Komentarze: 11
Nietypowa niedziela. Późne śniadanie w kuchni (placki ziemniaczane prosto z patelni), a poobiednia sjesta przed telewizorem (Dzień Papieski - koncert). Dzieci przestały nam towarzyszyć już na początku drugiej kolędy, Iwcia jeszcze kilkakrotnie zaglądała nie szczędząc niewybrednych słów krytyki (bo Babcia nam wpajała zakaz śpiewania kolęd poza okresem Bożego Narodzenia i w ogóle chyba ktoś tu pomieszał wartości – dalej cytować nie będę).
W epoce upadku autorytetów nasze dzieci wychowały nam się na wątpiące niemal we wszystko, a zwłaszcza w nieskalaną wiarę sumiennych parafian, księdza wpadającego czasem do nas na pogaduchy, dzieciatego proboszcza, molestującego biskupa… w tym miejscu wyliczanka zazwyczaj się kończy, niewykluczone, że z powodu obaw przed nadmiernym poturbowaniem moich uczuć. Bo ja zetknęłam się w swym życiu z prawdziwą, głęboką, wzruszającą i budzącą szacunek wiarą mojej Babci, a im nie było dane tego doświadczyć, a jedynie usłyszeć o tym opowieść, a to przecież nie to samo…
Nie wiem, a boję się zapytać, czy pozostał im choć TEN autorytet…