie przegoni, będą za mną tęsknić i płakać, bo nikt mnie nie zastąpi, choć daleko mi do ideału.

 

Tak więc apeluję do Was, „młodzieży starsza”, koniec marudzenia, uśmiech od ucha do ucha, LOVE PEACE FREEDOM & SEX, jak tu kiedyś napisał pewien boski blogowicz.

 

Co z tym Wordem, cały czas poprawia FREEDOM na  Freudom

 

PS. Nie piłam dziś nic, prócz herbaty i kawy. Słowo!

 

fanaberka : :
paź 27 2003 cmentarz
Komentarze: 11

Rozmawiałam z siostrą – spotkamy się wszyscy u Taty a potem na cmentarzu, coś trzeba kupić, coś przygotować…

Byliśmy z Mamą wszyscy, gdy umierała, ale ona wołała babcię, dziadka, rodziców, Tosię…

Pamiętam prababcię, która przyjechała pociągiem z zachodu, żeby u nas umrzeć i w ciągu dwóch tygodni wykonała zadanie. Do śmierci nie wybaczyła pradziadkowi, że wykorzystał swój ogromny majątek żeby się z nią ożenić, choć był o 24 lata starszy i płynęła w nim prostacka krew. Pradziadek zapłacił za swoje mrzonki wysoką cenę: w wieku 50 lat z niewiadomego powodu położył się do łóżka, by się z niego nie podnieść aż do śmierci w wieku 84 lat. Znałam prababcię dwa tygodnie, leżała w łóżku i się modliła, a jedyne, co pamiętam, to jej złość na babcię, że powtórzyła jej życie i poślubiła dziadka.

Babcia – to niekończące się opowieści, z powodu których historia Jezusa na zawsze splątała mi się z losami Stasia i Nel, dalekie i trudne wyprawy do kina i modlitwy o ustąpienie bólu głowy, w który nikt prócz mnie i dziadka nie wierzył, aż do śmiertelnego wylewu w wieku 54 lat. Dziadek… cudowny, ciepły człowiek, który umiał tylko dawać, opiekun nas i naszych dzieci…

Przypomniałam sobie, jak spacerowałyśmy z Mamą pod rękę wokół szkoły… kryła się ze swymi tęsknotami w obawie przed wyszydzeniem, marzyła, aby być naukowcem, prowadzić badania, pisać prace, poznawać mądrych ludzi, tak inna od otoczenia, ale lubiana, ceniona, szanowana… wiem, że chciała dla mnie innego życia, może z tego powodu popełniła ten błąd i wysłała mnie do warszawskiego liceum…

Tata…uczciwy i prawy, utalentowany mówca, jako dyrektor nie dbał o stołek i karierę, zamiast piąć się ku KC zapychał z kosą i widłami na polu dziadka, jakiś czas temu pogodziłam się z jego nadmierną skłonnością do wywyższania się i fantazjowania. Próbuje nam zastąpić Mamę… nieźle mu to wychodzi.

Nie mam wprawy w wyjeżdżaniu na Wszystkich Świętych, do śmierci Mamy odwiedzałam z rodziną miejscowy cmentarz, z takim trudem znoszę zmiany…

 

fanaberka : :
paź 26 2003 Sen
Komentarze: 11

Mój dzisiejszy sen nie daje mi spokoju. Mama była ze mną, chodziłyśmy po ogrodzie, była spokojna i pogodna, ale ja czułam straszne znudzenie i zniecierpliwienie, bo czekałyśmy w nieskończoność na lekarstwo dla niej i już miałam wszystkiego serdecznie dosyć, kiedy ktoś podał jej jakieś tabletki. Mama połknęła je, uśmiechnęła się, powiedziała papa i zadowolona odeszła, a ja poczułam niesamowitą ulgę, że już po wszystkim. I nagle uświadomiłam sobie, że dla Mamy nie jest po wszystkim, że jest bardzo chora i cierpi, a przed nią jest taka daleka podróż z przesiadkami, że zostawiłam ją samą. Szłam za nią, jechałam jakimś autobusem, ale nigdzie jej nie było. Stacja zatłoczona była pociągami, nie mogłam się dowiedzieć, dokąd jadą, aż nagle odkryłam, że wszystkie tory zakończone są ślepo i nie ma ani jednego pociągu, który miałby możliwość odjazdu w jej kierunku. Byłam taka zrozpaczona i bezradna, gdy się obudziłam, Mężuś też usiadł w łóżku…

Rzeczywistość w snach jest pokręcona, nierealna, ale przeżywane uczucia są takie silne i prawdziwe.

