Komentarze: 0
Spotkałam parę moich byłych uczniów – szli nad Wisłę z lornetką i nadzieją na podejrzenie saren. Znają miejsce ich snu – ja poprzestałam na obserwacji licznych tropów.
Prawie się umówiłam na wyprawę pontonem na wyspę, gdzie nie widać żadnych ludzkich śladów, za to można chodzić pomiędzy gniazdami uwitymi bezpośrednio na piasku, pełnymi ptasich jaj. Problem leży w zatyczce od pontonu: gdzieś przepadła a jej rolę pełni korek od wina. Może zaczekam aż kupią kajak.
Mgliście dziś było, cicho i bezwietrznie, a drugi brzeg jakby nie istniał.
PS. Przeprowadziłam badanie: Wisła śmierdzi u ujścia Jagodzianki, jakieś trzy kilometry na południe od Świdra. Za to jak tam soczyście zielono, bujnie, bogato, taka mała oaza urodzaju ;-PP