Komentarze: 9
Zamiast lekcji rekolekcje. Nie jest źle, zajęcia w kościele podlegają ewolucji, nabierają atrakcyjności: są śpiewy i tańce, scenki, modlitwy tyle, żeby się nie przemęczyć. Rozpoczęliśmy budowę niebolotu, fajny pomysł, zastanawiam się tylko, czego się dzisiaj nauczyłam... acha, przyszliśmy za wcześnie i siostra przypomniała nam historię, z której wynikało, że krzyż, który dźwigamy może posłużyć jako most nad przepaścią. Praca domowa – dowiedzieć się, jak jest po angielsku śrubokręt.
Tylko szkoda, że aż tak zimno, kościół nie ogrzewany, buty przemoczone, po wyjściu trzęśliśmy się wszyscy jak trzęślice. Jutro ponownie dwie godziny w kościele, a w piątej msza.
Próbuję trochę poblogować, ale z tym Internetem nie da rady.
Może ryba w cieście naleśnikowym?