Dzisiejszy dzień jest zwyczajny i spokojny, ale ciąży nad nim jakaś tęsknota, jakiś cień…

 

fanaberka : :
paź 24 2003 typy i typki
Komentarze: 18

Iwcia zaraziła mnie dzisiaj wisielczym humorem – po raz drugi w tym tygodniu została zrobiona w balona przez rodzoną babcię… Wysłuchałam cierpliwie wszystkich gorzkich słów. Siłownia nie sprawiła nam szczególnej przyjemności, obie byłyśmy słabe i miałyśmy lekkie mdłości, może po mielonce, którą zjadłyśmy przed wyjściem (a ktoś tu na blogach ostrzegał, że po mielonce się strzela, szkoda, że nie dodał, że ścina z nóg!!!)

Ach, jakie to wspaniałe urządzenie ten komputer, człowiek, który nigdy nie miał pojęcia o żadnym malowaniu, może nagle zacząć urzeczywistniać swoje wizje – mówię o pączkującej przyjaźni Fanaberki z Corelem. Za to z Wordem mam na pieńku: ciągle przerabia „Fanaberka” na „Fanaberia”. Co za bezczelny typ!

 

fanaberka : :
paź 22 2003 Szczur
Komentarze: 19

Rano tuż obok drzwi leżał wymiętoszony na śmierć duży szczur. Paskuda odwracała wzrok i udawała, że nie widzi i nie słyszy ani jego, ani mnie. W południe miałam przerwę w pracy: kąpiel, zmiana ciuchów i ogólna brylantyna przed popołudniowym spotkaniem z Niezwykle Ważnymi Osobistościami. Szczur był przysypany dużym kopczykiem wydartej z trawnika darni. Paskuda okazywała mi zachwyt i uwielbienie, a ja nie miałam mdłości, choć obie doskonale wiedziałyśmy, że ten szczur nadal tam jest. Uświadomiłam sobie, że ostatnio widzę w ogrodzie sporą ilość takich kopczyków… boję się zgadywać, co kryją.

Właśnie wróciłam z pracy, już wolna, ale wykończona i tak sobie myślę, że Mężuś spokojnie ogląda sobie telewizję nie podejrzewając, jaką tajemnicę kryje nasz ogród i jakie czeka go zadanie.

Ktoś mi dziś dał do zrozumieniał, że na swoim blogu nie piszę wszystkiego. Czy tak właśnie jest? Piszę tu swoją prawdę, ale czy na pewno całą? Może opisuję jedynie to, co widać na powierzchni, ale nie rozgrzebuję swoich kopczyków, choć ich zawartość znam, może kiedyś znałam, a może już zapomniałam… wierzę, że jest ładna, radosna, nie śmierdzi i nie ma łysego ogona… Czy na pewno?

A co wiedzą o mnie moi bliscy, pewnie tylko tyle ile im powiem. A ja zawsze oszczędzałam słowa…

Co ja tu dzisiaj wypisuję! Nadmiar pracy tak działa? Ach, ta adrenalina!

 

fanaberka : :
paź 21 2003 jesiennie
Komentarze: 21

Zimno, ciemno i deszczowo, a ja zafundowałam sobie na blogu sporą dawkę jesiennego słońca. I chociaż szczypią mnie powieki po porannym pochlipywaniu, z przyjemnością popatruję na złoto - polsko - jesienne kolorki.

 

Teraz szybko: obiad, siłownia (Iwcia nie może), pan od naszyjnika, grzebanie pazurami (jak na kurę domową przystało), nocnych planów zdradzać nie będę (nic nowego hihi)

 

A zgadnijcie, kto mi poprawił to, co sknociłam i pomógł załadować ten szablon, no kto?

