Komentarze: 3
Drzewa mają przechlapane: podmyła je rzeka, podkopały bobry, a teraz śnieg miesza się z deszczem, spływa po skarpie, wymywa ziemię spomiędzy korzeni, odsłaniając szczeliny do przepastnych nor. Próbowałam zajrzeć, jak przez bulaje, do obcego, podziemnego świata, ale niewiele można tam dostrzec, poza ciemnością i ciszą.
Wiem, że bobry tam są, zdradza je zapach i wilgotne ciepło. Pewnie się lenią, albo bobrzą w norach, bo cóż innego mają do roboty, skoro jest jedzenie, mieszkanie, a natura sama powala drzewa i zmienia bieg rzeki. Tłuściochy, szkodniki i śmierdziele!
A „Leśnoduchy”? Są takie ulotne. Już nie ma Swessie z przedwczorajszej fotografii, zniknęła, pozostawiając podtopiony, pociemniały, przesączony wilgocią pień. Za to w pobliżu ruin szpitala okulistycznego ktoś gapił się na mnie spod oka.
;-)