Komentarze: 14
Miałyśmy tylko kilka minut: ja przed wywiadówką, Iwcia przed angielskim...
Rozmawiałyśmy o siódemkach, które wstawiałam czasem omyłkowo, zamiast piątek, uczniom z siódmym numerem w dzienniku. Wśród tych, którzy tego doświadczyli był Maciuś Iwci i taki jeden Jacuś z koła, który użyczył swojego imienia szkieletowi... chodził do klasy z taką fajną, mądrą dziewczyną o długich, farbowanych na blond włosach, ogromnych, zielonych oczach i idealnej figurze, jak ona się nazywała...
-Anka Tupolska! Iwcia pamiętała nazwisko jedynej dziewczyny, która ponoć czasem rozmawiała z nią w podstawówce, nie widziałyśmy jej ponad 10 lat.
Już prawie wychodziłam, kiedy zadzwonił dzwonek, a przy furtce stała Anka Tupolska, elegancka, piękna, mocno wzburzona kobieta przed trzydziestką. Przy użyciu oszczędnych wyjaśnień, w dziwnym napięciu, poprosiła o pożyczenie czterdziestu złotych i że jutro na pewno przyjdzie i odda. Wyjęłam z torebki swoje ostatnie, przyoszczędzone 50, a ona niespodziewanie objęła mnie, mocno przytuliła i odeszła.
Wierzę, że jutro znów się spotkamy.