Archiwum 21 grudnia 2007


gru 21 2007 Anioł
Komentarze: 6
Jest prawie Aniołem. Poznaję to, kiedy upada, a raczej nurkuje w metalowym koszu u wejścia do supermarketu, ukazując nierówne wybrzuszenie pod kurtką, na linii łopatek, tam, gdzie Anioły upychają zwinięte skrzydła. Potem zapala zapałkę i osłania dłońmi pulsujący na wietrze żar.

Gniewa się, bo nie wierzy, że nie mam 50 groszy, których mu zabrakło. Gdybym mu je dała - mógłby zająć miejsce w kolejce, obok tekturowego Mikołaja, przed migoczącą lampkami kasą, a wieczór stałby się świąteczny, jak czerwona kartka na butelce.

-Pieprzone FBI – rzuca w moją stronę, kiedy włączam pulsującą lampkę na błotniku roweru.

Uciekam przed jego gniewem pod kaptur kurtki, poza krąg ostatniej latarni, w ciemność, gdzie nie ma prawie nic, tylko strzępki gałęzi trą ciemność i żwir się rozstępuje z chrzęstem pod oponami roweru. Ale droga szybko się wygładza, rozjaśnia i coraz bardziej czerwienieje niebo. Świąteczne lampki na tarasie sąsiadów wirują jak diabelskie koło.

fanaberka : :