Archiwum 08 grudnia 2006


gru 08 2006 kret
Komentarze: 2

Nie, nie byłam tą „Istotą”, której nieznajomy mężczyzna otworzył drzwi w sklepie z winami przy Rondzie ONZ :-))). O tej porze siedziałam pod tablicą na wysokim, barowym stołku. Opowiadałam o potędze oceanicznych grzbietów, o sile magmy lejącej się z gigantycznych pęknięć w skorupie i o mocy stygnącego bazaltu, zdolnego wynosić lądy i otwierać oceany.

 

Dawid z ADHD wpatrywał się we mnie z szeroko otwartą buzią, a potem zerwał się gwałtownie, przewracając krzesło i zapytał: 

„Proszę pani, a czy kret to jest taki duży jak ja?”

 

Nie widziałam śladów kreciej roboty nad Wisłą, być może gigantyczni mieszkańcy podziemnych nor nie są zdolni przetrwać wiosennych spiętrzeń.

 

Nie udało mi się zobaczyć sarny. Szłam po jej śladach przez rozległą plażę, naprzeciw zachodzącemu słońcu. Widziałam miejsce, gdzie weszła do rzeki i zapewne piła różową wodę. Potem musiała się rozpłynąć w powietrzu przesiąkniętym wonią mułu i gnijącej trawy, bo – chociaż przemierzyłam brzeg wzdłuż i wszerz – tropów skierowanych w stronę lądu nigdzie nie było .

 

 

 

fanaberka : :