Archiwum 23 sierpnia 2006


sie 23 2006 drewniak
Komentarze: 5

 

Trzej moi mężczyźni: Robal, Apollo i Mateła, pracują sobie od rana cicho i zgodnie. Wydają się weseli i jacyś rozjaśnieni wysiłkiem, byciem razem, pracą w rześkim powietrzu. Robal nadal jest chory i ból go usztywnia, ale na nogach radzi sobie dużo lepiej niż w łóżku.

 

Najbardziej zniszczona, frontowa ściana już trzyma pion po naprawach, i jest gotowa na przyjęcie ocieplenia, a ściany sypialni czekają na tynk.

 

To dla nas nowe doświadczenie: budzić się i nie słyszeć dźwięków z ogrodu. I trzeba się będzie pożegnać z dzięciołem – twórcą niejednej dziupli w deskach. „Nasze” młode wiewiórki już na orzechu, a „nasze” wróble jeszcze się karmią, ale już latają w krzakach, kompoście i Bóg wie gdzie. Za rok muszą znaleźć nowe miejsca na gniazda.

 

Taki tam wysoki, przedwojenny drewniak.

 

 

fanaberka : :