Komentarze: 11
Na rozległych, pustych pastwiskach odnalazłam znajomą ulęgałkę, porzuconą i niczyją, obsypaną gnijącymi gruszkami. Pamiętam Wredną Babę, jak przed wielu laty, w towarzystwie krowy i dwóch psów, niezbyt skutecznie pilnowała niewielkich, słodko-kwaśnych owoców. Dostało nam się z koleżanką H., moją łydkę do dziś zdobi spora, zbrązowiała blizna :-)
Jadłam ulęgałki, a ogryzki rozrzucałam po krzakach nad rzeką. Siedziałam na pustej plaży tak długo, że małe, ciekawskie rybki podpłynęły do brzegu i z wielkim zapałem skubały mi palce.
Zarośla się trzymają, trawy nawet pozieleniały, ale mimo południa i czystego nieba na dzisiejszych zdjęciach widać jesień. Cienie są długie, a chłodnym piaskom daleko do złota.
Trudno uwierzyć, że już październik.