 

 

fanaberka : :
paź 20 2003 Nie chcem ale muszem
Komentarze: 11

Dziś rano w drodze do pracy nacisnęłam dzwonek przy furtce mijanego domu. Wyszedł sąsiad w gatkach od piżamy, zakomunikowałam mu, że chcę kupić okna z lufcikiem na górze, z uchylaną dolną częścią, żeby były białe, tanie i dobre. Sąsiad podał przybliżoną cenę, umówiliśmy się na wieczorne pomiary i sfinalizowanie transakcji.

 

Pracowałam sobie zadowolona, że takie dobre czasy nastały… Zaglądam ci ja teraz na blogi… Ratunku!!! Co ja zrobiłam? I jak ja sobie z tym wszystkim poradzę?

 

Harley, Klemens, myślałam o krótkim opowiadaniu, czyżby zanosiło się na Trzech Muszkieterów II? 

 

 

fanaberka : :
paź 19 2003 Twarz
Komentarze: 7

Czy nie wydaje Wam się, że patrząc na twarz Matki Teresy można pokochać zmarszczki?

 

fanaberka : :
paź 19 2003 Wiadomość dobra i zła
Komentarze: 6

Jak ciepło, słonecznie i cicho było dziś w lesie. Jak pusto i cicho było na blogowisku...

 

Blogusie, wracajcie!

 

 

fanaberka : :
paź 18 2003 A może bestseller...
Komentarze: 10

Dzień bez chwili dla siebie: Na dobry początek niezapowiedziana wizyta teściowej: przykro jej bardzo, ale nie może zameldować Iwci u siebie w Warszawie, Synek Ukochany strasznie by się zdenerwował, Iwcia będzie musiała odbyć staż w miejscowym szpitaliku, chociaż z taką średnią w stołecznych szpitalach mogłaby przebierać jak w ulęgałkach. Nie popieram pędu Iwci do wielkiego świata, ale popieram Iwcię i chciałabym, żeby miała szansę na realizację marzeń.

 

Popołudnie w Warszawie u Cioci na imieninach. Był Tata – wygląda świetnie. Siostra i szwagier też wyglądają świetnie… szkoda, że nie czuję tej radości spotkania, jaka była mi dana jeszcze kilka miesięcy temu… moje zranione uczucia jakoś ciężko się goją…

Co się ze mną dzieje, skąd to poczucie osamotnienia, przecież czuję miłość otaczających mnie ludzi, nie mogę chcieć wszystkiego!

 

Wieczór ma się ku końcowi, ale jak tu zasnąć z tak wypchanym żołądkiem. Powojowałam sobie z gg i chyba działa, ale nie jestem pewna. Pa, Bogusie, miłej nocki i nie siedźcie za długo na czacie, bo to bardzo niezdrowo hihihi.

 

Kolor firanki łaskocze mnie w oczy, ale się nie poddam, nie będę jej prać, nie warto sprzątać, w poniedziałek zamawiam nowe okna.

 

Harley, a może zróbmy Klemensowi konkurencję i napiszmy sensacyjny bestseller np. o nierównej walce dwóch chudych królewien z gigantyczną mafią okienną! Co ty na to?

 

fanaberka : :
paź 17 2003 W pracy
Komentarze: 10

Wielka Klapa!!! Internet padł!!! Pan od stałego łącza rwał wczoraj włosy z brody a i tak nie wymyślił, co mogło się stać. Czeka mnie dzień chodzenia po dachu, demontażu masztu, sprawdzania anteny… Nie jest to takie straszne, Panowie Internetowcy mają poczucie humoru, a Paskuda ich uwielbia.

 

Wiadomość z ostatniej chwili: Prawie koniec mojej trzyletniej walki z mafią, która chciała zabrać mi dom. Sąd Najwyższy odrzucił apelację moich wrogów. Jestem jedną z nielicznych osób w mieście, którym się powiodło, głównie dzięki zapobiegliwości przodków, pamiętających o zachowaniu przedwojennych i wojennych dokumentów. Wyrok jeszcze nie jest prawomocny, ale mój adwokat miał dziś bardzo roześmiany głos.

 

Wierzcie mi, kochani, nie ma w życiu nic gorszego, niż utrata poczucia bezpieczeństwa.

 

Muszę dziś jeszcze trochę popracować, nie wiem, czy dam radę J

 

 

fanaberka : :