Komentarze: 4
Za tym oknem, na Kościuszki pod numerem piątym mieszkał Bronisław Marchlewicz, pseudonim „Śmiały”. Był komendantem granatowej policji, agentem wywiadu AK, wieloletnim bywalcem komunistycznych więzień, sprawiedliwym wśród narodów świata.
Siedzimy z A. pośrodku cienistej polany. Cztery podgrzybki brązowią się w mchu. Soczysta zieleń, obłoczki, lekki wiatr.
- Oni nadal tu leżą: kobiety, starcy, dzieci. Tylko silnych mężczyzn pogonili na rampę.
Potem oglądam ukośną przesiekę i słucham opowieści o ognistej kuli, która przetoczyła się tędy w biały dzień. To jedno z najsilniejszych przeżyć siedmiolatka, który biegał do getta bawić się potajemnie w Janka i Gustlika.
A. podejrzliwie zagląda mi w oczy, kiedy mówię, że mu wierzę. Ale ja nie kłamię: moi Rodzice też taką widzieli, w innym miejscu lecz w podobnym czasie – około dwudziestu lat po wojnie. Jasna kula ognia spłynęła z wydm, na których nasza jazda stawiała opór ich czołgom i długo toczyła się miedzą pośród zagonów seradeli.