Archiwum 12 czerwca 2005


cze 12 2005 koniki
Komentarze: 10

Chyba nam nie sprzyja siedzenie po nocach, poranny pośpiech i uczucie zmęczenia. Już nie pamiętam, kiedy witaliśmy we dwoje wschód słońca nad rzeką.

Noc mnie pobudza do wywodów, na które jestem za cienka, pozostają więc niedokończone, takie nie domknięte kółka, które chciało by się domalować, ale brak a to pędzla, a to farby, a to coś nie tak z drabiną.

Iwcia odkryła, że mój dorosły syn, po kilku latach przerwy, znów maluje koniki. Dawniej „zdobiły” książki do podstawówki, dziś „Podręcznik administratora bezpieczeństwa teleinformatycznego”. Widocznie z koników się nie wyrasta.

 

 

fanaberka : :
cze 12 2005 Zawrócona
Komentarze: 5

Już odeszłam od tematu w stronę swego ogródka, rosołu z kury, domowników i Robala, z którym spędzamy sobie ten dzień i wieczór leniwie i miło, bo jeszcze się snuje za nami to coś na naszą miarę, co jest dalekie od najgłębszej miłości Osób Trójcy i nie owocuje szczytowym dobrem – dzieckiem, ale jest przyjemne i (jak u delfinów:-))) wzmacnia więź. 

 

A tu Stefen-Niecnota wpadł i mnie zawrócił :-)

 

Mam jakieś tam wykształcenie, udokumentowane grubą teczką papierzysków i spory dystans do mojej „naukawej” wiedzy na temat losów Ziemi, życia, ewolucji Homo sapiens, naukowo-technicznej i materialistycznej kultury i cywilizacji w różnych ich formach ( np. pedagogiki, sztuki, medycyny czy nawet religii). Cenię sobie wolne, klarowne myślenie, zmuszające do refleksji, każące wątpić w doskonałość naszych zmysłów, metod badawczych, zdolności interpretacyjne, całą tą wiedzę i wreszcie w ludzką zdolność do wolnego klarownego myślenia.

 

Jest jeszcze coś, co pojawia się rzadko i trwa dość krótko, i nie ma żadnego związku z wiedzą, czy myśleniem. To intuicyjne przeczucie, że Bóg istnieje i że jest Miłością. Wiedza o Objawieniu i Wniebowstąpieniu łączy się z intuicyjnym przekazem bez zgrzytu, a Kościół, który jest jej nośnikiem, zyskuje nowy wymiar. Żadne naukowe dowody ani wywody nie mają znaczenia i nie są w stanie nic zmienić: wierzę, a w odpowiedzi na Miłość chcę ją przyjmować i się dzielić.

Kilka razy w życiu doświadczyłam tego stanu, potem przychodziło zwątpienie.

 

Kościół pomaga wątpić. Na przykład nakaz dążenia do Boskiej doskonałości jest dla mnie niewykonalny, bałwochwalczy i intuicyjnie niemoralny. Podobnie jak dostępność seksu wyłącznie dla małżonków, w zestawieniu z poplątaniem ludzkich losów, kłóci mi się z intuicyjnym poczuciem sprawiedliwości i miłością bliźniego. I wówczas przestaję dowierzać intuicji, a to przecież ona mi mówi, że Bóg istnieje.

 

Coś tu jeszcze dopiszę, zanim Robal dokładnie wyśpi się w wannie.

 

Moja potrzeba przynależności do Kościoła ma jeszcze jeden wymiar. Dając mi zestaw jasnych wskazówek i żądając posłuszeństwa – przejmuje na siebie część kosztów moralnych i psychicznych podejmowanych przeze mnie decyzji. A za winy wcale nie karze, lecz nagradza darem Odpuszczenia. Życie w Kościele, zgodne z jego nakazami, jest lżejsze, wygodniejsze, prostsze. Nie wiem czy uczciwsze, przyzwoitsze, mam poważne wątpliwości.

 

Dziękuję Wszystkim, którzy zechcieli na ten temat ze mną porozmawiać.

 

A dla Ciebie Kri: zeszłoroczne parowce. Możesz zacząć się oblizywać. Tylko bez obżarstwa, bo to grzech! :-)

 

 

fanaberka : :