gru 17 2007

pokój zwierzeń


Komentarze: 1
Coś małego i czarnego maszerowało po kołnierzu mundurka.

- Niemożliwe – pomyślałam.

Dyskretnie chwyciłam to w palce i równie dyskretnie – na dnie szuflady, na białej kartce – nacisnęłam kciukiem (żel frencz;). Zapamiętane z dzieciństwa pyknięcie potwierdziło rozpoznanie: wesz. Zgodnie z regulaminem uruchomiłam odpowiednią "procedurę postępowania w sytuacji zagrożenia".

Tak zamaszyście prałyśmy z Popielatką dywan z pokoju Taty, że odpadły mi trzy tipsy.

A Robal pokazał mi Jolę i wyznał, że wczoraj wysłał na nią esemesa.

Ja się zabiję.

;DD
fanaberka : :
18 grudnia 2007, 19:33
ua, to musiało boleć ^^

Dodaj komentarz