Komentarze: 5
koty śpiewają
w sprężystym tańcu węża
puchaty ogon
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
koty śpiewają
w sprężystym tańcu węża
puchaty ogon
Nigdy nie lubiłam wschodniej strony domu: Ziemia pod gęstym szpalerem zdziczałych lubaszek odpychająco cuchnęła denderewem, którego miękkie liście wiotczały pod dotknięciem ręki, a mięsiste, kolczaste owoce kryły podłużne, zielonkawe nasiona. Ciekawe, skąd o tym wiem, skoro zakazano mi ich dotykać, pod groźbą zatrucia, postradania zmysłów, bądź gwałtownej śmierci.
W tym śnie wiem, że śnię powtarzający się sen. Zanurzam się w poczerniałej, drewnianej ścianie i schodzę w dół wąskim, kamiennym korytarzem. Tunel coś kryje i dokądś prowadzi, a ja wstrzymuję oddech i drżę z ciekawości, nie mogąc się doczekać zgłębienia jego tajemnicy. Przenikam przez przepierzenie z szarego, wojskowego koca i staję pośrodku pomieszczenia, wymurowanego czerwoną cegłą. W zaułkach i wgłębieniach ścian siedzą kury, jedna z nich gdacze i przefruwa mi nad głową. „Nie strasz ich, bardzo je boli, gdy niosą jajka” – mówi babcia, a ja odkrywam, że depczę po starym, zaschniętym, kurzym łajnie. Pomieszczenie jest puste, drzwi uchylone, tylko kilka kroków przez straszną, ciemną sień i wydostaję się na podwórze.
Znów wysypiałam się po obiedzie.