Komentarze: 2
Coraz częściej pracuję przy opuszczonym biurku Iwci – duży blat, dwie lampki, a odległa latarnia za oknem mruga w konarach sosen jak wielka gwiazda. Tyka zegar z korka, który Iwcia dostała na osiemnastkę, szemrze akwarium, w pokoju Apolla miło stuka klawiatura: szybkie kląskanie zwykłych klawiszy i wyraźniejszy “enter”. W kuchni przerywany, szeleszczący strumień wody z kranu, wolne kroki i brzęk naczyń wyjmowanych ze zmywarki. Cicha muzyka i głośniejsze pochrapywanie Paskudy w pokoju telewizyjnym. Nie słychać drzwi lodówki – no tak, Mateła na wyjeździe :-))) I żadnych innych dźwięków – a podobno mieszkam w mieście :-)))
I ciepło i ładnie pachnie, i nic złego się nie zdarzy. Jeszcze siedem sprawdzianów, gorąca kąpiel i kilka miłych chwil wolności, kiedy to można dużo, ale niewiele się chce.
Do jutra :-)