Komentarze: 9
Miałam dziś tyle energii! W pięknym słońcu posprzątałam groby kochanej Cioci i niekochanego teścia – szorowanie, pastowanie, sadzenie chryzantem i te sprawy. Paznokcie w strzępach! Nie rozumiem motywów teściowej, która rodowitego warszawiaka pochowała u nas w miasteczku...przecież to dla niej za daleko, żeby tu zaglądać, czyżby o to właśnie chodziło? Siedzi we mnie to okropne podejrzenie... brrrrr! Bywam paskudna.
Potem chwila odpoczynku i śmiechu – towarzyszyłam Iwci podczas blogowania… dziwne… Pioter by chciał zostać sam! Ja też! Następnie siłownia – sama przyjemność.
Teraz pozaglądam do Waszych okienek a potem pobawię się ulubionym edytorem. Niektórzy umieli być asertywni i odmówili prowadzenia scholandzkiej gazety, więc zwerbowano mnie i muszę założyć galerię. A myślałam, że jak dzieci dorosną, nie będą chciały się ze mną bawić!
Belief, niestety miałaś rację z tym odwodnieniem: zasnęłam w połowie drogi między podłogą a prześcieradłem… cóż, tak to bywa w starych dobrych małżeństwach.
Klemens, te Twoje blogowe teksty są diablo pociągające, gdybyś się nagle stąd zmył, co przecież może się zdarzyć, byłabym niepocieszona.
I jakoś tak mi smutno, bo mi się wydaje, że Muszelka już mnie nie lubi… buuuu
No dobrze, dość tego marudzenia, Mężuś pięknie wysprzątał kuchnię, nie mam w wieczornych planach żadnych obowiązkowych zajęć, może dziś uda się to, co zostało przespane wczoraj hehe.
Pa!