Komentarze: 27
Było niebezpiecznie i nawet zamknięto obwodnicę, ale wielka woda już się wyniosła z doliny, pozostawiając stosy śmieci na wygładzonych plażach i sterczących patykach, zapadnięte brzegi, podmyte drzewa-mosty, postrzępione dróżki ni stąd ni zowąd kończące się w wodzie.
Gdy tak się snuję pustymi ścieżkami, jestem sama, ale nie samotna. Mam przeczucie, niemal pewność, że na końcu każdej z nich ktoś na mnie czeka. W moim śnie na jawie ten ktoś jest człowiekiem, siedzi bokiem na zwalonym pniu i coś tam sobie bazgrze patykiem po piasku. A gdy już obejrzę te wszystkie dziuple, przyschnięte grzybki, pomarańczowe dziobki, gdy już usłyszę te wszystkie gwizdy, chrobotania i wytropię ich źródła – ucieszymy się ze spotkania.
Dopiero dziś mam urodziny, ale jubileuszowy tort orzechowy już przepadł w przepastnych żołądkach bliskich mi ludzi. Tylko jedna świeczka, ale za to aż trzy życzenia, sklecone pobieżnie, bez namysłu. Jedno pamiętam. Mam nadzieję, że mimo wszystko nie zapomniałam o najważniejszym.
Trochę pieką opalone policzki :-)