Komentarze: 1
- Niemożliwe – pomyślałam.
Dyskretnie chwyciłam to w palce i równie dyskretnie – na dnie szuflady, na białej kartce – nacisnęłam kciukiem (żel frencz;). Zapamiętane z dzieciństwa pyknięcie potwierdziło rozpoznanie: wesz. Zgodnie z regulaminem uruchomiłam odpowiednią "procedurę postępowania w sytuacji zagrożenia".
Tak zamaszyście prałyśmy z Popielatką dywan z pokoju Taty, że odpadły mi trzy tipsy.
A Robal pokazał mi Jolę i wyznał, że wczoraj wysłał na nią esemesa.
Ja się zabiję.
;DD