Archiwum 07 grudnia 2006


gru 07 2006 zero jeden
Komentarze: 3

Nie pierwszy raz ktoś chce ze mną rozmawiać o blogach i życiu w necie. Odmawiam, bo brak mi na to siły, a co najważniejsze - pomimo kilku lat doświadczeń niewiele mam do powiedzenia.

 

Odgrzebałam w necie swój tekścik z maja tego roku. Był głosem w dyskusji, drugim z cyklu (pierwszy się rozpadł do jedynki i zera i zniknął całkiem;). Rozczulił mnie, zwłaszcza finisz:

 

 

******************
Pamiętam, jak walczyłam o uznanie istnienia wirtualnej „cielesności” :-) Zasadniczo nie zmieniłam zdania.
Pewnie, że "wirtual" to inny świat – produkt naszej wiedzy, stworzony na ludzką miarę, bo przez nas, w naszych mózgach. Świat realny, który istnieje niezależnie od nas, naszych myśli, marzeń, jest niepoznawalny. Na przykład: rzekę, skarpę, nawet swój ogród znam tylko częściowo, nawet nie wiem, co kryje trawa, nie mówiąc o koronach drzew. Tymczasem ich obraz, który tworzę w necie, jest zgodny z moim obrazem świata, pełen niedoskonałości, uproszczeń, skrótów – ot taki sobie subiektywny twór. Odwiedzam w necie analogicznie wykreowane, równie uproszczone światy, sądzę jednak, że wiele mówią one o swoich twórcach, obnażają ich w większym stopniu, niż przygodne spotkania, czy pospieszne rozmowy w korytarzu. Wydawać by się mogło, ze w świecie, który nie istnieje, nic nie ma żadnego znaczenia, tymczasem, paradoksalnie, takie bezcielesne spotkania generują „cielesne” reakcje: emocje, uczucia, opinie.
Łatwo się pogrążyć :-)


fanaberka : :