Komentarze: 2
Świt jest spokojny i nieruchomy. W powietrzu cicho szyrkają szpaki, a żurawie stąpają po oziminie tak ostrożnie, jakby wszystkie te historie o duchach grzeszników, wichrach i porywach były czczym wymysłem znudzonych sielskim życiem poetów.
Podłogę stajni zalega pył i kurz i nie pobrzękują wiadra w oborze. W stodole nie ma zboża, w skrzyni nie ma paszy i nikt nie wychodzi mi naprzeciw prócz trzech starych, tłustych kur, zdanych na łaskę i niełaskę dzierżawcy na czas pobytu Taty w szpitalu.
Dopiero wieczorem, kiedy wracam z miasta w świeżych bandażach i z żalem, że nie mogłam pójść na torfowiska - słyszę jak gęgają wracające gęsi, sikory dzwonią w miłosnym amoku, Głupia Zytka coś krzyczy - że jest już stara, ktoś kaszle, ktoś jedzie skrzypiącym rowerem, miauczą koty.