Komentarze: 0
Zaskoczył mnie Dolny Śląsk, jego senność, cichość, bujność i soczystość. Zadbane miasteczka wydają się wyludnione, góry i lasy dzikie, i tylko rzeki są jakby sztuczne, rwące, zamulone, groźne. Nawet niewielki deszcz, który w moim mieście bez śladu wsiąka w ziemię – tutaj zalewa chodniki, drobne cieki zamienia w strumienie, a małe rzeczki w huczące potoki. Rowy, pokopane przez mieszkańców wokół osiedli wypełnione są wodą, a ogródki działkowe zalane i niedostępne.
Ula, która zna powódź, śni koszmary i odczuwa lęk. Zaczęłam to rozumieć.