Komentarze: 1
Woda wdziera się pod dom, wypłukuje żwir, unosi posadzkę i przez szczeliny w betonie rozlewa po piwnicy, aż po wygasły piec. Tata ma chorą nogę, której nie można ani zamoczyć, ani ochronić gumowym butem. Grzejniki są zimne, w domu hula zimny wiatr.
Ale ja posiadam moc, która pozwoli nas uratować przed wilgocią i chłodem. Wiem o ukrytym na strychu skarbie: dwóch białych wężach i złotej pompie strażackiej, którą przed miesiącem przywiózł i schował za starą szafą zapobiegliwy R.
Akcja samozwańczej ekipy strażackiej przynosi błyskawiczny efekt, ale też dotkliwe straty i ofiary: połamane paznokcie Popielatki, wyrwaną przez strumień wody sztachetę, siedem jajek zeżartych przez psa-dziurołaza, butelkę nalewki strażackiej, danej sąsiadowi za oczyszczenie zapchanego wirnika.
Potem zbieramy w lesie pięć prośnianek i sadzimy je pod naszą sosną, za stodołą.