Komentarze: 6
Miałam pojechać do Warszawy, pobyć ze znajomymi, a potem wracać razem z R., ale poddałam się zmęczeniu, przeziębieniu, lenistwu i całej tej zimie.
Napaliłam w piecu, dom się nagrzewa i powoli przestaje boleć mnie ucho. Nakreśliłam szkic prezentacji nowego uczniowskiego projektu, to konieczne, czas skończyć z bezładnym zbieraniem informacji i zacząć tworzyć pierwsze próbne slajdy.
Rzadko wracam do wczorajszych notek, dziś zrobiłam wyjątek. Nie obchodzi mnie wartość artystyczna tej rzeźby i nie zamierzam udawać, że się na tym znam. Ta praca nadal mnie pobudza, niepokoi, drażni. Widzę Bombowniczkę z jej macierzyństwem, losem i przekazem, i utożsamiam się z nią.
Wrócił R., mówi o mrozie, to odczuwalne w naszym podszytym wiatrem domu. Pewnie wcześniej pójdziemy do łóżka i przed zaśnięciem pobędziemy ze sobą tak blisko, jak tylko się da.